Wpisy archiwalne w kategorii
Arab
Dystans całkowity: | 2406.40 km (w terenie 268.90 km; 11.17%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Liczba aktywności: | 54 |
Średnio na aktywność: | 44.56 km |
Więcej statystyk |
Kierunek Gdynia.....
Niedziela, 18 września 2011 | dodano:18.09.2011Kategoria 0.00 - 49.99 km, Arab, po 3M, w towarzystwie
Coś co trochę rozrusza nogi po dzisiejszym dniu.....;)
&ob=av2n
Pogoda od rana nie zachęcała - gdzie to wczorajsze słońce;) Ale trzeba było w końcu ruszyć tyłek;) Dzisiaj kierunek Gdynia na akcje Dzień bez samochodu. Dobra organizacja - ciekawe atrakcje;) Dałam się namówić na start w wyścigu - szybki sprint na 800 m;D Ubaw co niemiara;D I nawet na medal się załapałam;) Płuca niestety dostały trochę w kość.... Między wyścigiem a dekoracją kawka w sympatycznym towarzystwie, czas zleciał na pogaduchach kolarskich;]
Powrót dość szybkim tempem aby uciec przed deszczem....
Pozdrower!!!
&ob=av2n
Pogoda od rana nie zachęcała - gdzie to wczorajsze słońce;) Ale trzeba było w końcu ruszyć tyłek;) Dzisiaj kierunek Gdynia na akcje Dzień bez samochodu. Dobra organizacja - ciekawe atrakcje;) Dałam się namówić na start w wyścigu - szybki sprint na 800 m;D Ubaw co niemiara;D I nawet na medal się załapałam;) Płuca niestety dostały trochę w kość.... Między wyścigiem a dekoracją kawka w sympatycznym towarzystwie, czas zleciał na pogaduchach kolarskich;]
Powrót dość szybkim tempem aby uciec przed deszczem....
Campa© Kuguar
Pozdrower!!!
Dane wycieczki:
Km: | 46.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Arab |
Pracowo.....
Wtorek, 9 sierpnia 2011 | dodano:09.08.2011Kategoria Arab, po 3M, praca - sama przyjemność
W głowie siedział dzisiaj mi ten utwór....
&
Mimo dużego wiatru jechało się wyśmienicie.... czasami mam wrażenie, że człowiek im bardziej jest zmęczony jest w stanie więcej z siebie wykrzesać;)
Pozdrower!!!
&
Mimo dużego wiatru jechało się wyśmienicie.... czasami mam wrażenie, że człowiek im bardziej jest zmęczony jest w stanie więcej z siebie wykrzesać;)
Pozdrower!!!
Dane wycieczki:
Km: | 58.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Arab |
Praca i lansik z Siostrą....
Wtorek, 19 lipca 2011 | dodano:23.07.2011Kategoria 50.00 - 99.99 km., Arab, Kanarek, po 3M, praca - sama przyjemność, w towarzystwie
Paulo gościł jakiś czas u mnie - przypadł mi wokal tego chłopaczka!
&feature=related
Z rana do roboty, nic szczególnego - po południu lans na alejkach z Siostrą! Na Kanarku po cywilnemu - nawet spd zostały w domu;) Siostrze przypadł Arab - z resztą bardzo dobrze jej się jechało;) W trakcie miłe spotkanie Drucika;)
Powrót wieczorem!
Pozdrower!!!
&feature=related
Z rana do roboty, nic szczególnego - po południu lans na alejkach z Siostrą! Na Kanarku po cywilnemu - nawet spd zostały w domu;) Siostrze przypadł Arab - z resztą bardzo dobrze jej się jechało;) W trakcie miłe spotkanie Drucika;)
Powrót wieczorem!
Pozdrower!!!
Dane wycieczki:
Km: | 55.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kanarek - Sprzedany |
Kuguar w Puszczy Darżlubskiej...
Niedziela, 17 lipca 2011 | dodano:23.07.2011Kategoria 50.00 - 99.99 km., Arab, w towarzystwie
Kontynuacja wakacyjnych rytmów...
&feature=related
Plan na dzisiaj - rajd w terenie. Towarzystwo wyborowe, pogoda wyśmienita, Arab na trasie nie zawiódł - czego chciceć więcej! Zachwyciłam się Puszczą Darżlubską - spokój cisza! Nie obeszło się na trasie bez delikatnych modyfikacji podstawowej wersji - nie miało to jednak większego wpływu.W połowie drogi popas nad jeziorem i odpoczynek w cieniu. Powrót w większości asfaltami.
Późnym popołudniem zjazd do domu. Trochę zmęczona - ale zadowolona z dobrze wykorzystanego dnia.
Pozdrower!!!
&feature=related
Plan na dzisiaj - rajd w terenie. Towarzystwo wyborowe, pogoda wyśmienita, Arab na trasie nie zawiódł - czego chciceć więcej! Zachwyciłam się Puszczą Darżlubską - spokój cisza! Nie obeszło się na trasie bez delikatnych modyfikacji podstawowej wersji - nie miało to jednak większego wpływu.W połowie drogi popas nad jeziorem i odpoczynek w cieniu. Powrót w większości asfaltami.
Późnym popołudniem zjazd do domu. Trochę zmęczona - ale zadowolona z dobrze wykorzystanego dnia.
Pozdrower!!!
Dane wycieczki:
Km: | 80.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Arab |
Tenis.....
Sobota, 16 lipca 2011 | dodano:16.07.2011Kategoria 0.00 - 49.99 km, Arab, po 3M, w towarzystwie, z humorem
Dalsze wakacyjne rytmy....
Z rana miał być ostry trening szosowy - jednak mała niedyspozycja nie pozwoliła na udział w nim... może jeszcze będzie okazja pojawić się tam. Po południu Arabem pod ściankę na Przymorzu gdzie miałam okazję pierwszy raz zagrać w tenisa - a raczej próbowałam jakoś utrzymać rakietę.... popołudniowe słońce dodawało otuchy po kolejnych nieudanych odbiciach - jednak tak łatwo się nie poddałam;) Po grze zostało mi piękne otarcie na kciuku po rakiecie i ogólne zmęczenie - dawno się tak nie nabiegałam za piłką.... później na myjkę wyszorować Araba - należało mu się!
W temacie przypomniał mi się dowcip:
Facet chodził se po podwórku gdy nagle zauważył że na podwórku jego sąsiada grają Andre Agassi i Roger Federer. Więc leci szybko do tego sąsiada i mówi:
- Hej skąd tu się wzięli Agassi i Federer?
- A, mam złotą rybkę. Odpowiedział sąsiad.
- Daj te rybę! Krzyknął facet.
- OK...
Facet bierze rybę i mówi do niej:
- Rybko,daj mi kupę złota!
A rybka dała mu kupę... BŁOTA!
Facet biegnie do sąsiada i mówi:
- Ta ryba nie działa! Powiedziałem że chcę kupę złota a ryba dała mi kupę błota!
Na to sąsiad:
- A myślałeś że ja chciałem mieć WIELKI TENIS?!
Pozdrower!!!
Z rana miał być ostry trening szosowy - jednak mała niedyspozycja nie pozwoliła na udział w nim... może jeszcze będzie okazja pojawić się tam. Po południu Arabem pod ściankę na Przymorzu gdzie miałam okazję pierwszy raz zagrać w tenisa - a raczej próbowałam jakoś utrzymać rakietę.... popołudniowe słońce dodawało otuchy po kolejnych nieudanych odbiciach - jednak tak łatwo się nie poddałam;) Po grze zostało mi piękne otarcie na kciuku po rakiecie i ogólne zmęczenie - dawno się tak nie nabiegałam za piłką.... później na myjkę wyszorować Araba - należało mu się!
W temacie przypomniał mi się dowcip:
Facet chodził se po podwórku gdy nagle zauważył że na podwórku jego sąsiada grają Andre Agassi i Roger Federer. Więc leci szybko do tego sąsiada i mówi:
- Hej skąd tu się wzięli Agassi i Federer?
- A, mam złotą rybkę. Odpowiedział sąsiad.
- Daj te rybę! Krzyknął facet.
- OK...
Facet bierze rybę i mówi do niej:
- Rybko,daj mi kupę złota!
A rybka dała mu kupę... BŁOTA!
Facet biegnie do sąsiada i mówi:
- Ta ryba nie działa! Powiedziałem że chcę kupę złota a ryba dała mi kupę błota!
Na to sąsiad:
- A myślałeś że ja chciałem mieć WIELKI TENIS?!
Pozdrower!!!
Dane wycieczki:
Km: | 16.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Arab |
Wietrzenie teamego stroju...;)
Niedziela, 10 lipca 2011 | dodano:11.07.2011Kategoria 0.00 - 49.99 km, Arab, po 3M, w towarzystwie
Energetyczne chłopaki.....
Spokojna jazda alejkami - lansik pierwsza klasa;)
POzdrower!!!
Spokojna jazda alejkami - lansik pierwsza klasa;)
POzdrower!!!
Dane wycieczki:
Km: | 30.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Arab |
IV Bytowski Maraton Rodzinny
Sobota, 25 czerwca 2011 | dodano:02.07.2011Kategoria 50.00 - 99.99 km., Arab, w towarzystwie, maratony
Może tak.....
Kolejny maraton i znów porwałam sie na największy dystans. Czy dobrze - z perspektywy czasu uważam, że tak. Ostrzegali mnie, że trasa w miarę płaska ale bardzo piaszczysta. Jak zwykle uparłam się i koniec. Jednak to co przeżyłam przeszło moje oczekiwania. W życiu tyle po piachach nie przejechałam. No dobra w życiu w ogóle bardzo mało jeździłam po takim terenie - po prostu zawsze kończyło się to zakopaniem po pierwszym metrze i prowadzeniem roweru i przeklinaniem pod nosem. Tutaj powiedziałam sobie, że ten maraton wykorzystam jako naukę jazdy po piaskach i z takim założeniem pokonywałam trasę i kolejne etapy. Widzę, że rozpisałam się od tyłka strony a pominęłam początek.... ;)
Pogoda przed startem niezbyt optymistyczna, przelotne opady, chmury, brak słońca, zimny wiatr - ogólnie jakaś masakra pogodowa. Decyzja zapadła - jadę w bluzie - trudno najwyżej będę się pocić jak mysz, co z resztą nie miało miejsca, na trasie dziękowałam za długi rękaw....
Punkt 12 start ze stadionu. Pierwsze kilometry asfalt - staram się utrzymać z peletonem, udaje mi się to do momentu wjazdu w teren .... później jazda swoim tempem, walcząc z kolejnymi odcinkami piachów. Tereny piękne, lasy, łąki - i nawet udało mi się na trasie zjeść 3 poziomki - akurat rosły przy najgorszym piaszczystym podjeździe, gdzie i tak prowadziłam rower - taka minuta zwłoki na małe co nieco nie zrobiła mi różnicy w wyniku a ile radochy...;) jazda po piachach to strasznie ciekawe zjawisko. Gdy już mi się wydawało, że wiem jak prowadzić rower po tym badziewiu, życie dość brutalnie pokazało mi, że się mylę;) Pod koniec długiego okrążenia na jednym ze zjazdów poczułam się za pewni i zaliczyłam niezłego szlifa w trawę;) Siniak na udzie i tak się zrobił mimo miękkiego podłoża - wiele to nie pomogło. Tak sobie myślę, że ktoś kto by mnie obserwował boku miałby ubaw po pachy i to za darmola - ,,pływałam" na rowerze w niektórych miejscach jak pijana. Balans ciałem w kilku przypadkach uchronił mnie od jeszcze bardziej spektakularnych gleb niż wspomniany szlif. Ale i tak zabawy miałam co niemiara.
Miejsce nie ważne - liczy się kolejny ukończony start. Szacun dla koleżanek z Teamu - Asi i Gosi - które zajęły dwa pierwsze miejsca:)
Po dekoracji, losowaniu nagród i zasłużonym posiłku regeneracyjnym kolejna trasa. Rozjazd asfaltowy do domu. Te około 40 km byłoby okej gdyby nie wiało cały czas w twarz i ciągle prawie miałam pod górkę... grrr..... bardziej się zgrzałam na tej trasie niż na maratonie - fakt cisnęłam do domu ile fabryka.
Ogólnie dzień uważam za bardzo udany - oby więcej takich!
Pozdrower!!!
Kolejny maraton i znów porwałam sie na największy dystans. Czy dobrze - z perspektywy czasu uważam, że tak. Ostrzegali mnie, że trasa w miarę płaska ale bardzo piaszczysta. Jak zwykle uparłam się i koniec. Jednak to co przeżyłam przeszło moje oczekiwania. W życiu tyle po piachach nie przejechałam. No dobra w życiu w ogóle bardzo mało jeździłam po takim terenie - po prostu zawsze kończyło się to zakopaniem po pierwszym metrze i prowadzeniem roweru i przeklinaniem pod nosem. Tutaj powiedziałam sobie, że ten maraton wykorzystam jako naukę jazdy po piaskach i z takim założeniem pokonywałam trasę i kolejne etapy. Widzę, że rozpisałam się od tyłka strony a pominęłam początek.... ;)
Pogoda przed startem niezbyt optymistyczna, przelotne opady, chmury, brak słońca, zimny wiatr - ogólnie jakaś masakra pogodowa. Decyzja zapadła - jadę w bluzie - trudno najwyżej będę się pocić jak mysz, co z resztą nie miało miejsca, na trasie dziękowałam za długi rękaw....
Punkt 12 start ze stadionu. Pierwsze kilometry asfalt - staram się utrzymać z peletonem, udaje mi się to do momentu wjazdu w teren .... później jazda swoim tempem, walcząc z kolejnymi odcinkami piachów. Tereny piękne, lasy, łąki - i nawet udało mi się na trasie zjeść 3 poziomki - akurat rosły przy najgorszym piaszczystym podjeździe, gdzie i tak prowadziłam rower - taka minuta zwłoki na małe co nieco nie zrobiła mi różnicy w wyniku a ile radochy...;) jazda po piachach to strasznie ciekawe zjawisko. Gdy już mi się wydawało, że wiem jak prowadzić rower po tym badziewiu, życie dość brutalnie pokazało mi, że się mylę;) Pod koniec długiego okrążenia na jednym ze zjazdów poczułam się za pewni i zaliczyłam niezłego szlifa w trawę;) Siniak na udzie i tak się zrobił mimo miękkiego podłoża - wiele to nie pomogło. Tak sobie myślę, że ktoś kto by mnie obserwował boku miałby ubaw po pachy i to za darmola - ,,pływałam" na rowerze w niektórych miejscach jak pijana. Balans ciałem w kilku przypadkach uchronił mnie od jeszcze bardziej spektakularnych gleb niż wspomniany szlif. Ale i tak zabawy miałam co niemiara.
Miejsce nie ważne - liczy się kolejny ukończony start. Szacun dla koleżanek z Teamu - Asi i Gosi - które zajęły dwa pierwsze miejsca:)
Po dekoracji, losowaniu nagród i zasłużonym posiłku regeneracyjnym kolejna trasa. Rozjazd asfaltowy do domu. Te około 40 km byłoby okej gdyby nie wiało cały czas w twarz i ciągle prawie miałam pod górkę... grrr..... bardziej się zgrzałam na tej trasie niż na maratonie - fakt cisnęłam do domu ile fabryka.
Ogólnie dzień uważam za bardzo udany - oby więcej takich!
Pozdrower!!!
Dane wycieczki:
Km: | 97.00 | Km teren: | 52.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Arab |
Gdańsk & Lowe....
Niedziela, 19 czerwca 2011 | dodano:20.06.2011Kategoria 0.00 - 49.99 km, Arab, po 3M, treningi, w towarzystwie, maratony
Trochę muzyki filmowej........
&feature=related
Zmęczenie po maratonie z rana dało się odczuć a dzisiaj zamiast spokojnego rozjazdu start w kolejnym ,,wyścigu”.... Słońce ładnie świeciło, mimo zapowiadanego deszczu – nie spadła ani jedna kropla.... chyba, że potu na trasie;)
Dostaliśmy szczęśliwy numer startowy 7 - ale czy przyniosło to nam szczęście – chyba tak;) przed startem objazd trasy w celu trochę rozruszanie nóg i rozpoznania terenu...
Chwilę po 11 start... od początku ogień w granicach możliwości. Brakowało trochę świeżości w nogach – nie miałam na tyle siły aby depnąć tak jak chciałam, ale nie odpuściłam.... opłacało się, czwarte miejsce zdobyte i nagroda całkiem sympatyczna;) Akcja naprawdę bardzo fajna – szkoda, że tak mało takich imprez...
Pozdrower
&feature=related
Zmęczenie po maratonie z rana dało się odczuć a dzisiaj zamiast spokojnego rozjazdu start w kolejnym ,,wyścigu”.... Słońce ładnie świeciło, mimo zapowiadanego deszczu – nie spadła ani jedna kropla.... chyba, że potu na trasie;)
Dostaliśmy szczęśliwy numer startowy 7 - ale czy przyniosło to nam szczęście – chyba tak;) przed startem objazd trasy w celu trochę rozruszanie nóg i rozpoznania terenu...
Chwilę po 11 start... od początku ogień w granicach możliwości. Brakowało trochę świeżości w nogach – nie miałam na tyle siły aby depnąć tak jak chciałam, ale nie odpuściłam.... opłacało się, czwarte miejsce zdobyte i nagroda całkiem sympatyczna;) Akcja naprawdę bardzo fajna – szkoda, że tak mało takich imprez...
Pozdrower
Dane wycieczki:
Km: | 22.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Arab |
Skandia Maraton Gdańsk
Sobota, 18 czerwca 2011 | dodano:23.06.2011Kategoria 50.00 - 99.99 km., Arab, po 3M, treningi, maratony
Pozytywnie......
&feature=BFa&
Opis jak jeszcze trochę odpocznę;D
edit:
Nastała wiekopomna chwila, po tylu zawodach xc w końcu pierwszy maraton - i to nie byle jaki - Skandia Maraton;D
Dzień wcześniej pojechałam się zapisać aby mieć to już z głowy. Nie wiem co mnie podkusiło, że wybrałam dystans GF. Może ten czwartkowy objazd trasy jakoś pozytywnie mnie nastawił do tego. Tylko, że wtedy jechaliśmy 1 okrążenie a na zawodach do pokonania miałam 3. Chyba wyleciało mi to z głowy - taki drobny szczegół.
W sobotę pogoda od rana nie napawała optymizmem: deszcz, zimno, z łóżka mi się nie chciało wychodzić a co dopiero jechać na zawody taplać się w błocie 5 h;) Stres i skręcanie żołądka pojawiły się gdy stałam w sektorze. Przemknęła mi przez głowę jak zawsze myśl: a może odpuścić i i nie startować?
W końcu miałam okazję przekonać się co ze mnie za ,,kolarz" od siedmiu boleści - zostałam, raz się żyje. Pierwszy odcinek asfalt więc spoko.... założenie miałam grzać w trupa przez pierwsze 15 km - póki płasko - nie koniecznie to zrealizowałam. Przez zimno nogi nie kręciły tak jak chciałam. Wiedziałam, że siły muszę oszczędzać na 3 okrążenia. Jechałam swoim tempem. Niestety brak licznika w Arabie trochę utrudnia mi sprawę kontrolowania sytuacji - muszę to szybko zmienić.
Przez deszcz zrobiło się w niektórych momentach niezłe błoto, które zdecydowanie utrudniało płynną jazdę. Starałam się regularnie co 10 km coś wszamać aby uzupełnić siły. Po 2 okrążeniu chciałam zrezygnować - te 50 km które miałam za sobą zdecydowanie mi już wystarczyły. Mijając miasteczko dostałam pełny bidon oraz słowa otuchy na drogę, które pomogły w zebraniu się w sobie i przejechaniu ostatniego okrążenia. Wiedziałam, że jadę ostatnia, nie robiło mi to większej różnicy. Chciałam dojechać do mety i tyle....Ubłocona, przemoczona, zziębnięta ale uchachana wjechałam na metę.... Udało się to 15 minut przed zamknięciem trasy - ale zdążyłam;D Obsługa dawno nie czekała tak długo na zawodnika - czym oczywiście się ze mną podzielili;D uśmiechnęłam się uroczo tylko i pojechałam do swoich;D
Wnioski po maratonie: muszę okiełznać ostatni zjazd, więcej treningów interwałowych, oprogramowanie w głowie muszę sobie wymienić. Z dwiema pierwszymi rzeczami nie powinno być problemu tak trzecie nie wiem jak przeskoczyć..... kwestia czasu i może coś się zmieni;)
Pozdrower!!!
&feature=BFa&
Opis jak jeszcze trochę odpocznę;D
edit:
Nastała wiekopomna chwila, po tylu zawodach xc w końcu pierwszy maraton - i to nie byle jaki - Skandia Maraton;D
Dzień wcześniej pojechałam się zapisać aby mieć to już z głowy. Nie wiem co mnie podkusiło, że wybrałam dystans GF. Może ten czwartkowy objazd trasy jakoś pozytywnie mnie nastawił do tego. Tylko, że wtedy jechaliśmy 1 okrążenie a na zawodach do pokonania miałam 3. Chyba wyleciało mi to z głowy - taki drobny szczegół.
W sobotę pogoda od rana nie napawała optymizmem: deszcz, zimno, z łóżka mi się nie chciało wychodzić a co dopiero jechać na zawody taplać się w błocie 5 h;) Stres i skręcanie żołądka pojawiły się gdy stałam w sektorze. Przemknęła mi przez głowę jak zawsze myśl: a może odpuścić i i nie startować?
Asfaltowy start...© ,,Bolki"
W końcu miałam okazję przekonać się co ze mnie za ,,kolarz" od siedmiu boleści - zostałam, raz się żyje. Pierwszy odcinek asfalt więc spoko.... założenie miałam grzać w trupa przez pierwsze 15 km - póki płasko - nie koniecznie to zrealizowałam. Przez zimno nogi nie kręciły tak jak chciałam. Wiedziałam, że siły muszę oszczędzać na 3 okrążenia. Jechałam swoim tempem. Niestety brak licznika w Arabie trochę utrudnia mi sprawę kontrolowania sytuacji - muszę to szybko zmienić.
Kuguar w terenie....© K. Kochanowicz
Przez deszcz zrobiło się w niektórych momentach niezłe błoto, które zdecydowanie utrudniało płynną jazdę. Starałam się regularnie co 10 km coś wszamać aby uzupełnić siły. Po 2 okrążeniu chciałam zrezygnować - te 50 km które miałam za sobą zdecydowanie mi już wystarczyły. Mijając miasteczko dostałam pełny bidon oraz słowa otuchy na drogę, które pomogły w zebraniu się w sobie i przejechaniu ostatniego okrążenia. Wiedziałam, że jadę ostatnia, nie robiło mi to większej różnicy. Chciałam dojechać do mety i tyle....Ubłocona, przemoczona, zziębnięta ale uchachana wjechałam na metę.... Udało się to 15 minut przed zamknięciem trasy - ale zdążyłam;D Obsługa dawno nie czekała tak długo na zawodnika - czym oczywiście się ze mną podzielili;D uśmiechnęłam się uroczo tylko i pojechałam do swoich;D
Wnioski po maratonie: muszę okiełznać ostatni zjazd, więcej treningów interwałowych, oprogramowanie w głowie muszę sobie wymienić. Z dwiema pierwszymi rzeczami nie powinno być problemu tak trzecie nie wiem jak przeskoczyć..... kwestia czasu i może coś się zmieni;)
Pozdrower!!!
Dane wycieczki:
Km: | 75.00 | Km teren: | 75.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Arab |
Objazd trasy maratonu....
Czwartek, 16 czerwca 2011 | dodano:20.06.2011Kategoria 50.00 - 99.99 km., Arab, po 3M, treningi, w towarzystwie
Może tak, ostatnio ich maglowałam.....
Standard do pracy – wyjątkowo dzisiaj jechało mi się z rana bardzo spokojnie, może z taką małą różnicą, że podniosło mi się ciśnienie przez jakiegoś buraka - kierowcę autobusu, który miał coś przeciwko, że jadę ulicą a nie chodnikiem.... jego argument: przecież to taka ruchliwa ulica, że nie ma miejsca tu jeszcze na rower.... zakazu nie było, więc jego argument jakoś nie zrobił na mnie wrażenia.....
Po robocie dojazd do Oliwy na teamowy objazd trasy Skandii... dobry miesiąc jechałam jakąś jedną wersję, która od obecnej zdecydowanie się różniła. Tempo miało być spokojne – w sam raz na zapoznanie trasy – niestety nie zawsze się tak udało. Trasa bardzo mi się podobała.... może poza jednym podjazdem i jednym zjazdem. Przełamałam się dzisiaj i pokonałam jeden naprawdę dość niebezpieczny zjazd – jeszcze teraz za bardzo nie wierzę, że odważyłam się to zrobić... najważniejsze, że się udało i podobało mi się to! Ciągle uczę się poruszania w terenie, z większym bądź mniejszym efektem – nie mi to oceniać na szczęście. Jeśli w sobotę będzie tak jak na dzisiejszym treningu to może nawet nie przyjadę ostatnia.... chociaż inaczej pokonywać trasę gdy nie ma ludzi, zawody jednak rządzą się swoimi prawami....
Szybki powrót przez miasto....
Pozdrower!!!
Standard do pracy – wyjątkowo dzisiaj jechało mi się z rana bardzo spokojnie, może z taką małą różnicą, że podniosło mi się ciśnienie przez jakiegoś buraka - kierowcę autobusu, który miał coś przeciwko, że jadę ulicą a nie chodnikiem.... jego argument: przecież to taka ruchliwa ulica, że nie ma miejsca tu jeszcze na rower.... zakazu nie było, więc jego argument jakoś nie zrobił na mnie wrażenia.....
Po robocie dojazd do Oliwy na teamowy objazd trasy Skandii... dobry miesiąc jechałam jakąś jedną wersję, która od obecnej zdecydowanie się różniła. Tempo miało być spokojne – w sam raz na zapoznanie trasy – niestety nie zawsze się tak udało. Trasa bardzo mi się podobała.... może poza jednym podjazdem i jednym zjazdem. Przełamałam się dzisiaj i pokonałam jeden naprawdę dość niebezpieczny zjazd – jeszcze teraz za bardzo nie wierzę, że odważyłam się to zrobić... najważniejsze, że się udało i podobało mi się to! Ciągle uczę się poruszania w terenie, z większym bądź mniejszym efektem – nie mi to oceniać na szczęście. Jeśli w sobotę będzie tak jak na dzisiejszym treningu to może nawet nie przyjadę ostatnia.... chociaż inaczej pokonywać trasę gdy nie ma ludzi, zawody jednak rządzą się swoimi prawami....
Szybki powrót przez miasto....
Pozdrower!!!
Dane wycieczki:
Km: | 74.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Arab |