Sezon 2010 rozpoczęty....;)
Sobota, 27 lutego 2010 | dodano:27.02.2010Kategoria 0.00 - 49.99 km, po 3M, W szponach Kugu
Dwóch Mistrzów, czego można chcieć więcej.......:)
W końcu..... wyprowadziłam Kugu na spacer. A może to on mnie. Nie jest to ważne!
Uważam sezon rowerowy 2010 za oficjalnie rozpoczęty!!! teraz będzie już tylko lepiej.
Kierunek: Gdynia Redłowo.
Tempo: ślimacze
Nie widziałam powodu dla którego miałam się spieszyć, jeśli po 5 minutach takiej jazdy byłabym mokra:D więc wlekłam się, tak tak, wlekłam! Obserwowałam sobie ludzi którzy również wyszli na spacer zaczerpnąć świeżego powietrza, biegaczy, chodziarzy, rowerzystów którzy mnie mijali z mokrymi tyłkami... hihi;)
Kałuże które czasami przyszło pokonywać ciągnęły się niekiedy przez całą szerokość chodnika dobrych kilka metrów:D nie chciałam dzisiaj też jakoś zbytnio cisnąć z tempem, po tych dwóch miesiącach przerwy jednak o czymś takim jak kondycja nie mogłam marzyć. Odwiedziłam koleżankę w pracy, posiedziałam chwilkę i ruszyłam w drogę powrotną.
Pokręciłam się jeszcze po co ładniej wyglądających ścieżkach rowerowych, zahaczyłam o sklep rowerowy i z narzędziami. I wróciłam do domku szczęśliwa i zadowolona z wypadu:):)
W torbie miałam aparat i z taką też myślą jechałam aby trochę pofocić - jednak żaden sensowny pomysł na zdjęcie w tematach które potrzebowałam nie przyszedł do głowy i aparat nawet obiektywu z plecaka nie wychylił:) Może jutro!!!
Pozdrower!!!
W końcu..... wyprowadziłam Kugu na spacer. A może to on mnie. Nie jest to ważne!
Uważam sezon rowerowy 2010 za oficjalnie rozpoczęty!!! teraz będzie już tylko lepiej.
Kierunek: Gdynia Redłowo.
Tempo: ślimacze
Nie widziałam powodu dla którego miałam się spieszyć, jeśli po 5 minutach takiej jazdy byłabym mokra:D więc wlekłam się, tak tak, wlekłam! Obserwowałam sobie ludzi którzy również wyszli na spacer zaczerpnąć świeżego powietrza, biegaczy, chodziarzy, rowerzystów którzy mnie mijali z mokrymi tyłkami... hihi;)
Kałuże które czasami przyszło pokonywać ciągnęły się niekiedy przez całą szerokość chodnika dobrych kilka metrów:D nie chciałam dzisiaj też jakoś zbytnio cisnąć z tempem, po tych dwóch miesiącach przerwy jednak o czymś takim jak kondycja nie mogłam marzyć. Odwiedziłam koleżankę w pracy, posiedziałam chwilkę i ruszyłam w drogę powrotną.
Pokręciłam się jeszcze po co ładniej wyglądających ścieżkach rowerowych, zahaczyłam o sklep rowerowy i z narzędziami. I wróciłam do domku szczęśliwa i zadowolona z wypadu:):)
W torbie miałam aparat i z taką też myślą jechałam aby trochę pofocić - jednak żaden sensowny pomysł na zdjęcie w tematach które potrzebowałam nie przyszedł do głowy i aparat nawet obiektywu z plecaka nie wychylił:) Może jutro!!!
Pozdrower!!!
Dane wycieczki:
Km: | 39.52 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kugu - ostre koło |
New image....:)
Piątek, 12 lutego 2010 | dodano:12.02.2010Kategoria majstrowanie, W szponach Kugu
Gruba warstwa kurzu zebrała się na tym utworku, ale ciągle gdzieś o nim pamiętałam, warto chyba przypomnieć. Pewnie na nie jednej prywatce złączył w czułych uściskach pary zakochanych...........
Koniec tygodnia powinien być leniwy, a tu proszę wręcz przeciwnie:D posprzątałam w pokoju, zrobiłam pranie. I w końcu pismo apelujące o założenia owijki na kierownicę nabrało mocy urzędowej (3.5 miesiąca rozpatrywania to zdecydowanie za długo :)
Jakość owinięcia nie jest może najlepsza (pierwszy raz miałam styczność z tym) ale staram się z całego serca.
Tak Kugu prezentował się z gołą kierą:
A to już efekt końcowy dzisiejszej zabawy:
Pozdrower!!!
Koniec tygodnia powinien być leniwy, a tu proszę wręcz przeciwnie:D posprzątałam w pokoju, zrobiłam pranie. I w końcu pismo apelujące o założenia owijki na kierownicę nabrało mocy urzędowej (3.5 miesiąca rozpatrywania to zdecydowanie za długo :)
Jakość owinięcia nie jest może najlepsza (pierwszy raz miałam styczność z tym) ale staram się z całego serca.
Tak Kugu prezentował się z gołą kierą:
A to już efekt końcowy dzisiejszej zabawy:
Pozdrower!!!
Dane wycieczki:
Km: | 0.01 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kugu - ostre koło |
,,A ty jedź lowelku....."
Czwartek, 11 lutego 2010 | dodano:11.02.2010Kategoria z humorem
Zajrzałam dzisiaj na półkę z m. filmową, cudowna muzyka, film również warty polecenia dla tych co lubią klimaty Dzikiego Zachodu....:) Gdzie honor czasami stanowił większą wartość niż pieniądze......
A teraz czas wytłumaczyć się z tego jakże dziwacznego tytułu:D
Wczoraj usłyszałam dowcip którego puenta towarzyszyła mi przez cały dzisiejszy dzień. A to sprawca zamieszania:
Pięcioletni chłopczyk idzie chodnikiem i pcha przed sobą rowerek i tak do niego mówi:
-Tak lowelku, piękna dziś pogoda. Jedź sobie lowelku bo musimy iść do szkoły.
Zatrzymał się przed przejściem dla pieszych i dalej coś do niego mówi:
-Teraz lowelku musimy się zatrzymać i poczekać na zielone światło.
Obok stała starsza babcia która się temu przysłuchiwała i nie powstrzymała się od komentarza:
-Taki duży chłopak a nie wymawia dobrze ,,R"!!
Chłopczyk tak na nią spojrzał i powiedział:
-Spierdzielaj Ty stara ruro!! A Ty lowelku jedź..........
Ach te dzisiejsze dzieci:D mam nadzieję, że nikogo nie dotknął ten żart, śmiech to zdrowie:D
Pewnie nie powiem nic odkrywczego ale dzisiejszy dzień jest wyjątkowy ale jednocześnie bardzo monotonny w swoim jadłospisie:
Śniadanie: pączki
II Śniadanie: pączki
Obiad: pączki
Kolacja:.....yhhyyyyyyy pączki:D
Zmieniało się tylko nadzienie:D
Idąc do pracy miałam już ułożony plan w główce, że po południu wrócę i ,,odpalę" Kugu. I skończyło się tylko na planach: od 14 rozszalała się śnieżyca i już w miarę przejezdne drogi znowu białe i z błotem, chodniki do kitu;/
Zapowiadało się fajnie a skończyło się jak zwykle..... W weekend drugie podejście:D nie dam się tak łatwo...:)
Jak nie ma kilometrów, miały być przemyślenia, hmmmm.... niestety przejedzenie nie wpływa za dobrze na procesy twórcze. Dzisiaj chyba nic z tego nie będzie.
Pozdrower!!!
A teraz czas wytłumaczyć się z tego jakże dziwacznego tytułu:D
Wczoraj usłyszałam dowcip którego puenta towarzyszyła mi przez cały dzisiejszy dzień. A to sprawca zamieszania:
Pięcioletni chłopczyk idzie chodnikiem i pcha przed sobą rowerek i tak do niego mówi:
-Tak lowelku, piękna dziś pogoda. Jedź sobie lowelku bo musimy iść do szkoły.
Zatrzymał się przed przejściem dla pieszych i dalej coś do niego mówi:
-Teraz lowelku musimy się zatrzymać i poczekać na zielone światło.
Obok stała starsza babcia która się temu przysłuchiwała i nie powstrzymała się od komentarza:
-Taki duży chłopak a nie wymawia dobrze ,,R"!!
Chłopczyk tak na nią spojrzał i powiedział:
-Spierdzielaj Ty stara ruro!! A Ty lowelku jedź..........
Ach te dzisiejsze dzieci:D mam nadzieję, że nikogo nie dotknął ten żart, śmiech to zdrowie:D
Pewnie nie powiem nic odkrywczego ale dzisiejszy dzień jest wyjątkowy ale jednocześnie bardzo monotonny w swoim jadłospisie:
Śniadanie: pączki
II Śniadanie: pączki
Obiad: pączki
Kolacja:.....yhhyyyyyyy pączki:D
Zmieniało się tylko nadzienie:D
Idąc do pracy miałam już ułożony plan w główce, że po południu wrócę i ,,odpalę" Kugu. I skończyło się tylko na planach: od 14 rozszalała się śnieżyca i już w miarę przejezdne drogi znowu białe i z błotem, chodniki do kitu;/
Zapowiadało się fajnie a skończyło się jak zwykle..... W weekend drugie podejście:D nie dam się tak łatwo...:)
Jak nie ma kilometrów, miały być przemyślenia, hmmmm.... niestety przejedzenie nie wpływa za dobrze na procesy twórcze. Dzisiaj chyba nic z tego nie będzie.
Pozdrower!!!
Dane wycieczki:
Km: | 0.01 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Sen zimowy.....
Poniedziałek, 8 lutego 2010 | dodano:08.02.2010Kategoria nierowerowo
Utwór, który ostatnio siedzi mi w główce i nie chce z niej uciec..... Czy lemury nie są cudowne......:) Ja się w nich zakochałam, a te oczy:D
Ostrzeżenie: dla osób które nie lubią patrzeć na robaczki, radzę tylko słuchać a nie oglądać:)
update: Ten filmik faktycznie bardziej pasuje... Dzięki Camelek:)
Długo mnie tu nie było - to prawda:) Co mam na swoje usprawiedliwienie? Hmmm.... za bardzo chyba nic, nie licząc tego, że ilość śniegu która przykryła Trójmiasto fizycznie uziemiła mnie w domu, a raczej Kugu....:) A i leń który ostatnio mnie dopadł też nie ułatwia mi życia:D co widać po tym, że rama jest w połowie wyszlifowana i czeka na dokończenie i nie może się doprosić.....:) Ale może co jakiś czas jakiś wpis z przemyśleniami wrzucę, aby muzyczkę uaktualnić i się przypomnieć, że żyję:)
Jestem pełna podziwu dla tych wszystkich osób które połykają w tą zimowa pogodę kilometry, mniej bądź więcej:) Wielki szacun dla Was i oby tak dalej:) dzięki temu, zawsze wieczorkiem jest co poczytać i pooglądać fotki!
Życzę udanych wypraw zimowych, tych bliższych i dalszych, aby rowerki dobrze spisywały się w tych zimowych warunkach i jak najmniej szwankowały:D Pozdrower!!!
Ostrzeżenie: dla osób które nie lubią patrzeć na robaczki, radzę tylko słuchać a nie oglądać:)
update: Ten filmik faktycznie bardziej pasuje... Dzięki Camelek:)
Długo mnie tu nie było - to prawda:) Co mam na swoje usprawiedliwienie? Hmmm.... za bardzo chyba nic, nie licząc tego, że ilość śniegu która przykryła Trójmiasto fizycznie uziemiła mnie w domu, a raczej Kugu....:) A i leń który ostatnio mnie dopadł też nie ułatwia mi życia:D co widać po tym, że rama jest w połowie wyszlifowana i czeka na dokończenie i nie może się doprosić.....:) Ale może co jakiś czas jakiś wpis z przemyśleniami wrzucę, aby muzyczkę uaktualnić i się przypomnieć, że żyję:)
Jestem pełna podziwu dla tych wszystkich osób które połykają w tą zimowa pogodę kilometry, mniej bądź więcej:) Wielki szacun dla Was i oby tak dalej:) dzięki temu, zawsze wieczorkiem jest co poczytać i pooglądać fotki!
Życzę udanych wypraw zimowych, tych bliższych i dalszych, aby rowerki dobrze spisywały się w tych zimowych warunkach i jak najmniej szwankowały:D Pozdrower!!!
Dane wycieczki:
Km: | 0.01 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Sobotni spacer z Tatkiem;)
Sobota, 16 stycznia 2010 | dodano:17.01.2010Kategoria nierowerowo
Co z tego, że każdy zna ten utwór, warto go jednak przypomnieć - dla mnie jest to po prostu mistrzostwo....
O nieludzkiej godzinie: 4.45 wsiadam w Skmkę do domu:D zdziwiłam się, że o tej porze tyle ludzi jeździ, chociaż w większości przypadku byli to młodzi którzy wracali z piątkowych imprez do domu;D Nasłuchałam się niestworzonych historii co im się nie przytrafiło, czego to nie robili, ile to nie wypili i jeden lepszy od drugiego.... w końcu sen wziął górę i usnęłam w objęciach Morfeusza! Przed końcową stacją konduktor budził wszystkich - ,,Proszę wstawać zbliżamy się do celu....;)"
Zrobiłam rodzicom miłą niespodziankę swoim przyjazdem...:)
Koło południa Tatko wyciągnął mnie na spacer, wziął sanki na nich 6 baniaków każdy po 5l i w drogę do pobliskiego źródełka po wodę:D ale spokojnie w kranie też leci normalnie... ta jest specjalnie tylko do herbaty i kawy...... Każda filiżanka na tej wodzie ma niepowtarzalny smak i aromat..:)
Nie obeszło się bez kilku zdjęć:
Miałam plan zabrać Kugu do domu i tam bawić się w malowanie - dostępność wszystkich narzędzi i ogólnie piwnicy z warsztatem jest dużym plusem - skończyło się tylko na planach i postanowieniu, że muszę się za to zabrać w tym tygodniu w Gdańsku!! I zabrałam się .....:)
Pozdrower!!!
O nieludzkiej godzinie: 4.45 wsiadam w Skmkę do domu:D zdziwiłam się, że o tej porze tyle ludzi jeździ, chociaż w większości przypadku byli to młodzi którzy wracali z piątkowych imprez do domu;D Nasłuchałam się niestworzonych historii co im się nie przytrafiło, czego to nie robili, ile to nie wypili i jeden lepszy od drugiego.... w końcu sen wziął górę i usnęłam w objęciach Morfeusza! Przed końcową stacją konduktor budził wszystkich - ,,Proszę wstawać zbliżamy się do celu....;)"
Zrobiłam rodzicom miłą niespodziankę swoim przyjazdem...:)
Koło południa Tatko wyciągnął mnie na spacer, wziął sanki na nich 6 baniaków każdy po 5l i w drogę do pobliskiego źródełka po wodę:D ale spokojnie w kranie też leci normalnie... ta jest specjalnie tylko do herbaty i kawy...... Każda filiżanka na tej wodzie ma niepowtarzalny smak i aromat..:)
Nie obeszło się bez kilku zdjęć:
Kaczuszka.... jest jak każdy widzi!© kuguar
Nie trzeba ode mnie uciekać, nie jestem straszna;D© kuguar
Gdzie strumyk płynie z wolna....;)© kuguar
Miałam plan zabrać Kugu do domu i tam bawić się w malowanie - dostępność wszystkich narzędzi i ogólnie piwnicy z warsztatem jest dużym plusem - skończyło się tylko na planach i postanowieniu, że muszę się za to zabrać w tym tygodniu w Gdańsku!! I zabrałam się .....:)
Pozdrower!!!
Dane wycieczki:
Km: | 0.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Zabiegany piątek....:)
Piątek, 8 stycznia 2010 | dodano:09.01.2010Kategoria 0.00 - 49.99 km, po 3M, W szponach Kugu, z humorem
Z racji tego, że dzisiaj jest dzień urodzin Króla - już 75, tego utworu nie mogło zabraknąć... Nogi same rwą się do tańca, w końcu mamy karnawał:D
Ostatnio często zasypiam do roboty, jakoś doba jest dla mnie za krótka:D ale na 8 zdążyłam:D Po robocie małe zakupy: kupiłam podkład i białą farbę aby pomalować ramę, w weekend będę działać:)
Szybko coś zjadłam i na rower: najpierw do koleżanki zawieść jej jedną rzecz a następnie do siostry. Miałam tylko chwilę u niej zabawić, wyszło trochę dłużej i do tego dostałam pracę na wieczór: do przerysowania projekcik na kalkę - Trochę przypomniały mi się czasy studenckie gdy spało się po 2 h na dobę aby zdążyć z oddaniem sprawozdania albo wykończeniem projektu:D
A teraz patrzę rano na budzik i nie ma przewrócę się na rugi bok i powiem sobie: ,,Nie dzisiaj nie idę - może nie będzie listy na wykładzie" Nie ma, że boli trzeba wstać i tyle. Tylko 20 dni urlopu i koniec:D
Na zakończenie krótki żarcik, w końcu śmiech to zdrowie:
Na...pity jak bombowiec policjant zatrzymuje samochód i zwraca się do
kierującego: "Wise tu wóch kierujących jenym pojastem". Na co
kierujący odpowiada: " Alee to jesze nie powót szeby nas koorrdonem
otaszaś"
Pozdrower!!
Ostatnio często zasypiam do roboty, jakoś doba jest dla mnie za krótka:D ale na 8 zdążyłam:D Po robocie małe zakupy: kupiłam podkład i białą farbę aby pomalować ramę, w weekend będę działać:)
Szybko coś zjadłam i na rower: najpierw do koleżanki zawieść jej jedną rzecz a następnie do siostry. Miałam tylko chwilę u niej zabawić, wyszło trochę dłużej i do tego dostałam pracę na wieczór: do przerysowania projekcik na kalkę - Trochę przypomniały mi się czasy studenckie gdy spało się po 2 h na dobę aby zdążyć z oddaniem sprawozdania albo wykończeniem projektu:D
A teraz patrzę rano na budzik i nie ma przewrócę się na rugi bok i powiem sobie: ,,Nie dzisiaj nie idę - może nie będzie listy na wykładzie" Nie ma, że boli trzeba wstać i tyle. Tylko 20 dni urlopu i koniec:D
Na zakończenie krótki żarcik, w końcu śmiech to zdrowie:
Na...pity jak bombowiec policjant zatrzymuje samochód i zwraca się do
kierującego: "Wise tu wóch kierujących jenym pojastem". Na co
kierujący odpowiada: " Alee to jesze nie powót szeby nas koorrdonem
otaszaś"
Pozdrower!!
Dane wycieczki:
Km: | 8.25 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kugu - ostre koło |
W nadzieji, że to już ostatni raz....:)
Środa, 6 stycznia 2010 | dodano:06.01.2010Kategoria majstrowanie, W szponach Kugu
Trochę energetycznego brzmienia....:)
Po pracy od razu poszłam odebrać ostre...:) Już czekało na mnie zrobione na stojaku. No dobra spodziewałam się, że może tak to wyglądać ale myślałam jednak, że będzie gorzej. Miski przyspawane są na amen i nic ich nie ruszy:D
Oczami wyobraźni miejsca czarne widzę już zamalowane białą farbą i wszystko będzie grało:D Może na pierwszy rzut oka to wygląda strasznie - jak patrzę ogólnie na rower to nawet nie rzuca się ten element - można rzec, że jest to specjalnie przyciemnione:D
Mam nadzieję, że to już koniec przygody z suportem i teraz już będzie z górki:D Od teraz wpisy tylko z wycieczek:D nic tylko jeździć:D
Na koniec zasłyszany dowcip:
<em>Zastanawiali się na Ukrainie,co posadzić wokół Czarnobyla.
-Buraki
-Nie,bo krowy pozdychają.
-No to może ziemniaki.
-Nie,bo się ludzi potruje.
-Wiem!Posadzimy tytoń,a na papierosach napiszemy
"Minister Zdrowia ostrzega po raz ostatni". </em>
Pozdrower!!!
Po pracy od razu poszłam odebrać ostre...:) Już czekało na mnie zrobione na stojaku. No dobra spodziewałam się, że może tak to wyglądać ale myślałam jednak, że będzie gorzej. Miski przyspawane są na amen i nic ich nie ruszy:D
NoWy IMaGe....:)© kuguar
Oczami wyobraźni miejsca czarne widzę już zamalowane białą farbą i wszystko będzie grało:D Może na pierwszy rzut oka to wygląda strasznie - jak patrzę ogólnie na rower to nawet nie rzuca się ten element - można rzec, że jest to specjalnie przyciemnione:D
Mam nadzieję, że to już koniec przygody z suportem i teraz już będzie z górki:D Od teraz wpisy tylko z wycieczek:D nic tylko jeździć:D
Na koniec zasłyszany dowcip:
<em>Zastanawiali się na Ukrainie,co posadzić wokół Czarnobyla.
-Buraki
-Nie,bo krowy pozdychają.
-No to może ziemniaki.
-Nie,bo się ludzi potruje.
-Wiem!Posadzimy tytoń,a na papierosach napiszemy
"Minister Zdrowia ostrzega po raz ostatni". </em>
Pozdrower!!!
Dane wycieczki:
Km: | 2.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kugu - ostre koło |
Feniks.............:D
Wtorek, 5 stycznia 2010 | dodano:05.01.2010Kategoria W szponach Kugu, majstrowanie
Oj jak było mi się dzisiaj trudno zdecydować jaki motyw muzyczny wrzucić... czy te gitarki nie są rewelacyjne, głośniki trochę radzę podkręcić...:)
Po pracy poleciałam odebrać kliszę z wywołania, w 90% jestem z niej zadowolona. Zawsze zostaje ta niepewność czy wszystko się udało:) Nie mówię, że cyfrówki są złe, ale jednak klisza ma swój klimat:) A to jedno ze zdjęć: moi rodzice, którzy tak dzielnie znoszą różne zwariowane pomysły swojej córki. I pewnie jeszcze nie jedno wymyślę....
Najbardziej tata mnie ,,zastrzelił" smsem który dostałam wieczorem 31 grudnia: [...]Fantastyczny pomysł na Sylwestra! Dziadek jeździł rowerem, później ja - a sztafeta musi jechać dalej!!! Do Siego![...]
Rowerowa tradycja w rodzinie nie zaginie.
Gdy zjadłam obiad, zaprowadziłam O.K do serwisu. Tam już Panowie są przyzwyczajeni, że widza mnie przynajmniej raz w tygodniu, zawsze coś mnie do nich sprowadza.
Diagnoza: miska suportu musi zostać zaspawana na całym obwodzie, nie tylko w jednym miejscu - to za mało. Okazało się, że za dużo mam pary w nogach - śmiechu warte hihi:) Po tym zabiegu nie będzie siły aby to zniszczyć. Chociaż znając mnie to nigdy nic nie wiadomo.
Jedyny minus: z mufy zejdzie biała farba, i mogą być spawy widoczne. Ale już mam pomysł aby to w miarę zakryć. Jutro odbiór i mam nadzieję, że po południu gdzieś w końcu się przejadę przewietrzyć:)
Pozdrower!!!
Po pracy poleciałam odebrać kliszę z wywołania, w 90% jestem z niej zadowolona. Zawsze zostaje ta niepewność czy wszystko się udało:) Nie mówię, że cyfrówki są złe, ale jednak klisza ma swój klimat:) A to jedno ze zdjęć: moi rodzice, którzy tak dzielnie znoszą różne zwariowane pomysły swojej córki. I pewnie jeszcze nie jedno wymyślę....
Najwspanialsi rodzice na świecie...:)© kuguar
Najbardziej tata mnie ,,zastrzelił" smsem który dostałam wieczorem 31 grudnia: [...]Fantastyczny pomysł na Sylwestra! Dziadek jeździł rowerem, później ja - a sztafeta musi jechać dalej!!! Do Siego![...]
Rowerowa tradycja w rodzinie nie zaginie.
Gdy zjadłam obiad, zaprowadziłam O.K do serwisu. Tam już Panowie są przyzwyczajeni, że widza mnie przynajmniej raz w tygodniu, zawsze coś mnie do nich sprowadza.
Diagnoza: miska suportu musi zostać zaspawana na całym obwodzie, nie tylko w jednym miejscu - to za mało. Okazało się, że za dużo mam pary w nogach - śmiechu warte hihi:) Po tym zabiegu nie będzie siły aby to zniszczyć. Chociaż znając mnie to nigdy nic nie wiadomo.
Jedyny minus: z mufy zejdzie biała farba, i mogą być spawy widoczne. Ale już mam pomysł aby to w miarę zakryć. Jutro odbiór i mam nadzieję, że po południu gdzieś w końcu się przejadę przewietrzyć:)
Pozdrower!!!
Dane wycieczki:
Km: | 0.01 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kugu - ostre koło |
Szklana pułapka.....:)
Sobota, 2 stycznia 2010 | dodano:02.01.2010Kategoria 0.00 - 49.99 km, po 3M
Generalnie pioseneczka nie pozorna, ale w głowie potrafi siedzieć długo....
Plan na dziś: odwiedzić Kasię, odebrać od niej rower i zawieść go koledze od którego go pożyczyłam... Śnieg cały czas padał, nie ułatwiał mi zadania...:)
Wyruszam koło 15 na Skmę. Dzisiaj kolejna scenka rodzajowa zaobserwowana w przedziale:
Nie ważne na jakiej stacji - wsiada chłopak z dziewczyną, wiek około 21-23 lata. Siadają koło siebie. On cały czas czule trzyma jej dłoń w swojej aby nie marzła. Dziewczyna jakaś naburmuszona. On czule pyta się jej:
- Co się stało??
Ona tylko jak obrażona królewna odwraca od niego twarz w stronę okna, nic nie mówi.
- Słońce, co się dzieje? - nie daje za wygraną.
Dalej twardo patrzy w okno.....
Chłopak daje za wygraną. Wtedy ona łaskawie się odezwała:
- Bo zapomniałeś o naszej miesięcznicy....:D
Przerażenie na twarzy chłopaka - Co to jest miesięcznica? - pyta się
I się zaczęło tłumaczenie, a dlaczego zapomniałeś, wymówki....
Czasami takie pary są naprawdę pocieszne, uśmiałam się w duchu i trochę zrobiło mi się szkoda tego chłopaka, dostać burę prawie za nic....:D
U Kasi kawka, pogaduchy:) ale czas szybko leciał i się szybko ściemniło:) spakowałam co miałam, oddałam co trzeba i w drogę:D
Trasa od Redłowa do Sopotu wzdłuż Al. Niepodległości, na deptaku byłam nie lada atrakcją:
- Patrz rower:D - co rusz słyszałam za sobą:D
No kurcze, nie jest jakiś super mróz, padał trochę śnieg - ale to nie powód aby jechać z rowerem Skmką:D i z niego rezygnować....:)
Wbiłam się na ścieżkę wzdłuż Morza i tutaj niestety czyhała na mnie pułapka....Szklana. Cała trasa rowerowa była przykryta warstewką śniegu a pod nim czysty lód, pewna że szerokie opony z bieżnikiem wyratują mnie z każdej opresji jechałam sobie w miarę równym tempem do czasu jednego zakrętu.....
Kolejna wywrotka na ten sam bok co w czwartek. Tym razem lewe kolano bolało i boli dalej... Jutro pewnie siniaki będą się mienić wszystkimi kolorami tęczy hihi:D
Dalej od Brzeźna jechałam już baaaaaaaardzo ostrożnie. Rowerek odstawiłam - plan wykonany. Mogłam spokojnie wrócić do domu, deptaną dwójką:D
Pozdrower!!!
Plan na dziś: odwiedzić Kasię, odebrać od niej rower i zawieść go koledze od którego go pożyczyłam... Śnieg cały czas padał, nie ułatwiał mi zadania...:)
Wyruszam koło 15 na Skmę. Dzisiaj kolejna scenka rodzajowa zaobserwowana w przedziale:
Nie ważne na jakiej stacji - wsiada chłopak z dziewczyną, wiek około 21-23 lata. Siadają koło siebie. On cały czas czule trzyma jej dłoń w swojej aby nie marzła. Dziewczyna jakaś naburmuszona. On czule pyta się jej:
- Co się stało??
Ona tylko jak obrażona królewna odwraca od niego twarz w stronę okna, nic nie mówi.
- Słońce, co się dzieje? - nie daje za wygraną.
Dalej twardo patrzy w okno.....
Chłopak daje za wygraną. Wtedy ona łaskawie się odezwała:
- Bo zapomniałeś o naszej miesięcznicy....:D
Przerażenie na twarzy chłopaka - Co to jest miesięcznica? - pyta się
I się zaczęło tłumaczenie, a dlaczego zapomniałeś, wymówki....
Czasami takie pary są naprawdę pocieszne, uśmiałam się w duchu i trochę zrobiło mi się szkoda tego chłopaka, dostać burę prawie za nic....:D
U Kasi kawka, pogaduchy:) ale czas szybko leciał i się szybko ściemniło:) spakowałam co miałam, oddałam co trzeba i w drogę:D
Trasa od Redłowa do Sopotu wzdłuż Al. Niepodległości, na deptaku byłam nie lada atrakcją:
- Patrz rower:D - co rusz słyszałam za sobą:D
No kurcze, nie jest jakiś super mróz, padał trochę śnieg - ale to nie powód aby jechać z rowerem Skmką:D i z niego rezygnować....:)
Wbiłam się na ścieżkę wzdłuż Morza i tutaj niestety czyhała na mnie pułapka....Szklana. Cała trasa rowerowa była przykryta warstewką śniegu a pod nim czysty lód, pewna że szerokie opony z bieżnikiem wyratują mnie z każdej opresji jechałam sobie w miarę równym tempem do czasu jednego zakrętu.....
Kolejna wywrotka na ten sam bok co w czwartek. Tym razem lewe kolano bolało i boli dalej... Jutro pewnie siniaki będą się mienić wszystkimi kolorami tęczy hihi:D
Dalej od Brzeźna jechałam już baaaaaaaardzo ostrożnie. Rowerek odstawiłam - plan wykonany. Mogłam spokojnie wrócić do domu, deptaną dwójką:D
Pozdrower!!!
Dane wycieczki:
Km: | 19.50 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Rowerowy Sylwester.....:)
Czwartek, 31 grudnia 2009 | dodano:01.01.2010Kategoria 0.00 - 49.99 km, W szponach Kugu, w towarzystwie
Na początek bardzo POZYTYWNY filmik z kawałkiem dobrej muzyczki... fajna inicjatywa:D
Nie brałam aparatu, dlatego muszę się posiłkować na zdjęciach wrzuconych przez innych uczestników wyprawy.
Relację oraz foty można znaleźć na tej stronie.
Trasa: Rumia- Osłonino- Rzucewo- Puck- Władysławowo- Chałupy- Kuźnice- Chałupy- Władysławowo- Puck- Żelistrzewo- Mrzezino- Rumia
Niestety z ekipą dojechałam tylko do Pucka, ale wszystko po kolei:D
Udało mi się namówić również na wyprawę koleżankę Kasię. O 19 wsiadamy w Skmkę na Politechnice, miłe zaskoczenie w ostatnim wagonie od Gdańska jadą pierwsi śmiałkowie wyprawy;) Ustawienie rowerów, przedstawienie się. Na kolejnych stacjach wsiadali następni uczestnicy:D
Punkt 20.00 ruszamy z Rumi w drogę. Jako grupa byliśmy nie lada atrakcją dla przechodniów, trochę ze zdziwieniem i niedowierzaniem odprowadzali nas wzrokiem - inni życzyli udanej wyprawy:D fajna sprawa:D
3km za Rumią niestety ekipa się uszczupla o Kasię, która jednak podejmuje decyzję o powrocie.
Reszta śmiałków jedzie dalej. I tu ma miejsce mój widowiskowy upadek:D
Droga generalnie cały czas biała, nagle widzę ciemną powierzchnię, myślę sobie, goła ziemia. Niestety okazało się to Czarnym Złem (czytaj lód) - moje ,,super ekstra, zimowe" opony nie dały rady:D leżałam jak długa.....;D Michał i Krzysiek pomogli mi się z tego pozbierać, na szczęście tylko delikatnie stłuczone lewe kolano - to jeszcze mogłam przeżyć, gorzej jak by poszła butelka szampana:D
Księżyc przyświecał drogę, jechało się rewelacyjnie. Do momentu gdy przyszła pora na Klify... Generalnie udało się, ale nie było łatwo! Dzielnie na końcu towarzyszył mi Krzysztof, któremu dziękuję za pożyczenie czołówki i pomoc. W końcu koniec - gdy zobaczyłam płaską ścieżkę rowerową buzia sama mi się śmiała - niemalże jak moja ,,Ziemia Obiecana":D
W końcu Puck. Mały przystanek aby się posilić, wypić coś ciepłego, uzupełnić zapasy energii. Każdy dzielił się tym co miał i to było miłe;] I dalej w trasę ścieżką rowerową.
Kawałek za Puckiem mój suport odmówił posłuszeństwa. (zdjęcie zrobione już następnego dnia jak przyjechałam do domu)
Pożegnałam się z ekipą tą która była bardziej z tyłu i ze smutną miną z buta wróciłam w stronę miasta mając nadzieję, że szybko znajdę dworzec i coś akurat będzie jechać w stronę Gdańska. Jednak godzina 23 nie napawała mnie optymizmem. Stało się inaczej.....
Spotkałam dwie miłe starsze panie które zapytałam się o drogę na dworzec. Tak się w czuły w całą sytuację, że niemalże chciały mnie u siebie przenocować, ale skończyło się na spaniu na plebani przy kościele Świętych Apostołów Piotra i Pawła.
Dostałam wygodne łóżko, świeżą pościel, możliwość korzystania z łazienki, ręcznik, nawet proboszcz chciał przynieść telewizor abym nie nudziła się w taką noc - jednak za to podziękowałam. Ogólnie przesympatycznie zostałam przyjęta. Dałam znać Grupie, że już jestem bezpieczna, obdzwoniłam znajomych z życzeniami noworocznymi. O 24 popatrzyłam prze okno na pokaz fajerwerków i poszłam grzecznie spać, trochę z żalem w sercu, że nie jestem teraz na molo z całą ekipą....
Przed 8 wstałam na śniadanie, które zjadłam w towarzystwie gosposi, proboszcza oraz pieska który mieszkał na plebani. I całe śniadanie wpatrzony był we mnie błagalnymi oczami abym mu dała chociaż mały kawałek. Nie złamałam się....
Pożegnałam się, serdecznie podziękowałam za gościnę i poszłam na dworzec.
Miasto wyglądało jak wymarte, wszędzie walało się pełno śmieci, na ryneczku jeszcze unosił się odór rozlanego piwska pomieszanego z szampanem.... Samochodów brak, ludzi również. Na dworcu czekała tylko jedna osoba. Pociąg przyjechał punktualnie. W Gdyni Głównej miałam mieć 5 min do Skmki, niestety przyjechała za szybko, albo osobowy miał opóźnienie.... Kolejna za godzinę, nic to!! Z buta ruszyłam w stronę Gdańska... Wsiadłam dopiero w Redłowie.
I tak oto zakończyła się moja przygoda Sylwestrowej Nocy!!! Na pewno nie raz ją jeszcze będę miło wspominać!
Teraz znów czeka mnie naprawa rowerku! Kugu chwilowo uziemiony:D
Pomyślności w 2010 roku!!!! Pozdrower!!!
Nie brałam aparatu, dlatego muszę się posiłkować na zdjęciach wrzuconych przez innych uczestników wyprawy.
Relację oraz foty można znaleźć na tej stronie.
Trasa: Rumia- Osłonino- Rzucewo- Puck- Władysławowo- Chałupy- Kuźnice- Chałupy- Władysławowo- Puck- Żelistrzewo- Mrzezino- Rumia
Niestety z ekipą dojechałam tylko do Pucka, ale wszystko po kolei:D
Udało mi się namówić również na wyprawę koleżankę Kasię. O 19 wsiadamy w Skmkę na Politechnice, miłe zaskoczenie w ostatnim wagonie od Gdańska jadą pierwsi śmiałkowie wyprawy;) Ustawienie rowerów, przedstawienie się. Na kolejnych stacjach wsiadali następni uczestnicy:D
Punkt 20.00 ruszamy z Rumi w drogę. Jako grupa byliśmy nie lada atrakcją dla przechodniów, trochę ze zdziwieniem i niedowierzaniem odprowadzali nas wzrokiem - inni życzyli udanej wyprawy:D fajna sprawa:D
3km za Rumią niestety ekipa się uszczupla o Kasię, która jednak podejmuje decyzję o powrocie.
Reszta śmiałków jedzie dalej. I tu ma miejsce mój widowiskowy upadek:D
Droga generalnie cały czas biała, nagle widzę ciemną powierzchnię, myślę sobie, goła ziemia. Niestety okazało się to Czarnym Złem (czytaj lód) - moje ,,super ekstra, zimowe" opony nie dały rady:D leżałam jak długa.....;D Michał i Krzysiek pomogli mi się z tego pozbierać, na szczęście tylko delikatnie stłuczone lewe kolano - to jeszcze mogłam przeżyć, gorzej jak by poszła butelka szampana:D
Księżyc przyświecał drogę, jechało się rewelacyjnie. Do momentu gdy przyszła pora na Klify... Generalnie udało się, ale nie było łatwo! Dzielnie na końcu towarzyszył mi Krzysztof, któremu dziękuję za pożyczenie czołówki i pomoc. W końcu koniec - gdy zobaczyłam płaską ścieżkę rowerową buzia sama mi się śmiała - niemalże jak moja ,,Ziemia Obiecana":D
W końcu Puck. Mały przystanek aby się posilić, wypić coś ciepłego, uzupełnić zapasy energii. Każdy dzielił się tym co miał i to było miłe;] I dalej w trasę ścieżką rowerową.
Kawałek za Puckiem mój suport odmówił posłuszeństwa. (zdjęcie zrobione już następnego dnia jak przyjechałam do domu)
Rozwalony suport...© kuguar
Pożegnałam się z ekipą tą która była bardziej z tyłu i ze smutną miną z buta wróciłam w stronę miasta mając nadzieję, że szybko znajdę dworzec i coś akurat będzie jechać w stronę Gdańska. Jednak godzina 23 nie napawała mnie optymizmem. Stało się inaczej.....
Spotkałam dwie miłe starsze panie które zapytałam się o drogę na dworzec. Tak się w czuły w całą sytuację, że niemalże chciały mnie u siebie przenocować, ale skończyło się na spaniu na plebani przy kościele Świętych Apostołów Piotra i Pawła.
Dostałam wygodne łóżko, świeżą pościel, możliwość korzystania z łazienki, ręcznik, nawet proboszcz chciał przynieść telewizor abym nie nudziła się w taką noc - jednak za to podziękowałam. Ogólnie przesympatycznie zostałam przyjęta. Dałam znać Grupie, że już jestem bezpieczna, obdzwoniłam znajomych z życzeniami noworocznymi. O 24 popatrzyłam prze okno na pokaz fajerwerków i poszłam grzecznie spać, trochę z żalem w sercu, że nie jestem teraz na molo z całą ekipą....
Przed 8 wstałam na śniadanie, które zjadłam w towarzystwie gosposi, proboszcza oraz pieska który mieszkał na plebani. I całe śniadanie wpatrzony był we mnie błagalnymi oczami abym mu dała chociaż mały kawałek. Nie złamałam się....
Pożegnałam się, serdecznie podziękowałam za gościnę i poszłam na dworzec.
Miasto wyglądało jak wymarte, wszędzie walało się pełno śmieci, na ryneczku jeszcze unosił się odór rozlanego piwska pomieszanego z szampanem.... Samochodów brak, ludzi również. Na dworcu czekała tylko jedna osoba. Pociąg przyjechał punktualnie. W Gdyni Głównej miałam mieć 5 min do Skmki, niestety przyjechała za szybko, albo osobowy miał opóźnienie.... Kolejna za godzinę, nic to!! Z buta ruszyłam w stronę Gdańska... Wsiadłam dopiero w Redłowie.
I tak oto zakończyła się moja przygoda Sylwestrowej Nocy!!! Na pewno nie raz ją jeszcze będę miło wspominać!
Teraz znów czeka mnie naprawa rowerku! Kugu chwilowo uziemiony:D
Pomyślności w 2010 roku!!!! Pozdrower!!!
Dane wycieczki:
Km: | 28.00 | Km teren: | 5.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kugu - ostre koło |