Wpisy archiwalne w miesiącu
Kwiecień, 2011
Dystans całkowity: | 717.50 km (w terenie 48.00 km; 6.69%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Liczba aktywności: | 15 |
Średnio na aktywność: | 47.83 km |
Więcej statystyk |
Górskie szosowanie....
Piątek, 29 kwietnia 2011 | dodano:07.05.2011Kategoria 100.00 - 149.99 km, Kanarek, treningi, w towarzystwie
Rammstain rządzi!
Tym razem szosa.... Pogoda kolejny dzień dopisuje! Po wczorajszym dniu trochę potłuczona i zmęczona, na początku brak pary w nogach - ciężko się kręci... po 30 km nogi powoli się rozgrzewają i można jechać już w miarę przyzwoitym tempem! Podjazdów sporo - na niektórych mam ochotę zsiąść i prowadzić rower, ale tak łatwo się nie poddaję - trening to trening!
W drodze powrotnej jakiś deszcz chce nas zmoczyć, na szczęście burza przechodzi bokiem - jednak temperatura spada nieprzyjemnie nisko.
Pozdrower!!!
Tym razem szosa.... Pogoda kolejny dzień dopisuje! Po wczorajszym dniu trochę potłuczona i zmęczona, na początku brak pary w nogach - ciężko się kręci... po 30 km nogi powoli się rozgrzewają i można jechać już w miarę przyzwoitym tempem! Podjazdów sporo - na niektórych mam ochotę zsiąść i prowadzić rower, ale tak łatwo się nie poddaję - trening to trening!
W drodze powrotnej jakiś deszcz chce nas zmoczyć, na szczęście burza przechodzi bokiem - jednak temperatura spada nieprzyjemnie nisko.
Szosa - to co Kuguary lubią najbardziej;D© M.
Pozdrower!!!
Dane wycieczki:
Km: | 105.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kugu - ostre koło |
Górski teren....
Czwartek, 28 kwietnia 2011 | dodano:07.05.2011Kategoria 0.00 - 49.99 km, Arab, treningi, w towarzystwie
Tym razem przygrywki pirackie....
Czy ja nie mówiłam, że lubię szosę..... i po tym dniu przekonałam się o tym w 100% ale wszystko od początku. Z rana pakuję się na Araba i ruszamy w teren. Wiedziałam, że nie będzie łatwo - ale nie sądziłam, że będzie tak koszmarnie ciężko. Podjazdy, kamienie, błoto..... hmmm jak na początki z mtb to był to dla mnie cholernie ciężki trening - szkoła przetrwania;/ Ponabijałam sobie trochę siniaków - trud rekompensowały wspaniałe widoki. Kilometrów nie było wiele, ale dostałam w kość jak nigdy.... wieczorem padłam ze zmęczenia ale szczęśliwa!
Pozdrower!!!
Czy ja nie mówiłam, że lubię szosę..... i po tym dniu przekonałam się o tym w 100% ale wszystko od początku. Z rana pakuję się na Araba i ruszamy w teren. Wiedziałam, że nie będzie łatwo - ale nie sądziłam, że będzie tak koszmarnie ciężko. Podjazdy, kamienie, błoto..... hmmm jak na początki z mtb to był to dla mnie cholernie ciężki trening - szkoła przetrwania;/ Ponabijałam sobie trochę siniaków - trud rekompensowały wspaniałe widoki. Kilometrów nie było wiele, ale dostałam w kość jak nigdy.... wieczorem padłam ze zmęczenia ale szczęśliwa!
Może jakoś zjadę....© M.
Pozdrower!!!
Dane wycieczki:
Km: | 34.00 | Km teren: | 34.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Arab |
Na planach się skończyło....
Środa, 27 kwietnia 2011 | dodano:07.05.2011Kategoria 50.00 - 99.99 km., Kanarek, w towarzystwie, treningi
Zawsze intrygował mnie ten teledysk, a i wokal Christiny niczego sobie....
Pierwszy dzień rowerowego urlopu... traska zrobiona późnym popołudniem. Plan - lekki rozruch i rozpoznanie okolicznych terenów Niestety skończyło się tylko na planach - rezultat - trening ,,właściwy" - górki konkret, widoki wspaniałe, potencjał okolica ma jak najbardziej! Droga powrtona z lekkimi przebojami - przebijanie się przez plac budowy drogi w celu ominięcia 20 km objazdu - godzina 21 nie zachęcała do nabijania dodatkowych kilometrów. Kładłam się spać z przeświadczeniem dobrze wykorzystanego czasu.
Pozdrower!!!
Pierwszy dzień rowerowego urlopu... traska zrobiona późnym popołudniem. Plan - lekki rozruch i rozpoznanie okolicznych terenów Niestety skończyło się tylko na planach - rezultat - trening ,,właściwy" - górki konkret, widoki wspaniałe, potencjał okolica ma jak najbardziej! Droga powrtona z lekkimi przebojami - przebijanie się przez plac budowy drogi w celu ominięcia 20 km objazdu - godzina 21 nie zachęcała do nabijania dodatkowych kilometrów. Kładłam się spać z przeświadczeniem dobrze wykorzystanego czasu.
A gdzie asfalty....© M.
Pozdrower!!!
Dane wycieczki:
Km: | 66.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kanarek - Sprzedany |
Zlepek
Środa, 20 kwietnia 2011 | dodano:28.04.2011Kategoria po 3M, praca - sama przyjemność, W szponach Kugu
Łagodnego brzmienia trochę....
&feature=related
Zabiegany tydzień, brak czasu na uzupełnienie statystyk... ale w końcu urlop to czas to nadgonić;) dystans z dojazdów do pracy.
Pozdrower!!!
&feature=related
Zabiegany tydzień, brak czasu na uzupełnienie statystyk... ale w końcu urlop to czas to nadgonić;) dystans z dojazdów do pracy.
Pozdrower!!!
Dane wycieczki:
Km: | 75.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kugu - ostre koło |
Zabiegana niedziela
Niedziela, 17 kwietnia 2011 | dodano:17.04.2011Kategoria 0.00 - 49.99 km, po 3M, W szponach Kugu
Dzisiaj ten utwór mi towarzyszył....
&feature=related
Nic szczególnego się nie działo, może poza wieczorną mgłą, która spowiła Gdańsk w tak szybkim tempie i stworzyła mroczny nastrój, że jedynce co chciałam to jak najszybciej dojechać do domu!
Pozdrower!!!
&feature=related
Nic szczególnego się nie działo, może poza wieczorną mgłą, która spowiła Gdańsk w tak szybkim tempie i stworzyła mroczny nastrój, że jedynce co chciałam to jak najszybciej dojechać do domu!
Pozdrower!!!
Dane wycieczki:
Km: | 30.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kugu - ostre koło |
BT Gdańsk XC
Sobota, 16 kwietnia 2011 | dodano:17.04.2011Kategoria 0.00 - 49.99 km, Arab, po 3M, w towarzystwie, XC
Nowo odkryty - co utwór to lepszy....
&feature=related
Co tu dużo pisać.... pojechałam sobie na start na Abrahama - zapisałam się i czekałam na godzinę zero! Pierwsze moje zawody MTB i to do tego XC a nie maraton... ,,Jak spaść to z wysokiego konia;)"
Siostra przyszła mi pokibicować i podtrzymać na duchu, przy okazji popstrykała parę fotek, efekt:
Start chwila po 12, zawodniczek trochę na starcie się zebrało... Asia zagaduje mnie, abym nie uciekła:) Pierwsza górka do pokonania, udało się nawet nie zejść z roweru... jednak to co stało się chwilę później było dla mnie szokiem... dwie dziewczyny miały kraksę zjeżdżając z pierwszej górki... nie wiem ile stałam i patrzyłam na to co się działo. Ktoś krzyknął, żeby dzwonić po karetkę - miałam komórkę, więc zrobiłam z niej użytek - Pan dyspozytor jednak nie za bardzo chciał współpracować, z resztą ktoś ze zgłoszeniem mnie uprzedził... Dziewczynami zajęli się dwaj mężczyźni. Powoli zjechałam na dół... przyznam się, że w tym momencie odechciało mi się jechać dalej, nie wiem ile straciłam na tą całą akcję, ale wybiła mnie z rytmu totalnie, później było tylko gorzej. Kolejny podjazd - trzy gleby (tak, tak - normę wywrotek w spd wyrobiłam na wyścigu za wszystkie czasy) wpięcie się na miękkim przełożeniu, gdy jest jeszcze do tego pod górkę - to wcale nie jest łatwe. Dorobiłam się dziary na łydce od przedniej zębatki.... Gdy w końcu wpięłam się w te głupie pedały i zaczęłam jechać - byle jak ale do przodu - powiedziałam sobie, że ukończę ten wyścig, nie ma - nie poddam się! Będę ostatnia (z resztą tak się stało) ale ukończę go....
Zjazdy trochę ostrożnie... Udało się dojechać do mety z trochę mieszanymi uczuciami...
Wnioski po wszystkim: jeszcze sporo pracy przede mną..... oj słabo ze mną, słabo...
Kto wie, może kolejny start już w maju;)
Po południu jeszcze trochę szwendania po Gdańsku w przemiłym towarzystwie Kasieńki!
Pozdrower!!!
&feature=related
Co tu dużo pisać.... pojechałam sobie na start na Abrahama - zapisałam się i czekałam na godzinę zero! Pierwsze moje zawody MTB i to do tego XC a nie maraton... ,,Jak spaść to z wysokiego konia;)"
Siostra przyszła mi pokibicować i podtrzymać na duchu, przy okazji popstrykała parę fotek, efekt:
Może jeszcze ucieknę i nikt nie zauważy...;)© R.M.
Pogaduchy przed startem© R.M.
Pierwsza pętla za mną...© R.M.
Start chwila po 12, zawodniczek trochę na starcie się zebrało... Asia zagaduje mnie, abym nie uciekła:) Pierwsza górka do pokonania, udało się nawet nie zejść z roweru... jednak to co stało się chwilę później było dla mnie szokiem... dwie dziewczyny miały kraksę zjeżdżając z pierwszej górki... nie wiem ile stałam i patrzyłam na to co się działo. Ktoś krzyknął, żeby dzwonić po karetkę - miałam komórkę, więc zrobiłam z niej użytek - Pan dyspozytor jednak nie za bardzo chciał współpracować, z resztą ktoś ze zgłoszeniem mnie uprzedził... Dziewczynami zajęli się dwaj mężczyźni. Powoli zjechałam na dół... przyznam się, że w tym momencie odechciało mi się jechać dalej, nie wiem ile straciłam na tą całą akcję, ale wybiła mnie z rytmu totalnie, później było tylko gorzej. Kolejny podjazd - trzy gleby (tak, tak - normę wywrotek w spd wyrobiłam na wyścigu za wszystkie czasy) wpięcie się na miękkim przełożeniu, gdy jest jeszcze do tego pod górkę - to wcale nie jest łatwe. Dorobiłam się dziary na łydce od przedniej zębatki.... Gdy w końcu wpięłam się w te głupie pedały i zaczęłam jechać - byle jak ale do przodu - powiedziałam sobie, że ukończę ten wyścig, nie ma - nie poddam się! Będę ostatnia (z resztą tak się stało) ale ukończę go....
Zjazdy trochę ostrożnie... Udało się dojechać do mety z trochę mieszanymi uczuciami...
Wnioski po wszystkim: jeszcze sporo pracy przede mną..... oj słabo ze mną, słabo...
Kto wie, może kolejny start już w maju;)
Po południu jeszcze trochę szwendania po Gdańsku w przemiłym towarzystwie Kasieńki!
Pozdrower!!!
Dane wycieczki:
Km: | 45.00 | Km teren: | 14.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Arab |
Leń....
Piątek, 15 kwietnia 2011 | dodano:15.04.2011Kategoria 0.00 - 49.99 km, Arab, po 3M, praca - sama przyjemność
Z półki eksperyment.....
Dwa dni zebrane w jednym.... nie ma co pisać, po pracy do serwisu wyregulować przerzutki w Arabie.... od dwóch dni pochłaniam tylko makaron;D Czas trochę odpocząć po ciężkim tygodniu!
Pozdrower!!!
Dwa dni zebrane w jednym.... nie ma co pisać, po pracy do serwisu wyregulować przerzutki w Arabie.... od dwóch dni pochłaniam tylko makaron;D Czas trochę odpocząć po ciężkim tygodniu!
Pozdrower!!!
Dane wycieczki:
Km: | 48.50 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Arab |
Zderzenie z rzeczywistością
Wtorek, 12 kwietnia 2011 | dodano:13.04.2011Kategoria 0.00 - 49.99 km, Arab, po 3M, praca - sama przyjemność, treningi, w towarzystwie
Skoro po polsku wczoraj, to może tym razem Raz Dwa Trzy...
Pochmurna pogoda nie napawa optymizmem, chcę słońce..... i trochę wyższe temperatury;) w długich spodniach nawet zimno... Na Grunwaldzkiej mijanka z Marchosem;)
Na Arabie do pracy jechało się zadowalająco dobrze;) może z takim wyjątkiem, że mam za mocno sprężyny w pedałach ustawione i bloki strasznie ciężko się wypinają, po południu trzeba będzie to wyeliminować.
Na 16 pędzę do Wrzeszcza. Po drodze niespodziewane spotkanie z koleżanką z teamu, dalej jedziemy już razem na Abrahama. O 17 rozpoczęcie treningu przed sobotnim BT. Nie powiem, mam pietra przed tymi górkami, które piętrzyły się już na samym początku lasu. Ogólnie grupka chętnych na objazd trasy dość liczna. Obstawiam tyły, co nie wyszło mi na dobre – wlekę się pod górkę, wlekę się z górki – z obawy żeby nie wylądować na drzewie..... hmmm koniec końców – grupa mi gdzieś ginie w lesie, robię samotnie nie długą traskę i wracam do domu, zrezygnowana i załamana brakiem wszystkiego, kondycji i umiejętności. W czwartek tam wrócę – podejście drugie.... nie dam się tak łatwo;)
Pozdrower!!!
Pochmurna pogoda nie napawa optymizmem, chcę słońce..... i trochę wyższe temperatury;) w długich spodniach nawet zimno... Na Grunwaldzkiej mijanka z Marchosem;)
Na Arabie do pracy jechało się zadowalająco dobrze;) może z takim wyjątkiem, że mam za mocno sprężyny w pedałach ustawione i bloki strasznie ciężko się wypinają, po południu trzeba będzie to wyeliminować.
Na 16 pędzę do Wrzeszcza. Po drodze niespodziewane spotkanie z koleżanką z teamu, dalej jedziemy już razem na Abrahama. O 17 rozpoczęcie treningu przed sobotnim BT. Nie powiem, mam pietra przed tymi górkami, które piętrzyły się już na samym początku lasu. Ogólnie grupka chętnych na objazd trasy dość liczna. Obstawiam tyły, co nie wyszło mi na dobre – wlekę się pod górkę, wlekę się z górki – z obawy żeby nie wylądować na drzewie..... hmmm koniec końców – grupa mi gdzieś ginie w lesie, robię samotnie nie długą traskę i wracam do domu, zrezygnowana i załamana brakiem wszystkiego, kondycji i umiejętności. W czwartek tam wrócę – podejście drugie.... nie dam się tak łatwo;)
Pozdrower!!!
Dane wycieczki:
Km: | 40.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Arab |
Normowy poniedziałek
Poniedziałek, 11 kwietnia 2011 | dodano:12.04.2011Kategoria 0.00 - 49.99 km, po 3M, praca - sama przyjemność
Lubię strasznie Myslovitz....;)
Z rana spiesznie do pracy, chyba jeszcze nigdy tak szybko nie pokonałam tego dystansu – szok;)
Miły akcent na początek dnia: gdy stałam na światłach na Kartuskiej zrównałam się z samochodem, w którym jechało 6 robotników do roboty, nie zwracałam na nich uwagi – zielone światło – ruszam ostro pod górkę. Słyszę, że samochód nie ma zamiaru mnie wyprzedzić, w końcu zrównuje się ze mną, a z okna wystają dwie ręce: w jednej butelka wody, a w drugiej powiewa chusteczka oraz dopingujące krzyki z wnętrza auta! Uśmiałam się – chłopaki poprawili mi humor rewelacyjnie!
Po południu trochę zmokłam, nie tak jak ostatnio ale jednak. Do domu dojeżdżam na flaku.... wieczorem nie chciało mi się zmieniać dętki, Kanarek trochę na to poczeka.
Jutro jazda na Arabie! A po południu trening w terenie – oby tylko błota za dużego nie było!
Pozdrower!!!
Z rana spiesznie do pracy, chyba jeszcze nigdy tak szybko nie pokonałam tego dystansu – szok;)
Miły akcent na początek dnia: gdy stałam na światłach na Kartuskiej zrównałam się z samochodem, w którym jechało 6 robotników do roboty, nie zwracałam na nich uwagi – zielone światło – ruszam ostro pod górkę. Słyszę, że samochód nie ma zamiaru mnie wyprzedzić, w końcu zrównuje się ze mną, a z okna wystają dwie ręce: w jednej butelka wody, a w drugiej powiewa chusteczka oraz dopingujące krzyki z wnętrza auta! Uśmiałam się – chłopaki poprawili mi humor rewelacyjnie!
Po południu trochę zmokłam, nie tak jak ostatnio ale jednak. Do domu dojeżdżam na flaku.... wieczorem nie chciało mi się zmieniać dętki, Kanarek trochę na to poczeka.
Jutro jazda na Arabie! A po południu trening w terenie – oby tylko błota za dużego nie było!
Pozdrower!!!
Dane wycieczki:
Km: | 25.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kanarek - Sprzedany |
Niedzielny poranek...;)
Niedziela, 10 kwietnia 2011 | dodano:10.04.2011Kategoria 0.00 - 49.99 km, Arab, po 3M
Brody Chłopaki mają w dechę.... tylko na głośno - inaczej nie ma efektu;D
&NR=1
Z rana słońce bystro świeciło - wiedziałam, że muszę wykorzystać ten czas na przetestowanie Araba (tak właśnie nazwałam krossa - wszystko za sprawą tego, że jak wracałam z wycieczki, poklepałam go po górnej rurze w taki sposób jak głaszcze się konia po dobrze wykonanym skoku!)
Sesja nad morzem;D
Później trochę w teren... w drodze powrotnej spotkałam Romjana – chwila pogawędki i w długą do domu.
Jazda z amorem to zupełnie inna bajka – wszystkie nierówności, dziury wyłapuje rewelacyjnie. Chociaż brakuje mi przyspieszenia, które jest na ostrym albo szosie. Dziwnie mi tak gdy patrzę na przednie koło i zamiast cienkiej oponki widzę 6 cm protektor, który buczy na asfalcie jak rozjuszony szerszeń. Pozycja też jest trochę inna, nie jestem tak pochylona, brakuje mi możliwości zgięcia się i złapania kiery w dolny chwyt... mam nadzieję, że szybko się przyzwyczaję.
Pozdrower!!!
&NR=1
Z rana słońce bystro świeciło - wiedziałam, że muszę wykorzystać ten czas na przetestowanie Araba (tak właśnie nazwałam krossa - wszystko za sprawą tego, że jak wracałam z wycieczki, poklepałam go po górnej rurze w taki sposób jak głaszcze się konia po dobrze wykonanym skoku!)
Sesja nad morzem;D
Arab© Kuguar
Arab© Kuguar
Później trochę w teren... w drodze powrotnej spotkałam Romjana – chwila pogawędki i w długą do domu.
Jazda z amorem to zupełnie inna bajka – wszystkie nierówności, dziury wyłapuje rewelacyjnie. Chociaż brakuje mi przyspieszenia, które jest na ostrym albo szosie. Dziwnie mi tak gdy patrzę na przednie koło i zamiast cienkiej oponki widzę 6 cm protektor, który buczy na asfalcie jak rozjuszony szerszeń. Pozycja też jest trochę inna, nie jestem tak pochylona, brakuje mi możliwości zgięcia się i złapania kiery w dolny chwyt... mam nadzieję, że szybko się przyzwyczaję.
Pozdrower!!!
Dane wycieczki:
Km: | 10.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Arab |