tekst alternatywny
kuguar LOGO

Informacje

baton rowerowy bikestats.pl

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy kuguar.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2010

Dystans całkowity:1142.11 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:20
Średnio na aktywność:57.11 km
Więcej statystyk

Soczewki....

Poniedziałek, 13 września 2010 | dodano:13.09.2010Kategoria nierowerowo, popierdółki, teksty by kuguar, z humorem
Utwór przy którym nie umiem zachować się spokojnie.... warto przypomnieć!


Nakładanie soczewek!

Małe przypomnienie dla osób, które swój pierwszy raz mają za sobą i przestroga dla tych co o tym myślą – macie jeszcze szansę – możecie się uratować!

Soczewki, małe gówniane gnidy, przez które dzisiaj nabawiłem się zmarszczki na czole oraz kilku siwych włosów. Ale wszystko po kolei, nie uprzedzajmy faktów.

Podobno pierwsze zakładanie nigdy nie jest proste i może trwać nawet do pół godziny – przynajmniej tyle kolega z tym walczył. ,,Mięczak – pokaże mu jak to robią prawdziwi mężczyźni! Co to dla mnie. Z większymi problemami człowiek sobie dawał radę to teraz tym bardziej pójdzie szybko i sprawnie! W końcu wybudowałem dom, spłodziłem syna, żyję już 10 lat z jedna kobieta – to z taka błahostką tez sobie poradzę na momencie! Kupiłem opakowanie 7 par jednorazowych soczewek, jak spodoba mi się ta zabawa – to wtedy zainwestuje w trwalsze. O jaki ja byłem głupi, głupi, głupi....!!!

Patrzysz na opakowanie, instrukcja napisana drobnym maczkiem. ,,Mniejszym się nie dało – co za patałachy, przecież czytają to ludzie którzy maja problemy ze wzrokiem – powinno być napisane kobyłami - a to nie – żeby człowiekowi zawsze pod górkę!” Jakoś doczytałeś: umyć ręce, następnie soczewkę nałożyć na palec odpowiednia strona. ,,Pffy, każdy głupi wie, ze jest tylko jedna strona!” Czytasz dalej: Delikatnie zawinąć powiekę do góry…. ,,Ze co proszę!” i nałożyć delikatnie palcem soczewkę i przycisnąć do źrenicy. ,,Chyba upadli na głowę!!! Wywinąć to ja sobie mogę rękaw w koszuli jak mi jest gorąco, ale nie powiekę;p szorować palcem po źrenicy - oko jest do patrzenia a nie do wpychania paluchów! To ja dziękuję za taką zabawę – trzeba się szanować!!”

,,Niech to szlag! Żona się obudziła i pyta się jak mi idzie;/ przecież nie przyznam się, że spasowałem po przeczytaniu instrukcji... No dobra podejście drugie.”

Wyciągasz opakowanie, wygląda jak toffee, tylko ze sreberkiem u góry, które trzeba ściągnąć. Zdzierasz sreberko jednym sprawnym ruchem – wylewa się jakiś płyn, ale w środku nic nie było.... ,,Co jest grane – oszukali mnie czy jak....” Zostało jeszcze 13.... Drugi raz sreberko zdejmujesz delikatniej... ,,Okej w pojemniczku jest jakiś płyn, ale kuźwa tam nic nie pływa... – patałachy sprzedali mi jakiś bubel!” Oglądasz pod światło, dalej nic! ,,No ja pitolę – co za łoś ze mnie, żeby grubą kasę płacić za wodę, jakaś trefna partia czy jak?” Idziesz pomarudzić trochę żonie jaki to świat jest zły. Ta się już na progu śmieje z Ciebie. Wkłada palca do wody i wyciąga coś - małą giętką ,,meduzę” – to znaczy soczewkę. ,,No dobra – taką małą pchłę ewentualnie mogę włożyć sobie do oka!” Stanowczo odmawiasz pomocy i rad od żony – przecież w tym nie może być nic trudnego. Znów coś mówiła o odpowiedniej stronie. „Uwzięli się z tym czy jak?”

Idąc do łazienki, połowa wody z pojemniczka się już wylała, soczewka na szczęście jest w środku. Starasz się ją wyciągnąć - mała glista jest śliska i się opiera! ,,Kuźwa te pojemniczki powinny mieć różne rozmiary, moje pace są trochę większe od kobiecych.” Wody zostało tylko kilka kropel, reszta jest już na podłodze! Ale masz tego małego gnojka na placu. Czas się z nim rozprawić i pokazać gdzie jego miejsce! Stajesz przed lustrem, łapiesz powiekę, otwierasz szeroko oko i wpychasz palca z soczewką. Gdy już jesteś blisko oka – ciach, jedno mrugnięcie i po akcji! Soczewka gdzieś spadła – ,,No ja pieprzę! Przecież tego się nie da!” Oko samo się broni przed ciałem stałym. Pierwsze koty za płoty – ale gdzie ta menda spadła!” Przeszukałeś całą podłogę i kuźwa nic – rozpłynęła się. ,,Nic to, mam jeszcze 12.... Na pewno teraz się uda!”

Otwierasz pojemniczek, grzebiesz paluchem, wyciągasz wywłokę i znów to samo – tym razem mocniej trzymasz powiekę aby spryciara nie wyrwała się tak łatwo! Zbliżasz palec do oka, zauważyłeś ciekawą zależność – im szerzej otwierasz oko – proporcjonalnie do tego rozwarcia rozdziawiasz buzię. ,,Kurde a śmiałem się z żony jak maluje rzęsy....!”

Trzymasz mocno powiekę, wywróciłeś gałkę do góry - ,,Co za shit, przecież nic nie widzę....!” Paluch zamiast w gałkę trafia w brew. Zaciskasz zęby – ponownie gnoja układasz na palec, trzymasz powiekę i zaczynasz od nowa! Tym razem wcelowałeś dobrze, czujesz że dotykasz oka – mrugasz iiii.... soczewka się złożyła. ,,Nie przeżyję! Kuźwa! – wyrywa Ci się, już nawet nie kontrolujesz tego – jest to silniejsze od Ciebie. Już byłeś tak blisko! Powoli zaczynasz rozumieć o co w tym chodzi, patrzysz na zegarek – 10 min już się z tym męczysz. ,,No dobra, mam jeszcze 20 min aby być lepszym od tego buraka Kowalskiego!” Moczysz małego gnojka w wodzie, bo trochę się zrulował.... Czujesz jak oblewa Cię zimny pot na plecach.....

,,Po co komu takie zabawki – to tylko ludzie potrafią sobie utrudniać życie – ale jak już się za to zabrałem to tak łatwo nie odpuszczę! O nie! .......... Dla mnie nie ma rzeczy niemożliwych!”

Wyciągasz wywłokę z wody i znów powtarzasz czynności. Powieka już cię trochę boli od tego ściskania – ale cóż – żelazo w ogniu się hartuje!

Czujesz, że gnida jest na oku – tym razem nie puścisz powieki tak szybko – będziesz sprytniejszy – masujesz żeby przyległa, ale łajza się opiera – gdy wydaje Ci się, że jest okej zabierasz palca i co! ,,Ten cholerny dziad miał zostać na oku a nie kuźwa na moim palcu! No ja pitolę – oszaleję!”

Ocierasz pot z czoła, robi się to już mało śmieszne, nerwowo patrzysz na zegarek – 15 min męczarni za Tobą! Chcesz znów zaatakować oko, ale miarkujesz się, że jeździsz pustym paluchem po źrenicy. ,,Ja pieprzę – gdzie znów mi ta menda polazła....!” Już nawet nie szukasz – tylko od razu otwierasz kolejny pojemniczek! Patrzysz w lustro – oko opuchnięte, czerwone – lepiej wyglądałeś po swoim kawalerskim. ,,Będę twardy, nie zniszczy mnie takie małe gówno.... w końcu podobno jest to wykonalne!” Głęboko oddychasz, starasz się uspokoić, ręce trzęsą Ci się jak przed podpisaniem aktu zawarcia małżeństwa. Z perspektywy czasu myślisz sobie, że to było nić w porównaniu do tego co wyprawiasz dzisiaj z okiem i to na własne życzenie!

Już nawet nie liczysz kolejnych podejść – oko łzawi, ledwo co widzisz. I w końcu zwycięstwo w 29 minucie ten mały gnojek przykleił się do oka – ze szczęścia nawet nie pamiętasz co zrobiłeś inaczej, że tym razem się posłuchał i został na gałce! Ważne, że cel został osiągnięty przed czasem...! Jutro będziesz zgrywać bohatera w robocie!
,,Ale kurde, ja pitolę – co do cholery!– miałem tak zajebiaszczo wyraźnie widzieć – a nie dość, że mnie coś uwiera i dropie w powiekę to widzę strasznie! Co za chiński bubel!” Lecisz do żony, dumny pochwalić się, że jednak się udało, ale również zapytać czemu masz takie dziwne objawy!

Żona tym razem przegięła! ,,Chyba się z tą mendą rozwiodę! – myślisz sobie” Zwija się ze śmiechu i przez łzy mamrocze – ,,Założyłeś tył na przód!”

,,Jak kuźwa tył na przód! – To nie sweter! Przecież ona jest identyczna w obydwu ułożeniach! – Żona nie przestaje rechotać, wręcz jeszcze większe ma napady śmiechu! ,,Tam jest taki rąbek” chyba dobrze zrozumiałeś! ,,Rąbek – srąbek! I co z tego!” Żona rękami trzyma się za brzuch....najchętniej udusiłbyś ropuchę gołymi rękami jak tu stoisz! Co za przemądrzałe stworzenie!

Diagnoza – jak najszybciej musisz ją ściągnąć! Z resztą i tak byś nie wytrzymał w nią całego dnia! Tym razem potulnie pytasz żony jak tą wywlokę ściągnąć z oka. Żona starała opanować śmiech – ale nie wychodziło jej to najlepiej.... ,,Kobieto ja tu cierpię! Weź się w garść! – nie wytrzymujesz!” To co usłyszałeś nie poprawiło Ci nastroju – palcami masz złapać soczewkę i ,,złuszczyć” z oka! ,,Złuszczyć to może mi się skóra po poparzeniu słonecznym! – Ja się tego nie pozbędę! – zaczynasz panikować!”

Lecisz do łazienki aby jakoś ściągnąć meduzę z Twojego pięknego oka! Znów zadzierasz powiekę, kciukiem i palcem wskazującym starasz się ją ,,złuszczyć”! Ale jak wtedy gadzina nie chciała dobrze przylgnąć tak teraz scaliła się z Twoim okiem i ani myśli drgnąć! ,,Szybciej bym całą gałkę wyciągnął niż mam teraz odłupać tego gnojka ze źrenicy!” Nie widzisz innej możliwości – po dobroci nie chciał, to zagramy nie fair!” Co z tego, że pisali aby nie używać paznokci! ,,Pieprzę zakazy! – inaczej nie pozbędę się tej wywłoki!” Dobrze, że wczoraj nie obciąłeś paznokci, bo serio wykałaczka poszła by w ruch!

Gałka jest czerwona jakbyś od kompa nie odchodził przez 3 doby.... W końcu po pół godzinie ściągnąłeś gadzinę! Gnida łaskawie zlazła z oka, padasz na krzesło bez sił! Ta godzina zdecydowanie należy do jednej z najgorszych w Twoim życiu i długo tak pozostanie! Ledwo co widzisz na lewe oko, ręce Ci się trzęsą – i wiesz, że jeśli nawet będą chcieli Ci dopłacać do tego - nigdy w życiu tych małych gnojków nie będziesz nosić! Nie chcesz kolejnych zmarszczek ani siwych włosów.... to jest sport dla twardzieli!

Pozdrowienia dla tych co wytrwali do końca!!!
Dane wycieczki:
Km:0.10Km teren:0.00 Czas:km/h:
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:

Niedzielne szwędanie.....

Niedziela, 12 września 2010 | dodano:12.09.2010Kategoria W szponach Kugu, po 3M, 100.00 - 149.99 km
A teraz spokojnie na koniec dnia.... cały dzień dzisiaj to pianino siedziało mi w głowie....


Nie mam siły już dzisiaj opisać niczego..... jutro coś więcej naskrobie;) ogólnie wszystko wykręcone w Trójmieście;D to tu to tam :)

Edit:

Z rana do kuzynki.... a przy okazji zabawa z Piotrusiem:D tym razem nie musiałam opowiadać bajek – lepszą frajdą okazało się spuszczenia i ponowne pompowanie powietrza w kole:D oraz sto pytań do Cioci:D
Oczywiście Mały najbardziej lubił spuszczać, bo po dwóch razach padł tekst:

-Ciociu to niech ciocia pompuje a ja będę tylko spuszczał:D bo Cioci tak to dobrze wychodzi;D
Naiwa ja... i co mi zostało.... pompowałam a Piotr tylko cyk palec na wentyl i po mojej pracy:D ehh... chyba po prostu mam słabość do niego;)
Kila pytań mnie rozwaliło na łopatki:

-A dlaczego ciocia ma tylko jeden hamulec, nie stać Cioci na więcej....? ;)
I weź tu teraz wytłumacz dziecku co to jest ostre koło, że i tak mam generalnie o jeden hamulec za dużo;)

-A dlaczego Ciocia ma takie sznureczki przy pedałach (czytaj noski)? Ktoś ciągnie za nie?
-A dlaczego ta lampka jest akurat przyczepiona tutaj?
-A dlaczego ten rower jest biały?
-A dlaczego jest takie małe siodełko?
-A dlaczego jak się tu przyciśnie to schodzi powietrze? A idzie ono przez te rurki do drugiego koła?
-A tą pompką można napompować balon?
Serio było ich więcej, ale teraz wszystkich już nie pamiętam....

Później na Wrzeszcz na jedną prezentację... a po południu mały trening i dzień zleciał...

Pozdrower!!!
Dane wycieczki:
Km:107.00Km teren:0.00 Czas:km/h:
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Kugu - ostre koło

Sobotnie kręcenie.....

Sobota, 11 września 2010 | dodano:11.09.2010Kategoria W szponach Kugu, po 3M, 0.00 - 49.99 km
Skoro ostatnio tak często goszczą u mnie wokalistki, to Khadji też nie możne zabraknąć....


To tu to tam, raz z rana dla rozruszania, a później wieczorem aby lepiej się spało.....

Pozdrower!!!
Dane wycieczki:
Km:44.00Km teren:0.00 Czas:km/h:
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Kugu - ostre koło

Piątek od tak.....

Piątek, 10 września 2010 | dodano:10.09.2010Kategoria W szponach Kugu, praca - sama przyjemność, po 3M, 0.00 - 49.99 km
Zasłyszane z dzisiejszej listy przebojów Trójki.....



Jak ja lubię piątki.... Od dwóch miesięcy nie mogłam się zmobilizować aby być wcześnie w robocie... dzisiaj się udało i po 13 już wolność... potrzebowałam więcej czasu do 15 aby pozałatwiać kilka spraw - na szczęście zwycięstwo;)

Do domu na obiad i na chwilę jeszcze na ścieżki trochę pośmigać... rozśmieszył mnie jeden Pan.... jechał sobie bardzo spokojnie około 15 km/h, ze znudzoną miną, bez werwy... nagle wyprzedają go dwie piękne blondynki na holendrach... w Pana wstępuje nowa energia, zmiana przerzutki i siadł na kole jednej... nie wiem jak się potoczyła dalej sytuacja ponieważ trójka zniknęła mi z oczu, siedząc na ławce nie miałam za dużego pola widzenia na ścieżkę....

Pozdrower!!!
Dane wycieczki:
Km:49.00Km teren:0.00 Czas:km/h:
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Kugu - ostre koło

Czwartkowe krecenie....

Czwartek, 9 września 2010 | dodano:09.09.2010Kategoria 50.00 - 99.99 km., po 3M, praca - sama przyjemność, W szponach Kugu
Dzisiaj totalnie na luzie i przyjemnie....;)


Dystans z wczoraj (standard 23.5 - praca) i dzisiejsze kręcenie 63.
Jeden z tych bardziej pozytywnych dni, w pracy super - minęło jak mgnienie.... po robocie w kilka miejsc, później na ścieżki budować formę;) przy okazji doradziłam jednemu starszemu Panu aby nie kupował sobie ostrego a raczej SS i faktycznie jak się przejechał kilka metrów na Kugu to stwierdził, ze on czasami musi odpocząć od pedałowania;D
Powrót wieczorem w deszczu.... ale i tak z uśmiechem na twarzy jak zawsze:D

Pozdrower!!!
Dane wycieczki:
Km:86.50Km teren:0.00 Czas:km/h:
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Kugu - ostre koło

Sam się nie wyczyści....

Wtorek, 7 września 2010 | dodano:07.09.2010Kategoria 0.00 - 49.99 km, po 3M, praca - sama przyjemność, W szponach Kugu, z humorem
Dość młoda grupa, ale wydaje mi się, że warto na nią zwrócić uwagę... ten utwór wkradł się na moja playlistę;)


Do pracy standardowo trochę zaspana.... Po robocie w kilka miejsc, dzisiaj miałam dzień ścigania, a to za samochodem, a to przegonić tramwaj lub rowerzystę który ,,śmiał" mnie wyprzedzić hihi;) może dlatego, że dziwne pokłady energii mnie nosiły....

Po południu oddalam zajęłam się myciem roweru - oj należało mu się dawno, ale jakoś czasu zawsze brakło. Dzisiaj ładnie wszystko wypucowałam - łańcuchowi tez się nie upiekło;) A na koniec najwięcej czasu straconego na odpowiednie nałożenie łańcucha aby był dobrze napięty, ale w końcu się udało bo dłuższych bojach...;/

To tak na zakończenie dowcip, który cały dzień wywoływał u mnie uśmiech na twarzy jak tylko go sobie przypominałam... z serii SF..

,,W kuchni stoi mąż przy zlewie i zaciekle szoruje szorstka ścierką patelnie teflonową. Wchodzi żona i krzyczy!
- Nie po teflonie!
- Sama jesteś ,,Poteflon" !! - odpowiada mąż!


Pozdrower!!!
Dane wycieczki:
Km:40.00Km teren:0.00 Czas:km/h:
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Kugu - ostre koło

Poniedziałkowo....

Poniedziałek, 6 września 2010 | dodano:06.09.2010Kategoria W szponach Kugu, praca - sama przyjemność, po 3M, 50.00 - 99.99 km.
To tak na przekór, bo lubię poniedziałki i uwielbiam ten serial.... po dłuższym oglądaniu ciężko później wytępić specyficzne poczucie humoru, które czasami może utrudniać życie...


W drodze do pracy musiałam przez dobre 5 min stać pod wiata przystanku - padało niemiłosiernie a doszczętnie mokra nie uśmiechało mi się zawitać do roboty...:) Poniedziałek szybko minął, do domu powrót przez Gdynię;D

A to Kaprys, który przez weekend nie opuszczał mnie na krok i jedna z jego min:
Mina Kaprysa nr 4 © Kuguar


Pozdrower!!!
Dane wycieczki:
Km:57.00Km teren:0.00 Czas:km/h:
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Kugu - ostre koło

Mamy weekend....

Piątek, 3 września 2010 | dodano:03.09.2010Kategoria W szponach Kugu, praca - sama przyjemność, po 3M, 50.00 - 99.99 km.
Dzisiaj troche ze staroci.... Marlena sie zdecydowanie do tego nadaje!!!


Do pracy, pozniej na chwile urwac sie w trakcie i do banku zalatwic jedna sprawe, co nie koniecznie okazalo sie proste.... jedna placowka zamknieta ze wzgledu na awarie pradu, w drugiej kolejka straszne, ale nie mialam wyjscia musialam swoje odczekac... po robocie jeszcze w kilka miejsce! Zachod slonca dzisiaj nieziemski.... jak to Sikor kiedys napisal - czulam sie jak w swiecei HDR.

Pozdrower!!!
Dane wycieczki:
Km:59.00Km teren:0.00 Czas:km/h:
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Kugu - ostre koło

NFZ..... na wesoło;)

Piątek, 3 września 2010 | dodano:03.09.2010Kategoria nierowerowo, popierdółki, z humorem, teksty by kuguar
W końcu przepisałam z tych karteczek kolejny wpis... ciężko było się rozczytać, ale się udało:)



Kiedyś, teraz dokładnie nie pamiętam gdzie – zobaczyłam pocieszne rozwinięcie tego skrótu: Narodowa Fabryka zgonów... hmm no dobra, może nie pocieszne ale tragiczne w swojej prawdziwości;)

Gdy człowiek cieszy się zdrowiem i nic go nie boli, nie łupie w krzyżu, chodzi, biega, jeździ na rowerze – nie zdaje sobie sprawy jakie ma szczęście i ile problemów go omija – np. z chodzeniem po przychodniach! Jeśli ma się więcej kasy – to spoko – wizyta u prywatnego doktora i po kłopocie. Przynajmniej tam człowiek wie, że zostanie wysłuchany do końca i na wszelkiego rodzaju dolegliwości nie dostanie przeciwbólowych – tylko faktycznie lek z prawdziwego zdarzenia, który pomoże – w większości przypadków – bo i z tym bywa różnie!
Ale z drugiej strony po jaką cholerę co miesiąc z naszych pensji zabierają nam składki zdrowotne skoro czasami na samą myśl pojawienia się w przychodni przechodzą mnie dreszcze...

Schody zaczynają się w momencie gdy faktycznie nie mamy już wyjścia i musimy udać się do lekarza, bo źle z nami. Wtedy okazuje się, że akurat teraz, skończyły się karteczki w książeczce RUM, a bez tego przybytku i tak nie mamy co się pokazywać w rejestracji! Teraz weź szukaj człowieku miejsca w którym dodrukują drogocenne strony – wiąże się to z wcześniejszym urwaniem z pracy – bo oczywiście urzędy tylko do 15 – później i tak czas trzeb odpracować w robocie. Gdy szczęśliwy w końcu masz jeszcze ciepłą książeczkę następnego dnia czeka jeszcze większe wyzwanie. Wiesz, że rejestracja od 7.00, więc zakładasz, że pojawiając się o 6.55 spokojnie zapewni Ci dostanie się do Twojego lekarza pierwszego kontaktu! Puchu marny – nigdy nie byłeś w większym błędzie!!!

Rano okazuje się, że kolejka do okienka wypełnia całe pomieszczenie poczekalni. Przecierasz zaspane oczy ze zdziwienia, ale nic to nie pomoże – oni nie znikną! Nie ma mowy o dostaniu się do lekarza dzisiaj! Dziadkowie i babcie ledwo trzymający się na nogach dzielnie bronią swojego miejsca w ogonku. Na próżno prośby i tłumaczenia, że brałeś dzień wolnego aby dostać się do doktora. Postraszą jeszcze laską i z wyrzutem powiedzą, że starszym należy się szacunek i ,,Ty młody szczyl” nie będziesz się rządzić, masz siły – możesz postać dłużej! Wkurzony wracasz do roboty i prosisz szefa o przesunięcie dnia wolnego. Jutro zaatakujesz ponownie! Myślisz sobie - ,,6.55 nie! To 6.25 musi być już okej – nie ma bata!”

Wstajesz rano niewyspany, na zewnątrz jeszcze ciemno jak w d... w nocy, ale powiedziałeś sobie, że tak łatwo nie odpuścisz. Jakoś dotarłeś do przychodzi – drogę pamiętasz jak przez sen, parkując auto zarysowałeś jeszcze bok o słupek – rysa głęboka jak rów Mariański, no trudno – dobrze, że nie ma ofiar w ludziach! Wchodzisz do poczekalni i w tym momencie wyrywa Ci się ,,O rzesz kuźwa.... – Nie wierzę!” Pomieszczenie jest tak samo pełne jak wczoraj. ,,No ja pitolę... Czy Ci ludzie nie mogą spać!” – rzucasz gromy w myślach! Jeszcze większe zdziwienie Cię ogarnia gdy zdajesz sobie sprawę, że kilka osób widziałeś wczoraj i na pewno dostali się do lekarza - ,,Co jest grane – chodzą do przychodni jak do kościoła, czy jak?”

Czekasz dzielnie na swoją kolej w ogonku – nawet nie chcesz już się pytać, czy ktoś wpuści Cię przed siebie – nie widzisz sensu.... Śmiejesz się w duchu bo przed 7 pojawia się podobny osobnik jak Ty wczoraj! Teraz już wiesz jaką miałeś minę gdy zobaczyłeś wypełnione po brzegi poczekalnię..... – mina naprawdę była bezbłędna!

Później pielęgniarka ma problem ze znalezieniem Twojej karty – przy remoncie przychodni gdzieś musieli ją zawieruszyć! Starasz się zachować spokój aby nie zacząć wrzeszczeć na nich! Stosujesz różne techniki relaksacyjne - głębokie wdechy i wydechy, liczysz do 10, powtarzasz sobie jak mantrę: ,,Jestem oazą spokoju. Pierdzielonym kuźwa wyluzowanym kwiatem Lotosu na jedwabistej tafli jeziora...!”

W końcu zwycięstwo! Dostajesz numerek i idziesz pod wskazany gabinet. Padasz bez sił na fotel pod pokojem i cierpliwie czekasz na swoją kolej. W głowie pustka, obija Ci się w makówce tylko jedna myśl – po co tak właściwie przyszedłeś i co tu robisz, skoro dolegliwości, które Cię nękały zdążyły ustąpić..... c.d.n.

Pozdrower!!!
Dane wycieczki:
Km:0.00Km teren:0.00 Czas:km/h:
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:

Standard....

Czwartek, 2 września 2010 | dodano:02.09.2010Kategoria 0.00 - 49.99 km, po 3M, praca - sama przyjemność, W szponach Kugu
Dzisiaj nie mam ochoty sluchac żadnego artysty - samo pianino i nic mi wiecej nie potrzeba do szczescia! (no dobra oszukuje, moze sprawnego kompa;p)

Do pracy z rana, sucha noga na szczescie;) Przez te wszystkie fronty chmur przetaczajace sie nad Trojmiastem ciagle patrze w niebo i nie moge sie nadziwic - jaka przyroda jest piekna! Niesamowite czasami sa ulozenia chmur!
Po robocie troche zalatwiania spraw na miescie....
Kugu w szponach © kuguar

Stocznia... © kuguar

Pozdrower!!! Dane wycieczki:
Km:36.00Km teren:0.00 Czas:km/h:
Pr. maks.:0.00Temperatura: HRmax:(%)HRavg(%)
Kalorie:kcalPodjazdy:mRower:Kugu - ostre koło

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl