Wpisy archiwalne w kategorii
ostre ustwki
Dystans całkowity: | 830.17 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 10:13 |
Średnia prędkość: | 21.53 km/h |
Maksymalna prędkość: | 50.49 km/h |
Liczba aktywności: | 15 |
Średnio na aktywność: | 55.34 km i 5h 06m |
Więcej statystyk |
Koniec tygodnia.....:)
Piątek, 30 kwietnia 2010 | dodano:04.05.2010Kategoria 0.00 - 49.99 km, ostre ustwki, po 3M, praca - sama przyjemność, W szponach Kugu, w towarzystwie
Długo zajęło mi zanim znalazłam akurat tą wersję......
Dystans z przedpołudniowej jazdy do i z pracy oraz do promotora oraz wieczornej ustawki..... więcej opisu nie będzie - ostatnio choruję na notoryczny brak czasu i doba zdecydowanie jest dla mnie za krótka;/ im bliżej terminu tym coraz więcej problemów..... Kolejny miesiąc bez kapcia!!!:D
Pozdrower!!!
Dystans z przedpołudniowej jazdy do i z pracy oraz do promotora oraz wieczornej ustawki..... więcej opisu nie będzie - ostatnio choruję na notoryczny brak czasu i doba zdecydowanie jest dla mnie za krótka;/ im bliżej terminu tym coraz więcej problemów..... Kolejny miesiąc bez kapcia!!!:D
Pozdrower!!!
Dane wycieczki:
Km: | 48.31 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kugu - ostre koło |
Relaks....
Piątek, 23 kwietnia 2010 | dodano:24.04.2010Kategoria 0.00 - 49.99 km, ostre ustwki, po 3M, W szponach Kugu, w towarzystwie
Joe już kiedyś u mnie gościł, ale warto o nim przypomnieć;D
Wieczorem w ramach relaksu wybrałam się na ostrokołową ustawkę... w końcu udało mi się pojawić w tym roku na takiej. Nie raz się zbierała, ale jakieś dziwne zrządzenia losu przeszkadzało w realizacji zamierzonego planu.
Zbiórka na Placu Zdrojowym przy molo w Sopocie. Zebrała się spora grupka, 9 ostrych w jednym miejscu, naprawdę super!!! Plus jeden śmiałek na szosie!
Plan gdzie jedziemy zmieniał się naprawdę dynamicznie, generalnie skończyło się na ogólnym szwędaniu po Gdańsku...
Do następnego razu, PozdrOSTRO!!!
Wieczorem w ramach relaksu wybrałam się na ostrokołową ustawkę... w końcu udało mi się pojawić w tym roku na takiej. Nie raz się zbierała, ale jakieś dziwne zrządzenia losu przeszkadzało w realizacji zamierzonego planu.
Zbiórka na Placu Zdrojowym przy molo w Sopocie. Zebrała się spora grupka, 9 ostrych w jednym miejscu, naprawdę super!!! Plus jeden śmiałek na szosie!
Plan gdzie jedziemy zmieniał się naprawdę dynamicznie, generalnie skończyło się na ogólnym szwędaniu po Gdańsku...
Do następnego razu, PozdrOSTRO!!!
Dane wycieczki:
Km: | 23.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Próba sił - podejście drugie/Kaszuby!
Sobota, 21 listopada 2009 | dodano:21.11.2009Kategoria 100.00 - 149.99 km, po 3M, W szponach Kugu, w towarzystwie, ostre ustwki
Chociaż jazda nie była tak dynamiczna jak wczorajsza - kontynuacja motywu muzycznego.
Dzisiejsza relacja będzie długa i nudna, ostrzegam na początku jeszcze można zrezygnować z czytania:D Żeby nie było, że nie uprzedzałam:D
Wczoraj wieczorem odezwał się do mnie Travis i zaproponował wyprawę na Kaszuby. Czytałam o tej ustawce ostrzaków, jednak znając swoje możliwości jazdy wiedziałam, że to raczej nie miejsce dla mnie - przynajmniej na razie! Jednak okazało się, że będą dwie grupy i jak coś mogę potowarzyszyć ,,góralom". Perspektywa normalnego tempa skusiła mnie. Miałam już plany trasy na sobotę, ale nic mnie nie powstrzymywało, aby je zmienić!!!
Rano jakieś pożywne śniadanie, na deser galaretka agrestowa, spakowanie plecaka z wszystkimi kluczami, dętkami, pompką.... i tym podobnymi rzeczami które mogłyby się przydać na trasie!
0 10 jestem przed Galerią. Grupa Ostrokołowców tym razem liczyła 5 osób + jeden kolega na góralu:)
Jeszcze godzinkę kręciliśmy się po sklepach rowerowych, a to kupić dętki albo pedał albo dokręcić suport i tak jakoś zeszło!
W końcu na trasę wyruszyliśmy przed 11. Słowackiego do góry na Rębiechowo - Banino - Miszewo - Hopy - Łebno - Luzino - Częstkowo - Szemud - Kielno - Chwaszczyno - Reja Sopot - Gdańsk.
To taki tylko zarys, a teraz trochę faktów:D
Nic nie wyszło z drugiej grupy na góralach, ponieważ przyjechał tylko jeden śmiałek - który musiał podporządkować się OK. Nie powiem to mnie też zmartwiło.
A to pierwszy przystanek. Grupa czekała na ostatniego lamera - czyli na mnie. No cóż na górkach po prostu się ślimaczyłam.
Chłopaki byli na tyle mili że co jakiś czas zatrzymywali się i czekali:D Może nie męczyłabym się tak gdyby nie ciągły wiatr w twarz;/ czasami czułam, że pedałuję, pedałuję i kurde nic, co za porażka.....;/
Górki niektóre naprawdę duże. O zgrozo i jedna większej od drugiej. Po drodze zaliczaliśmy kolejne sklepy aby uzupełnić zapasy wysokoenergetycznych produktów: a to banany albo czekolada, kto co lubi.... Nie wiem dokładnie gdzie ale po 30 km kolega na góralu odłączył się i wtedy dopiero zaczęła się ostra jazda.
W pewnym momencie chciałam zawrócić, miałam kryzys - nie wierzyłam, że dam radę, ale pod namową chłopaków postanowiłam jechać dalej. Obiecali, że nie będą tak pędzić - kłamali.....:D no dobra żartuję, eskortę miałam wyborną. Po bananie i 10 min odpoczynku siły wróciły.... nawet próbowałam prześcignąć Mateusza, ale kurcze trochę zabrakło! Jednak widziałam ten strach w oczach.... co będzie później;)
W Łebnie odłączył się Travis. Chciałam wrócić z nim do Gda, jednak nie było takiej opcji, Adam spieszył się, nie dałabym rady dorównać do jego tempa. Strach w oczach, czyli przede mną perspektywa kolejnych 2-3 h pedałowania, no nic - nie ma że boli, wiedziałam na co się piszę....
Ruszyliśmy dalej w trasę.
Teraz jechało się lepiej, wiatr w plecy, częściej zjazdy niż górki, rewelacja! Czasami jechaliśmy zwartą grupa, jednak większą część czasu rozciągnięci na 2-3 km i każdy jechał swoim tempem...
Jakieś 10 km od obwodnicy kolejny przystanek i ustalanie gdzie dokładnie jesteśmy i czy daleko jeszcze..... Niestety daleko, ale humory i tak dopisywały a perspektywa domu zaczynała rysować się coraz wyraźniej.
Od 70 km odnowił mi się ból w prawym kolanie, co nie podnosiło niestety komfortu jazdy, zmiana ustawienia siodła i dalej w drogę.
Tym razem zostałam na maxa w tyle, nawet sylwetki chłopaków nie majaczyły mi na horyzoncie, jechałam dalej. Przy dość sporym zjeździe zagapiłam się i wjechałam w dość porządna dziurę. No dobra jadę dalej....... ale nie za długo...... Przebiła się dętka w przednim kole;/
Zjeżdżam na pobocze i biorę się do pracy, mając nadzieję, że jednak moja nieobecność zostanie zauważona i ktoś wróci po mnie... Wiadomo pierwszy raz zmiany dętki musi kiedyś nastąpić, ale czemu akurat teraz gdy ściemniało się i spieszyło mi się do domu;/
W końcu się udało! Zadowolona, że mogę jechać. Jednak coś mi nie grało jak prowadziłam rower - patrze i mówię już sama do siebie: Nie wierze!!!! W tylnym kole tez fakt;/ No kurde!!!!! co jest grane! głupia dziura, żeby dwa koła załatwić.
Dobrze, że miałam dwie dętki ze sobą. Zabrałam się za zmienianie drugiej. Tym razem to już była brudna robota, łańcuch zrobił swoje.
Za drugim razem szło mi o dziwo gorzej, kurde przydałaby się jakaś pomoc, a tu nic;/ Gdy już montowałam koło w widełkach zauważyłam Mateusza. A jednak pamiętali!!
Dzięki wielkie za to!
W miarę mocno się już ściemniło, czołówki poszły w ruch.
Po ponad półgodzinnym odpoczynku miałam niezłe tempo, spieszyło mi się do domu, jednak ciągle kolano gdzieś tam czułam i to z każdym km mocniej.
Tym razem już cały czas jechaliśmy zwartą grupą, abym się drugi raz nie zgubiła...
Na Spacerowej wjechaliśmy w lasy i ul. Reja zjechaliśmy do Sopotu. Ostatni postój przy stacji.
Niestety zabrakło Adama brązowo - złotego ostrzaka.
Teraz ,,pędem" do domu.
Jeszcze raz dzięki za wyprawę i moc wrażeń!!
Sorki za zaniżanie średniej;p
Dzisiejsza relacja będzie długa i nudna, ostrzegam na początku jeszcze można zrezygnować z czytania:D Żeby nie było, że nie uprzedzałam:D
Wczoraj wieczorem odezwał się do mnie Travis i zaproponował wyprawę na Kaszuby. Czytałam o tej ustawce ostrzaków, jednak znając swoje możliwości jazdy wiedziałam, że to raczej nie miejsce dla mnie - przynajmniej na razie! Jednak okazało się, że będą dwie grupy i jak coś mogę potowarzyszyć ,,góralom". Perspektywa normalnego tempa skusiła mnie. Miałam już plany trasy na sobotę, ale nic mnie nie powstrzymywało, aby je zmienić!!!
Rano jakieś pożywne śniadanie, na deser galaretka agrestowa, spakowanie plecaka z wszystkimi kluczami, dętkami, pompką.... i tym podobnymi rzeczami które mogłyby się przydać na trasie!
0 10 jestem przed Galerią. Grupa Ostrokołowców tym razem liczyła 5 osób + jeden kolega na góralu:)
Jeszcze godzinkę kręciliśmy się po sklepach rowerowych, a to kupić dętki albo pedał albo dokręcić suport i tak jakoś zeszło!
W końcu na trasę wyruszyliśmy przed 11. Słowackiego do góry na Rębiechowo - Banino - Miszewo - Hopy - Łebno - Luzino - Częstkowo - Szemud - Kielno - Chwaszczyno - Reja Sopot - Gdańsk.
To taki tylko zarys, a teraz trochę faktów:D
Nic nie wyszło z drugiej grupy na góralach, ponieważ przyjechał tylko jeden śmiałek - który musiał podporządkować się OK. Nie powiem to mnie też zmartwiło.
A to pierwszy przystanek. Grupa czekała na ostatniego lamera - czyli na mnie. No cóż na górkach po prostu się ślimaczyłam.
Chłopaki byli na tyle mili że co jakiś czas zatrzymywali się i czekali:D Może nie męczyłabym się tak gdyby nie ciągły wiatr w twarz;/ czasami czułam, że pedałuję, pedałuję i kurde nic, co za porażka.....;/
Górki niektóre naprawdę duże. O zgrozo i jedna większej od drugiej. Po drodze zaliczaliśmy kolejne sklepy aby uzupełnić zapasy wysokoenergetycznych produktów: a to banany albo czekolada, kto co lubi.... Nie wiem dokładnie gdzie ale po 30 km kolega na góralu odłączył się i wtedy dopiero zaczęła się ostra jazda.
W pewnym momencie chciałam zawrócić, miałam kryzys - nie wierzyłam, że dam radę, ale pod namową chłopaków postanowiłam jechać dalej. Obiecali, że nie będą tak pędzić - kłamali.....:D no dobra żartuję, eskortę miałam wyborną. Po bananie i 10 min odpoczynku siły wróciły.... nawet próbowałam prześcignąć Mateusza, ale kurcze trochę zabrakło! Jednak widziałam ten strach w oczach.... co będzie później;)
W Łebnie odłączył się Travis. Chciałam wrócić z nim do Gda, jednak nie było takiej opcji, Adam spieszył się, nie dałabym rady dorównać do jego tempa. Strach w oczach, czyli przede mną perspektywa kolejnych 2-3 h pedałowania, no nic - nie ma że boli, wiedziałam na co się piszę....
Mapka poglądowa© kuguar
Ruszyliśmy dalej w trasę.
Teraz jechało się lepiej, wiatr w plecy, częściej zjazdy niż górki, rewelacja! Czasami jechaliśmy zwartą grupa, jednak większą część czasu rozciągnięci na 2-3 km i każdy jechał swoim tempem...
No to gdzie jesteśmy....© kuguar
Daleko jeszcze......© kuguar
Jakieś 10 km od obwodnicy kolejny przystanek i ustalanie gdzie dokładnie jesteśmy i czy daleko jeszcze..... Niestety daleko, ale humory i tak dopisywały a perspektywa domu zaczynała rysować się coraz wyraźniej.
Od 70 km odnowił mi się ból w prawym kolanie, co nie podnosiło niestety komfortu jazdy, zmiana ustawienia siodła i dalej w drogę.
Tym razem zostałam na maxa w tyle, nawet sylwetki chłopaków nie majaczyły mi na horyzoncie, jechałam dalej. Przy dość sporym zjeździe zagapiłam się i wjechałam w dość porządna dziurę. No dobra jadę dalej....... ale nie za długo...... Przebiła się dętka w przednim kole;/
Zjeżdżam na pobocze i biorę się do pracy, mając nadzieję, że jednak moja nieobecność zostanie zauważona i ktoś wróci po mnie... Wiadomo pierwszy raz zmiany dętki musi kiedyś nastąpić, ale czemu akurat teraz gdy ściemniało się i spieszyło mi się do domu;/
Zabawę czas zacząć.....© kuguar
W końcu się udało! Zadowolona, że mogę jechać. Jednak coś mi nie grało jak prowadziłam rower - patrze i mówię już sama do siebie: Nie wierze!!!! W tylnym kole tez fakt;/ No kurde!!!!! co jest grane! głupia dziura, żeby dwa koła załatwić.
Dobrze, że miałam dwie dętki ze sobą. Zabrałam się za zmienianie drugiej. Tym razem to już była brudna robota, łańcuch zrobił swoje.
Za drugim razem szło mi o dziwo gorzej, kurde przydałaby się jakaś pomoc, a tu nic;/ Gdy już montowałam koło w widełkach zauważyłam Mateusza. A jednak pamiętali!!
Dzięki wielkie za to!
Ekipa w komplecie© kuguar
W miarę mocno się już ściemniło, czołówki poszły w ruch.
Po ponad półgodzinnym odpoczynku miałam niezłe tempo, spieszyło mi się do domu, jednak ciągle kolano gdzieś tam czułam i to z każdym km mocniej.
Tym razem już cały czas jechaliśmy zwartą grupą, abym się drugi raz nie zgubiła...
Na Spacerowej wjechaliśmy w lasy i ul. Reja zjechaliśmy do Sopotu. Ostatni postój przy stacji.
Rumaki© kuguar
Niestety zabrakło Adama brązowo - złotego ostrzaka.
Teraz ,,pędem" do domu.
Jeszcze raz dzięki za wyprawę i moc wrażeń!!
Sorki za zaniżanie średniej;p
Dane wycieczki:
Km: | 100.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:13 | km/h: | 19.17 |
Pr. maks.: | 50.49 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kugu - ostre koło |
Kręcenie na Reja + ustawka
Piątek, 13 listopada 2009 | dodano:13.11.2009Kategoria 0.00 - 49.99 km, po 3M, W szponach Kugu, w towarzystwie, ostre ustwki
Do tego głośniki muszą być naprawdę mocno podkręcone:D
Dzisiaj naprawdę było ciężko, po południu na rowerku do Siostry! Nie ma to jak zjeść tosty przed dłuższą jazdą:D
Plan na wieczór był szatański: dwie godziny przed planowaną ustawką - z Adamem wyskoczyliśmy na Reja do Sopotu: ciemno, cisza - oświetlenie przy rowerach było, ale marne;) Podjechaliśmy łagodniejszą nitką, a tą gorszą częścią powrót;) No dobra - ślimaczyłam się, jechałam na ,,ręcznym". W dzień może bym się rozpędziła, ale w ciemności - nigdy w życiu!!! Jakoś się udało, ale pierwsza wywrotka na Kugu zaliczona, baranek porysowany - eh to musiało się kiedyś stać;) na szczęście sama nie ucierpiałam:)
Później mały przystanek przy sklepie - uzupełnienie zapasów i pędem wzdłuż morza do miejsca spotkania.
Grupa śmiałków liczyła 4 osoby. Na początku małe zmiany ustawień w sprzęcie i w drogę! Miasto jest nasze - no może reszty, bo na pewno nie moje, ciągnęłam się na samym, szarym końcu, ale nie dawałam za wygraną:) Na parkingu podziemnym - pokaz umiejętności - naprawdę było na co popatrzeć! Mała sesja zdjęciowa - jak dobrze, że Damian miał aparat ze sobą - jednak zdjęcia wrzucę jak je dostanę!
Następnie kierunek Wrzeszcz, gdzie powoli ekipa się zmniejszała, najpierw Adam na Miszewskiego się odłączył. Do Klinicznej miałam wyborną eskortę: dziękuję Panowie:D
Adam i Damian pojechali w swoją stronę - a ja myk i do domu!
Przyjechałam zmęczona, ale zadowolona!
Pozdrawiam!
Dzisiaj naprawdę było ciężko, po południu na rowerku do Siostry! Nie ma to jak zjeść tosty przed dłuższą jazdą:D
Plan na wieczór był szatański: dwie godziny przed planowaną ustawką - z Adamem wyskoczyliśmy na Reja do Sopotu: ciemno, cisza - oświetlenie przy rowerach było, ale marne;) Podjechaliśmy łagodniejszą nitką, a tą gorszą częścią powrót;) No dobra - ślimaczyłam się, jechałam na ,,ręcznym". W dzień może bym się rozpędziła, ale w ciemności - nigdy w życiu!!! Jakoś się udało, ale pierwsza wywrotka na Kugu zaliczona, baranek porysowany - eh to musiało się kiedyś stać;) na szczęście sama nie ucierpiałam:)
Adam i jego popisy na Reja!© kuguar
Później mały przystanek przy sklepie - uzupełnienie zapasów i pędem wzdłuż morza do miejsca spotkania.
Ustawka© kuguar
Grupa śmiałków liczyła 4 osoby. Na początku małe zmiany ustawień w sprzęcie i w drogę! Miasto jest nasze - no może reszty, bo na pewno nie moje, ciągnęłam się na samym, szarym końcu, ale nie dawałam za wygraną:) Na parkingu podziemnym - pokaz umiejętności - naprawdę było na co popatrzeć! Mała sesja zdjęciowa - jak dobrze, że Damian miał aparat ze sobą - jednak zdjęcia wrzucę jak je dostanę!
Następnie kierunek Wrzeszcz, gdzie powoli ekipa się zmniejszała, najpierw Adam na Miszewskiego się odłączył. Do Klinicznej miałam wyborną eskortę: dziękuję Panowie:D
Adam i Damian pojechali w swoją stronę - a ja myk i do domu!
Przyjechałam zmęczona, ale zadowolona!
Pozdrawiam!
Dane wycieczki:
Km: | 44.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kugu - ostre koło |
Niepodległościowo....:)
Środa, 11 listopada 2009 | dodano:11.11.2009Kategoria 0.00 - 49.99 km, po 3M, W szponach Kugu, w towarzystwie, ostre ustwki
Dzisiaj skoro Dzień Niepodległości, coś po Polsku:):)
Plan na dzisiaj nie został wykonany, 50 nie osiągnięta, ale i tak z tego dystansu jestem zadowolona!
Jazda w towarzystwie Adama - Travisa do Gdyni na Bieg Niepodległości. Na ścieżce wzdłuż morza trochę prędkość wzrosła, ale też nie na długo - siły musiałam jeszcze zostawić na powrót;)
Plan był aby dotrzeć na 13 - jednak godzina startu została przesunięta na 13.20, tulu chętnych!! w końcu wystartowali! Oni w jedną a my w przeciwną znaleźć miejsce gdzie można byłoby wypić ciepłą herbatę!
Później w drogę powrotną! Od Gdyni ćmiło mnie prawe kolano - w domu maści posżły w ruch i przeszło. Po drodze na chwilę zajechaliśmy do Adama - dokręcił mi stery (ciągle się luzują - wszystko przez farbę która wyciera się ze środka). Na węźle Kliniczna/Hallera każdy pojechał w swoją stronę.
Zdjęć brak - nie dlatego, że zapomniałam aparatu, po prostu jakoś nie złożyło się:)
Pozdrawiam!
Plan na dzisiaj nie został wykonany, 50 nie osiągnięta, ale i tak z tego dystansu jestem zadowolona!
Jazda w towarzystwie Adama - Travisa do Gdyni na Bieg Niepodległości. Na ścieżce wzdłuż morza trochę prędkość wzrosła, ale też nie na długo - siły musiałam jeszcze zostawić na powrót;)
Plan był aby dotrzeć na 13 - jednak godzina startu została przesunięta na 13.20, tulu chętnych!! w końcu wystartowali! Oni w jedną a my w przeciwną znaleźć miejsce gdzie można byłoby wypić ciepłą herbatę!
Później w drogę powrotną! Od Gdyni ćmiło mnie prawe kolano - w domu maści posżły w ruch i przeszło. Po drodze na chwilę zajechaliśmy do Adama - dokręcił mi stery (ciągle się luzują - wszystko przez farbę która wyciera się ze środka). Na węźle Kliniczna/Hallera każdy pojechał w swoją stronę.
Zdjęć brak - nie dlatego, że zapomniałam aparatu, po prostu jakoś nie złożyło się:)
Pozdrawiam!
Dane wycieczki:
Km: | 40.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kugu - ostre koło |