Wpisy archiwalne w kategorii
w towarzystwie
Dystans całkowity: | 6358.21 km (w terenie 198.90 km; 3.13%) |
Czas w ruchu: | 22:58 |
Średnia prędkość: | 24.69 km/h |
Maksymalna prędkość: | 50.49 km/h |
Liczba aktywności: | 117 |
Średnio na aktywność: | 54.34 km i 5h 44m |
Więcej statystyk |
Wieczorne kręcenie
Czwartek, 14 lipca 2011 | dodano:15.07.2011Kategoria 0.00 - 49.99 km, Kanarek, po 3M, w towarzystwie
Skoro wakacje to czas na trochę żywsze rytmy....
&feature=related
Z rana nie dało rady jechać do pracy rowerem - deszcze i burza, które przeszły przez 3M skutecznie to utrudniały. Po południu nosiło mnie i musiałam pod wieczór wyjść na rower! Zmęczyłam się i dopiero wtedy mogłam spokojnie pójść spać!
Pozdrower!!!
&feature=related
Z rana nie dało rady jechać do pracy rowerem - deszcze i burza, które przeszły przez 3M skutecznie to utrudniały. Po południu nosiło mnie i musiałam pod wieczór wyjść na rower! Zmęczyłam się i dopiero wtedy mogłam spokojnie pójść spać!
Pozdrower!!!
Dane wycieczki:
Km: | 27.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kanarek - Sprzedany |
Wietrzenie teamego stroju...;)
Niedziela, 10 lipca 2011 | dodano:11.07.2011Kategoria 0.00 - 49.99 km, Arab, po 3M, w towarzystwie
Energetyczne chłopaki.....
Spokojna jazda alejkami - lansik pierwsza klasa;)
POzdrower!!!
Spokojna jazda alejkami - lansik pierwsza klasa;)
POzdrower!!!
Dane wycieczki:
Km: | 30.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Arab |
IV Bytowski Maraton Rodzinny
Sobota, 25 czerwca 2011 | dodano:02.07.2011Kategoria 50.00 - 99.99 km., Arab, w towarzystwie, maratony
Może tak.....
Kolejny maraton i znów porwałam sie na największy dystans. Czy dobrze - z perspektywy czasu uważam, że tak. Ostrzegali mnie, że trasa w miarę płaska ale bardzo piaszczysta. Jak zwykle uparłam się i koniec. Jednak to co przeżyłam przeszło moje oczekiwania. W życiu tyle po piachach nie przejechałam. No dobra w życiu w ogóle bardzo mało jeździłam po takim terenie - po prostu zawsze kończyło się to zakopaniem po pierwszym metrze i prowadzeniem roweru i przeklinaniem pod nosem. Tutaj powiedziałam sobie, że ten maraton wykorzystam jako naukę jazdy po piaskach i z takim założeniem pokonywałam trasę i kolejne etapy. Widzę, że rozpisałam się od tyłka strony a pominęłam początek.... ;)
Pogoda przed startem niezbyt optymistyczna, przelotne opady, chmury, brak słońca, zimny wiatr - ogólnie jakaś masakra pogodowa. Decyzja zapadła - jadę w bluzie - trudno najwyżej będę się pocić jak mysz, co z resztą nie miało miejsca, na trasie dziękowałam za długi rękaw....
Punkt 12 start ze stadionu. Pierwsze kilometry asfalt - staram się utrzymać z peletonem, udaje mi się to do momentu wjazdu w teren .... później jazda swoim tempem, walcząc z kolejnymi odcinkami piachów. Tereny piękne, lasy, łąki - i nawet udało mi się na trasie zjeść 3 poziomki - akurat rosły przy najgorszym piaszczystym podjeździe, gdzie i tak prowadziłam rower - taka minuta zwłoki na małe co nieco nie zrobiła mi różnicy w wyniku a ile radochy...;) jazda po piachach to strasznie ciekawe zjawisko. Gdy już mi się wydawało, że wiem jak prowadzić rower po tym badziewiu, życie dość brutalnie pokazało mi, że się mylę;) Pod koniec długiego okrążenia na jednym ze zjazdów poczułam się za pewni i zaliczyłam niezłego szlifa w trawę;) Siniak na udzie i tak się zrobił mimo miękkiego podłoża - wiele to nie pomogło. Tak sobie myślę, że ktoś kto by mnie obserwował boku miałby ubaw po pachy i to za darmola - ,,pływałam" na rowerze w niektórych miejscach jak pijana. Balans ciałem w kilku przypadkach uchronił mnie od jeszcze bardziej spektakularnych gleb niż wspomniany szlif. Ale i tak zabawy miałam co niemiara.
Miejsce nie ważne - liczy się kolejny ukończony start. Szacun dla koleżanek z Teamu - Asi i Gosi - które zajęły dwa pierwsze miejsca:)
Po dekoracji, losowaniu nagród i zasłużonym posiłku regeneracyjnym kolejna trasa. Rozjazd asfaltowy do domu. Te około 40 km byłoby okej gdyby nie wiało cały czas w twarz i ciągle prawie miałam pod górkę... grrr..... bardziej się zgrzałam na tej trasie niż na maratonie - fakt cisnęłam do domu ile fabryka.
Ogólnie dzień uważam za bardzo udany - oby więcej takich!
Pozdrower!!!
Kolejny maraton i znów porwałam sie na największy dystans. Czy dobrze - z perspektywy czasu uważam, że tak. Ostrzegali mnie, że trasa w miarę płaska ale bardzo piaszczysta. Jak zwykle uparłam się i koniec. Jednak to co przeżyłam przeszło moje oczekiwania. W życiu tyle po piachach nie przejechałam. No dobra w życiu w ogóle bardzo mało jeździłam po takim terenie - po prostu zawsze kończyło się to zakopaniem po pierwszym metrze i prowadzeniem roweru i przeklinaniem pod nosem. Tutaj powiedziałam sobie, że ten maraton wykorzystam jako naukę jazdy po piaskach i z takim założeniem pokonywałam trasę i kolejne etapy. Widzę, że rozpisałam się od tyłka strony a pominęłam początek.... ;)
Pogoda przed startem niezbyt optymistyczna, przelotne opady, chmury, brak słońca, zimny wiatr - ogólnie jakaś masakra pogodowa. Decyzja zapadła - jadę w bluzie - trudno najwyżej będę się pocić jak mysz, co z resztą nie miało miejsca, na trasie dziękowałam za długi rękaw....
Punkt 12 start ze stadionu. Pierwsze kilometry asfalt - staram się utrzymać z peletonem, udaje mi się to do momentu wjazdu w teren .... później jazda swoim tempem, walcząc z kolejnymi odcinkami piachów. Tereny piękne, lasy, łąki - i nawet udało mi się na trasie zjeść 3 poziomki - akurat rosły przy najgorszym piaszczystym podjeździe, gdzie i tak prowadziłam rower - taka minuta zwłoki na małe co nieco nie zrobiła mi różnicy w wyniku a ile radochy...;) jazda po piachach to strasznie ciekawe zjawisko. Gdy już mi się wydawało, że wiem jak prowadzić rower po tym badziewiu, życie dość brutalnie pokazało mi, że się mylę;) Pod koniec długiego okrążenia na jednym ze zjazdów poczułam się za pewni i zaliczyłam niezłego szlifa w trawę;) Siniak na udzie i tak się zrobił mimo miękkiego podłoża - wiele to nie pomogło. Tak sobie myślę, że ktoś kto by mnie obserwował boku miałby ubaw po pachy i to za darmola - ,,pływałam" na rowerze w niektórych miejscach jak pijana. Balans ciałem w kilku przypadkach uchronił mnie od jeszcze bardziej spektakularnych gleb niż wspomniany szlif. Ale i tak zabawy miałam co niemiara.
Miejsce nie ważne - liczy się kolejny ukończony start. Szacun dla koleżanek z Teamu - Asi i Gosi - które zajęły dwa pierwsze miejsca:)
Po dekoracji, losowaniu nagród i zasłużonym posiłku regeneracyjnym kolejna trasa. Rozjazd asfaltowy do domu. Te około 40 km byłoby okej gdyby nie wiało cały czas w twarz i ciągle prawie miałam pod górkę... grrr..... bardziej się zgrzałam na tej trasie niż na maratonie - fakt cisnęłam do domu ile fabryka.
Ogólnie dzień uważam za bardzo udany - oby więcej takich!
Pozdrower!!!
Dane wycieczki:
Km: | 97.00 | Km teren: | 52.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Arab |
Pod wiatr.....
Czwartek, 23 czerwca 2011 | dodano:23.06.2011Kategoria 100.00 - 149.99 km, Kanarek, treningi, w towarzystwie
To wykonanie baaardzo mi się podoba, ma swój klimat....
Trasa lekka i przyjemna po mierzei, wiatr trochę niestety dokuczał ale i tak jechało się dobrze. Przeprawa przez prom w Świbnie przypomniała mi zeszłoroczne Żuławy w Koło - w tym roku mam nadzieję, że zabawa równie będzie udana jak wtedy! W Sztutowie przystanek na przepyszne lody i ciastko. Powrót tym razem przez Kiezmark siódemką.....
Trasa lekka i przyjemna po mierzei, wiatr trochę niestety dokuczał ale i tak jechało się dobrze. Przeprawa przez prom w Świbnie przypomniała mi zeszłoroczne Żuławy w Koło - w tym roku mam nadzieję, że zabawa równie będzie udana jak wtedy! W Sztutowie przystanek na przepyszne lody i ciastko. Powrót tym razem przez Kiezmark siódemką.....
Dane wycieczki:
Km: | 109.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kanarek - Sprzedany |
Gdańsk & Lowe....
Niedziela, 19 czerwca 2011 | dodano:20.06.2011Kategoria 0.00 - 49.99 km, Arab, po 3M, treningi, w towarzystwie, maratony
Trochę muzyki filmowej........
&feature=related
Zmęczenie po maratonie z rana dało się odczuć a dzisiaj zamiast spokojnego rozjazdu start w kolejnym ,,wyścigu”.... Słońce ładnie świeciło, mimo zapowiadanego deszczu – nie spadła ani jedna kropla.... chyba, że potu na trasie;)
Dostaliśmy szczęśliwy numer startowy 7 - ale czy przyniosło to nam szczęście – chyba tak;) przed startem objazd trasy w celu trochę rozruszanie nóg i rozpoznania terenu...
Chwilę po 11 start... od początku ogień w granicach możliwości. Brakowało trochę świeżości w nogach – nie miałam na tyle siły aby depnąć tak jak chciałam, ale nie odpuściłam.... opłacało się, czwarte miejsce zdobyte i nagroda całkiem sympatyczna;) Akcja naprawdę bardzo fajna – szkoda, że tak mało takich imprez...
Pozdrower
&feature=related
Zmęczenie po maratonie z rana dało się odczuć a dzisiaj zamiast spokojnego rozjazdu start w kolejnym ,,wyścigu”.... Słońce ładnie świeciło, mimo zapowiadanego deszczu – nie spadła ani jedna kropla.... chyba, że potu na trasie;)
Dostaliśmy szczęśliwy numer startowy 7 - ale czy przyniosło to nam szczęście – chyba tak;) przed startem objazd trasy w celu trochę rozruszanie nóg i rozpoznania terenu...
Chwilę po 11 start... od początku ogień w granicach możliwości. Brakowało trochę świeżości w nogach – nie miałam na tyle siły aby depnąć tak jak chciałam, ale nie odpuściłam.... opłacało się, czwarte miejsce zdobyte i nagroda całkiem sympatyczna;) Akcja naprawdę bardzo fajna – szkoda, że tak mało takich imprez...
Pozdrower
Dane wycieczki:
Km: | 22.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Arab |
Objazd trasy maratonu....
Czwartek, 16 czerwca 2011 | dodano:20.06.2011Kategoria 50.00 - 99.99 km., Arab, po 3M, treningi, w towarzystwie
Może tak, ostatnio ich maglowałam.....
Standard do pracy – wyjątkowo dzisiaj jechało mi się z rana bardzo spokojnie, może z taką małą różnicą, że podniosło mi się ciśnienie przez jakiegoś buraka - kierowcę autobusu, który miał coś przeciwko, że jadę ulicą a nie chodnikiem.... jego argument: przecież to taka ruchliwa ulica, że nie ma miejsca tu jeszcze na rower.... zakazu nie było, więc jego argument jakoś nie zrobił na mnie wrażenia.....
Po robocie dojazd do Oliwy na teamowy objazd trasy Skandii... dobry miesiąc jechałam jakąś jedną wersję, która od obecnej zdecydowanie się różniła. Tempo miało być spokojne – w sam raz na zapoznanie trasy – niestety nie zawsze się tak udało. Trasa bardzo mi się podobała.... może poza jednym podjazdem i jednym zjazdem. Przełamałam się dzisiaj i pokonałam jeden naprawdę dość niebezpieczny zjazd – jeszcze teraz za bardzo nie wierzę, że odważyłam się to zrobić... najważniejsze, że się udało i podobało mi się to! Ciągle uczę się poruszania w terenie, z większym bądź mniejszym efektem – nie mi to oceniać na szczęście. Jeśli w sobotę będzie tak jak na dzisiejszym treningu to może nawet nie przyjadę ostatnia.... chociaż inaczej pokonywać trasę gdy nie ma ludzi, zawody jednak rządzą się swoimi prawami....
Szybki powrót przez miasto....
Pozdrower!!!
Standard do pracy – wyjątkowo dzisiaj jechało mi się z rana bardzo spokojnie, może z taką małą różnicą, że podniosło mi się ciśnienie przez jakiegoś buraka - kierowcę autobusu, który miał coś przeciwko, że jadę ulicą a nie chodnikiem.... jego argument: przecież to taka ruchliwa ulica, że nie ma miejsca tu jeszcze na rower.... zakazu nie było, więc jego argument jakoś nie zrobił na mnie wrażenia.....
Po robocie dojazd do Oliwy na teamowy objazd trasy Skandii... dobry miesiąc jechałam jakąś jedną wersję, która od obecnej zdecydowanie się różniła. Tempo miało być spokojne – w sam raz na zapoznanie trasy – niestety nie zawsze się tak udało. Trasa bardzo mi się podobała.... może poza jednym podjazdem i jednym zjazdem. Przełamałam się dzisiaj i pokonałam jeden naprawdę dość niebezpieczny zjazd – jeszcze teraz za bardzo nie wierzę, że odważyłam się to zrobić... najważniejsze, że się udało i podobało mi się to! Ciągle uczę się poruszania w terenie, z większym bądź mniejszym efektem – nie mi to oceniać na szczęście. Jeśli w sobotę będzie tak jak na dzisiejszym treningu to może nawet nie przyjadę ostatnia.... chociaż inaczej pokonywać trasę gdy nie ma ludzi, zawody jednak rządzą się swoimi prawami....
Szybki powrót przez miasto....
Pozdrower!!!
Dane wycieczki:
Km: | 74.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Arab |
Grand Prix TKKF Gdańsk Chełm...
Niedziela, 12 czerwca 2011 | dodano:20.06.2011Kategoria 0.00 - 49.99 km, Arab, po 3M, treningi, w towarzystwie, XC
Piosenka, która wprawia mnie w dobry nastrój....
&feature=channel
Kolejny start XC, a co se będę żałować, przecież tak to lubię.....:p Nie nastawiałam się dzisiaj na wiele – bardziej traktowałam to jako trening.... pogoda dopisała – słońce grzało mocno....
I tym razem nie obeszło się bez przygód na trasie... przerzutki coś nie chciały współpracować.... ale chociaż przejechałam dystans bez żadnego szlifu – może jedynie małe podparcie na jednym podjeździe..... ogólnie nie oceniam startu zbyt dobrze, mogłam dać z siebie więcej.... później zabawa w fotografa w czasie wyścigu kategorii mężczyzn - tam to dopiero była walka.....
Jakimś cudem udało się nawet stanąc na pudle, bo było miłym zaskoczeniem;)
Pozdrower!!!
&feature=channel
Kolejny start XC, a co se będę żałować, przecież tak to lubię.....:p Nie nastawiałam się dzisiaj na wiele – bardziej traktowałam to jako trening.... pogoda dopisała – słońce grzało mocno....
I tym razem nie obeszło się bez przygód na trasie... przerzutki coś nie chciały współpracować.... ale chociaż przejechałam dystans bez żadnego szlifu – może jedynie małe podparcie na jednym podjeździe..... ogólnie nie oceniam startu zbyt dobrze, mogłam dać z siebie więcej.... później zabawa w fotografa w czasie wyścigu kategorii mężczyzn - tam to dopiero była walka.....
Jakimś cudem udało się nawet stanąc na pudle, bo było miłym zaskoczeniem;)
Pozdrower!!!
Dane wycieczki:
Km: | 12.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Arab |
Wielki Przejazd Rowerowy
Niedziela, 5 czerwca 2011 | dodano:11.06.2011Kategoria W szponach Kugu, po 3M, 50.00 - 99.99 km., w towarzystwie
Dawno nie poszczany wykonawca - na pewno nie zapomniany....
&feature=related
Wielkie święto rowerzystów w 3M - kto ma rower ten na pewno dzisiaj na niego wsiadł i pojechał na miejsce zbiórki.... Pojawiło się naprawdę nas sporo - chyba rok wcześniej frekwencja nie była tak liczna. Sporo ludzi na ostrych się pojawiło - naprawdę fajnie w jednym miejscu zobaczyć tylu ostro-kołowców! Dzisiaj odstawiłam lans na całej linii.... Ostre, koszulka Lang Team i czarne szpilki:D a co w końcu jak szaleć to szaleć;D Jechało się naprawdę rewelacyjnie - sama się zaskoczyłam....
Po przejeździe na piknik z Ger-em... miało być po ubitych drogach w lesie - ,,oszukali mnie" - nie powiem, teren, ostre i szpilki to nie za dobre połączenie.... Ale nie poddałam się - potraktowałam to jako niezły trening siłowy!
Powrót po ognisku ścieżkami przez miasto - od razu lepiej;)
Nie powiem, niektórzy mieli pocieszne miny widząc kobietę w 8 cm szpilach na rowerze - ubaw miałam co nie miara z nich!
Pozdrower!!!
&feature=related
Wielkie święto rowerzystów w 3M - kto ma rower ten na pewno dzisiaj na niego wsiadł i pojechał na miejsce zbiórki.... Pojawiło się naprawdę nas sporo - chyba rok wcześniej frekwencja nie była tak liczna. Sporo ludzi na ostrych się pojawiło - naprawdę fajnie w jednym miejscu zobaczyć tylu ostro-kołowców! Dzisiaj odstawiłam lans na całej linii.... Ostre, koszulka Lang Team i czarne szpilki:D a co w końcu jak szaleć to szaleć;D Jechało się naprawdę rewelacyjnie - sama się zaskoczyłam....
Po przejeździe na piknik z Ger-em... miało być po ubitych drogach w lesie - ,,oszukali mnie" - nie powiem, teren, ostre i szpilki to nie za dobre połączenie.... Ale nie poddałam się - potraktowałam to jako niezły trening siłowy!
Kuguar w terenie....© K. Kochanowicz
Powrót po ognisku ścieżkami przez miasto - od razu lepiej;)
Nie powiem, niektórzy mieli pocieszne miny widząc kobietę w 8 cm szpilach na rowerze - ubaw miałam co nie miara z nich!
Pozdrower!!!
Dane wycieczki:
Km: | 56.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kugu - ostre koło |
Family Cup 2011 Sopot
Sobota, 4 czerwca 2011 | dodano:11.06.2011Kategoria 0.00 - 49.99 km, Arab, po 3M, w towarzystwie, XC
Uwaga Paolo śpiewa;D
&feature=relmfu
Z przyczyn ode mnie nie zależnych dwie imprezy mnie ominęły, tych zawodów sobie nie mogłam podarować;) kolejne XC, wolałabym w końcu jakiś maraton – ale jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma;) Z reszta sama nie wiem czy i maratony lubię;)
Słońce od rana mocno grzało, ilość zawodników przerosła oczekiwania organizatorów co miało później odbicie w lekkim opóźnieniu i zamieszaniu z godzinami startów.
Trasę prawie znałam z objazdów. Bałam się jednego miejsca, ale podobno zostało wyeliminowany – jak się później okazało – to nie była prawda i w tym właśnie miejscu zaliczyłam piękną wywrotkę. Nie powiem trochę z mojej winy – tłumaczyć się nie będę – ale na szczęście skończyło się tylko przeszlifowaną lewą nogą na kolanie i łydce oraz siniakiem na prawym udzie;D
Ale po kolei;) Start w porównaniu do BT udany - był ogień, ale na pierwszej górce weryfikacja – udało się wjechać z jednym przystankiem;) zdecydowanie lepiej idzie mi już wpinanie w pedały na miękkim przełożeniu – przynajmniej przy każdym podejściu nie kończy się to glebą:D
Strata minut z uwagi na pogubienie trasy, pozbieranie się z gleby, szwankującą tylną przerzutkę i hamulec i ogólnie jakaś niemoc po pierwszym okrążeniu... Jak się okazało po dojechaniu na metę – półtorej okrążenia jechałam z odpiętym tylnym zaciskiem – nie chcę myśleć co by się stało gdyby na jakimś korzeniu uciekło mi tylne koło....
Koniec końców – miłe zaskoczenie, nawet załapałam się na dyplom;D
Pozdrower!!!
&feature=relmfu
Z przyczyn ode mnie nie zależnych dwie imprezy mnie ominęły, tych zawodów sobie nie mogłam podarować;) kolejne XC, wolałabym w końcu jakiś maraton – ale jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma;) Z reszta sama nie wiem czy i maratony lubię;)
Słońce od rana mocno grzało, ilość zawodników przerosła oczekiwania organizatorów co miało później odbicie w lekkim opóźnieniu i zamieszaniu z godzinami startów.
Trasę prawie znałam z objazdów. Bałam się jednego miejsca, ale podobno zostało wyeliminowany – jak się później okazało – to nie była prawda i w tym właśnie miejscu zaliczyłam piękną wywrotkę. Nie powiem trochę z mojej winy – tłumaczyć się nie będę – ale na szczęście skończyło się tylko przeszlifowaną lewą nogą na kolanie i łydce oraz siniakiem na prawym udzie;D
Ale po kolei;) Start w porównaniu do BT udany - był ogień, ale na pierwszej górce weryfikacja – udało się wjechać z jednym przystankiem;) zdecydowanie lepiej idzie mi już wpinanie w pedały na miękkim przełożeniu – przynajmniej przy każdym podejściu nie kończy się to glebą:D
Strata minut z uwagi na pogubienie trasy, pozbieranie się z gleby, szwankującą tylną przerzutkę i hamulec i ogólnie jakaś niemoc po pierwszym okrążeniu... Jak się okazało po dojechaniu na metę – półtorej okrążenia jechałam z odpiętym tylnym zaciskiem – nie chcę myśleć co by się stało gdyby na jakimś korzeniu uciekło mi tylne koło....
Koniec końców – miłe zaskoczenie, nawet załapałam się na dyplom;D
Skupienie na trasie;)© K. Kochanowicz
Pozdrower!!!
Dane wycieczki:
Km: | 8.90 | Km teren: | 8.90 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Arab |
Objazd trasy Family Cup....
Czwartek, 2 czerwca 2011 | dodano:20.06.2011Kategoria 50.00 - 99.99 km., Arab, po 3M, praca - sama przyjemność, treningi, w towarzystwie
Czy Ona pięknie nie śpiewa....
Standard do pracy.... a po południu pędem do Sopotu na teamowy objazd trasy Family Cup. Niestety nie mogłam zostać na całym i po jednym okrążeniu się zmyłam.... tak wiem, migam się ale obowiązki wzywały!
Pozdrower!!!
Standard do pracy.... a po południu pędem do Sopotu na teamowy objazd trasy Family Cup. Niestety nie mogłam zostać na całym i po jednym okrążeniu się zmyłam.... tak wiem, migam się ale obowiązki wzywały!
Pozdrower!!!
Dane wycieczki:
Km: | 54.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Arab |