Praca reaktywacja.....
Środa, 10 listopada 2010 | dodano:10.11.2010Kategoria 0.00 - 49.99 km, Kanarek, po 3M, praca - sama przyjemność, treningi
Głos Pani ma nieziemski.... piosenka urocza;)
Skończył mi się dzisiaj miesięczny - czas, po 4 tygodniach takiego ostrego odwyku ponownie wrócić na regularne dojazdy na dwóch kołach:D Tym razem Kanarkiem. Zdziwiłam się, bo udało mi się nawet nie zmarznąć... Zauważyłam, że przerzedziła się liczba mijanych rowerzystów - jednak pogoda robi swoje.
Po południu na siłownię - pierwszy raz w życiu :D w końcu się odważyłam! Dzisiaj raczej tak nieśmiało - wszystkie te urządzenia są dla mnie nowe, czasami nawet nie byłam świadoma, że w taki sposób można ćwiczyć na konkretną partię ciała.... Po godzinie miałam serdecznie dosyć! Jutro pewnie nie będę w stanie utrzymać kubka w ręce, żeby czegoś nie wylać....
Pozdrower!!!
Skończył mi się dzisiaj miesięczny - czas, po 4 tygodniach takiego ostrego odwyku ponownie wrócić na regularne dojazdy na dwóch kołach:D Tym razem Kanarkiem. Zdziwiłam się, bo udało mi się nawet nie zmarznąć... Zauważyłam, że przerzedziła się liczba mijanych rowerzystów - jednak pogoda robi swoje.
Po południu na siłownię - pierwszy raz w życiu :D w końcu się odważyłam! Dzisiaj raczej tak nieśmiało - wszystkie te urządzenia są dla mnie nowe, czasami nawet nie byłam świadoma, że w taki sposób można ćwiczyć na konkretną partię ciała.... Po godzinie miałam serdecznie dosyć! Jutro pewnie nie będę w stanie utrzymać kubka w ręce, żeby czegoś nie wylać....
Pozdrower!!!
Dane wycieczki:
Km: | 30.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kanarek - Sprzedany |
Udana niedziela......
Niedziela, 7 listopada 2010 | dodano:08.11.2010Kategoria 50.00 - 99.99 km., Kanarek, po 3M, W szponach Kugu, w towarzystwie, treningi
Pozytywne regeee... czemu nie!
Przed obiadem szybka rundka. Chmury nie wróżyły nic dobrego, na szczęście udało się przejechać suchą szosą.... tym razem na spacer wyprowadziłam Kanarka.... na trasie spisywał się bardzo dobrze! Te kilka dni gdy leżał rozkręcony dobrze mu zrobiły;)
Po południu chciałam jeszcze wyskoczyć na rundkę urodzinową Kugu jednak zmęczenie z trzech dni dało znać o sobie i o 20 spałam jak dziecko....
Rok jazdy na ostrym – minęło jak jeden dzień. Oby kolejne lata były równie tak udane jak ten. Tortu nie było, świeczki też – rower musiał się zadowolić smarem do łańcucha i nową lampką:D
Pozdrower!!!
Przed obiadem szybka rundka. Chmury nie wróżyły nic dobrego, na szczęście udało się przejechać suchą szosą.... tym razem na spacer wyprowadziłam Kanarka.... na trasie spisywał się bardzo dobrze! Te kilka dni gdy leżał rozkręcony dobrze mu zrobiły;)
Po południu chciałam jeszcze wyskoczyć na rundkę urodzinową Kugu jednak zmęczenie z trzech dni dało znać o sobie i o 20 spałam jak dziecko....
Rok jazdy na ostrym – minęło jak jeden dzień. Oby kolejne lata były równie tak udane jak ten. Tortu nie było, świeczki też – rower musiał się zadowolić smarem do łańcucha i nową lampką:D
Pozdrower!!!
Dane wycieczki:
Km: | 55.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kanarek - Sprzedany |
Odstawienie rumaka.....
Wtorek, 2 listopada 2010 | dodano:02.11.2010Kategoria 0.00 - 49.99 km, po 3M
Skoro miało być więcej utworów polskich, Breakout - czemu nie!
Do pracy komunikacją, a po robocie szybko się przebrać i na rower... niestety krótko i ostatnia przejażdżka Giantem - czas się rozstać, musiałam oddać szosę. Szybciej się zmobilizuję do tego aby Kanarka w końcu poskładać do kupy - na sobotę musi być sprawny! Powrót komunikacją, po drodze zakupy.
A na koniec dowcip, który poprawia mi humor ostatnimi czasy!
Teściowa do zięcia:
- Nie zasłaniaj się gazetą! Nie udawaj, że czytasz. Dobrze wiem, że mnie słyszysz, bo widzę, że ci się kolana trzęsą...
Pozdrower!!!
Do pracy komunikacją, a po robocie szybko się przebrać i na rower... niestety krótko i ostatnia przejażdżka Giantem - czas się rozstać, musiałam oddać szosę. Szybciej się zmobilizuję do tego aby Kanarka w końcu poskładać do kupy - na sobotę musi być sprawny! Powrót komunikacją, po drodze zakupy.
A na koniec dowcip, który poprawia mi humor ostatnimi czasy!
Teściowa do zięcia:
- Nie zasłaniaj się gazetą! Nie udawaj, że czytasz. Dobrze wiem, że mnie słyszysz, bo widzę, że ci się kolana trzęsą...
Pozdrower!!!
Dane wycieczki:
Km: | 22.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kugu - ostre koło |
W deszczu....;)
Czwartek, 28 października 2010 | dodano:28.10.2010Kategoria w towarzystwie, po 3M, 0.00 - 49.99 km
Może tym razem coś po polsku....
Z rana pożywne śniadanie – faworek dzisiaj niestety nie królował w menu, raczej makaron;] o umówionej godzinie stawiam się na miejscu spotkania i dalej w towarzystwie w drogę. Pogoda niestety nie była łaskawa – po 20 min zaczyna padać a po pół godzinie – lać:D mówi się trudno – na szczęście w plecaku ciuchy na przebranie są więc deszcz nie stanowi problemu. Mała rundka po mieście – zostałam przeciągnięta przez nie lichy podjazd na Morenie, następnie Łostowicką - kierunek Straszyn, powrót przez Pruszcz Gdański. W butach chlupało straszliwie, kierowcy też nas nie oszczędzali i chlapali równo. Wyglądaliśmy ogólnie jak siedem nieszczęść, piachem między zębami dodawał ,,uroku":D
Pozdrower!!!
Z rana pożywne śniadanie – faworek dzisiaj niestety nie królował w menu, raczej makaron;] o umówionej godzinie stawiam się na miejscu spotkania i dalej w towarzystwie w drogę. Pogoda niestety nie była łaskawa – po 20 min zaczyna padać a po pół godzinie – lać:D mówi się trudno – na szczęście w plecaku ciuchy na przebranie są więc deszcz nie stanowi problemu. Mała rundka po mieście – zostałam przeciągnięta przez nie lichy podjazd na Morenie, następnie Łostowicką - kierunek Straszyn, powrót przez Pruszcz Gdański. W butach chlupało straszliwie, kierowcy też nas nie oszczędzali i chlapali równo. Wyglądaliśmy ogólnie jak siedem nieszczęść, piachem między zębami dodawał ,,uroku":D
Pozdrower!!!
Dane wycieczki:
Km: | 45.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Jazdy alejkami....
Środa, 27 października 2010 | dodano:27.10.2010Kategoria 0.00 - 49.99 km, po 3M, W szponach Kugu
Utwór za którym ,,jeszcze" nie przepada moja Siostra (ale to tylko kwestia kolejnego odsłuchania) mnie zaczarował za pierwszym razem!
Szybka jazda po pracy w celu rozruszania nóg przed jutrzejszym dniem. Pogoda wyśmienita - nawet za bardzo nie zmarzłam i udało się wrócić przed całkowitym zmrokiem. Tylko żałuję, że nie ma już takiego pięknego księżyca jak w weekend! Bajeczny - mogłam wpatrywać się w ,,Łysego" godzinami!
Pozdrower!!!
Szybka jazda po pracy w celu rozruszania nóg przed jutrzejszym dniem. Pogoda wyśmienita - nawet za bardzo nie zmarzłam i udało się wrócić przed całkowitym zmrokiem. Tylko żałuję, że nie ma już takiego pięknego księżyca jak w weekend! Bajeczny - mogłam wpatrywać się w ,,Łysego" godzinami!
Pozdrower!!!
Dane wycieczki:
Km: | 20.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 00:47 | km/h: | 25.53 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kugu - ostre koło |
Po przerwie....
Wtorek, 26 października 2010 | dodano:26.10.2010Kategoria 0.00 - 49.99 km, po 3M, praca - sama przyjemność
Dawno nie słyszałam tak klimatycznych utworów jakie tworzy Urver..... polecam również płytę Kveldssanger!
Po długiej przerwie dzisiaj do pracy znów rowerem.... dni coraz krótsze, teraz pozostaje chyba czekać już na śnieg... Po południami dłubię projekt stroju kolarskiego dla kumpla... idzie powoli, jak skończę, ujawnię efekt:D
Pozdrower!!!
Po długiej przerwie dzisiaj do pracy znów rowerem.... dni coraz krótsze, teraz pozostaje chyba czekać już na śnieg... Po południami dłubię projekt stroju kolarskiego dla kumpla... idzie powoli, jak skończę, ujawnię efekt:D
Pozdrower!!!
Dane wycieczki:
Km: | 30.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Autostop....;D
Czwartek, 21 października 2010 | dodano:21.10.2010Kategoria teksty by kuguar, z humorem, nierowerowo, popierdółki
Specjalna dedykacja dla Cichej Bibliotekarki, która jutro broni magistra - powodzenia!
Dlaczego nigdy więcej nie zatrzymuję się i nie zabieram autostopowiczów....
Kiedyś jak miałem trochę mniej lat wydawało mi się w porządku pomagać młodym ludziom pragnącym gdzieś dojechać za darmola - w końcu biedny student lub licealista ledwie wiąże koniec z końcem. Na bilet go nie stać - to nie jego wina, że stypendium starcza tylko na piwo;p A jednak trochę świata chce się zobaczyć!
Sam jeszcze niedawno wiodłem podobny żywot, więc zdarzało mi się, że od czasu do czasu spełniałem dobry uczynek i podwoziłem autostopowiczów. A, że człowiek jak jest "młody" to i czasami idzie to w parze z głupotą i trzymają się go różne żarty tak i mi w głowie tworzyły się różne dziwne pomysły, które wcielałem w życie umilając podróż moim nowym pasażerom....
Czasami zdarzało się, że zostałem zatrzymany na kontrolę przez policję - raz w miesiącu to norma - nie wiem dlaczego tak często mi się przytrafiało, ale przyzwyczaiłem się do tego stanu rzeczy. Kilka razy miałem autostopowiczów z tyłu. Oj działo się, ale wszystko po kolei, przebieg standardowej rozmowy:
- Witam! Dowód rejestracyjny i prawo jazdy poproszę.
- Nie mam! - odpowiadałem cicho.
Policjant trochę zbity z tropu: - Jak to nie ma Pan! To kto je ma!
- Oni! - odpowiadałem ze strachem w głosie i równocześnie wskazywałem na siedzących z tyłu... - Do wszystkiego zostałem zmuszony przez tych bydlaków! Nie wiem gdzie jedziemy i auto też nie jest moje - mówiłem z paniką i strachem w głosie....
Oj, czasami sporo czasu schodziło na odkręcenie głupich żartów i tak było warto;D
Innym razem gdy z tyłu siedziała młody chłopak z dziewczyną. Widać było, że jest ich to pierwsza przygoda autostopowa wykręciłem taki numer. Koło mnie na siedzeniu kumpel, taki sam jajcarz jak ja. Jedno mrugnięcie i wszystko jasne. Zacząłem pierwszy....
-To jak, dziupla gotowa na przylot dwóch ptaszyn?
Cały czas obserwowałem miny dzieciaczków w lusterku. Na razie tylko zdziwienie zaczęło się malować na ich twarzach....
-Tak, już tam na nas czekają - tylko mówili aby tym razem zdrowych im przywieść i mamy się o tym upewnić zanim zjedziemy z ,,towarem" na miejsce.
W tym momencie odwraca się do bogu ducha winnych studenciaków, którzy już są nieźle przestraszeni i trzymają się za ręce i prosto z mostu pyta się:
-A nerki to macie dzieci zdrowe?
Nic nie pomogły, późniejsze tłumaczenia, że to żarty - od razu zażądali aby ich wysadzić;)
Kilka razy gdy zatrzymywałem się na przywitanie mówiłem taką formułkę:
-Ostrzegam tylko, że do żadnej kontroli policyjnej się nie zatrzymuję, wiozę narkotyki i nie potrzebuję kłopotu, ciśniemy prosto do celu:D
Tylko dwóch się odważyło wsiąść i pytali jeszcze czy się nie podzielę towarem ;)
Jakie było ich rozczarowanie gdy jednak tłumaczyłem, że to żarty;)
Standardowym tekstem gdy jechałem autostradą i na liczniku blisko 150 km/h, nagle mój okrzyk przerażenia:
-Matko Boska, hamulce przestały działać, zaraz się wszyscy zabijemy...
Przydrożne ,,ssaki leśne" omijałem z daleka. Miałem żonę, nie potrzebowałem kłopotów. Żarty żartami ale tu nie uznawałem odstępstw.
Jesienne popołudnie wracam z delegacji do domu, zostało mi do Warszawy 80 km. Przejeżdżam przez jakąś mieścinę zabitą dechami, dwa domu na krzyż, nic szczególnego i godnego zapamiętania. W oddali ma przystanku PKS widzę stoi jakaś starsza pani, równie dobrze mogłaby być moją matką. Ubrana w długą szarą jesionkę, chusta w kwiaty na ramionach, czerwony moherowy beret na głowie i wysokie kalosze. Pewnie kobiecina jedzie do stolicy. Co mi szkodzi - mogę ją zabrać. Nie miałem ochoty nawet wymyślać żadnych żartów. Skręcam w zatoczkę, uchylam okno. Podchodzi powłócząc nogami i sapiąc. W oknie pojawia się twarz ,,babajagi". Duży kartoflany na dodatek garbaty nos, ziemista cera, wąsy nad górną wargą - na dodatek jakaś brodawka na policzku wielkości ziarnka grochu, z której sterczały włosy.
,,Co za straszydło" przemknęło mi przez myśl... Podobno nie ma brzydkich kobiet - ale czasami wina za mało!. Powiedziało się ,,A" to trzeba powiedzieć ,,B". Nim zdążyłem otworzyć usta i zapytać się gdzie chciałaby dojechać, uprzedziła mnie i ,,zalotnym głosem" z chrypką rzuciła pytanie:
- Syny! Jaka usługa Cię interesuje?
- O Boże! Co za koszmar!
Tylko tyle zdążyłem pomyśleć, ruszyłem z piskiem opon i tyle mnie widziała...
Pozdrower!!!
-------------
Ostatnia scenka rodzajowa miała miejsce naprawdę....;)
Dlaczego nigdy więcej nie zatrzymuję się i nie zabieram autostopowiczów....
Kiedyś jak miałem trochę mniej lat wydawało mi się w porządku pomagać młodym ludziom pragnącym gdzieś dojechać za darmola - w końcu biedny student lub licealista ledwie wiąże koniec z końcem. Na bilet go nie stać - to nie jego wina, że stypendium starcza tylko na piwo;p A jednak trochę świata chce się zobaczyć!
Sam jeszcze niedawno wiodłem podobny żywot, więc zdarzało mi się, że od czasu do czasu spełniałem dobry uczynek i podwoziłem autostopowiczów. A, że człowiek jak jest "młody" to i czasami idzie to w parze z głupotą i trzymają się go różne żarty tak i mi w głowie tworzyły się różne dziwne pomysły, które wcielałem w życie umilając podróż moim nowym pasażerom....
Czasami zdarzało się, że zostałem zatrzymany na kontrolę przez policję - raz w miesiącu to norma - nie wiem dlaczego tak często mi się przytrafiało, ale przyzwyczaiłem się do tego stanu rzeczy. Kilka razy miałem autostopowiczów z tyłu. Oj działo się, ale wszystko po kolei, przebieg standardowej rozmowy:
- Witam! Dowód rejestracyjny i prawo jazdy poproszę.
- Nie mam! - odpowiadałem cicho.
Policjant trochę zbity z tropu: - Jak to nie ma Pan! To kto je ma!
- Oni! - odpowiadałem ze strachem w głosie i równocześnie wskazywałem na siedzących z tyłu... - Do wszystkiego zostałem zmuszony przez tych bydlaków! Nie wiem gdzie jedziemy i auto też nie jest moje - mówiłem z paniką i strachem w głosie....
Oj, czasami sporo czasu schodziło na odkręcenie głupich żartów i tak było warto;D
Innym razem gdy z tyłu siedziała młody chłopak z dziewczyną. Widać było, że jest ich to pierwsza przygoda autostopowa wykręciłem taki numer. Koło mnie na siedzeniu kumpel, taki sam jajcarz jak ja. Jedno mrugnięcie i wszystko jasne. Zacząłem pierwszy....
-To jak, dziupla gotowa na przylot dwóch ptaszyn?
Cały czas obserwowałem miny dzieciaczków w lusterku. Na razie tylko zdziwienie zaczęło się malować na ich twarzach....
-Tak, już tam na nas czekają - tylko mówili aby tym razem zdrowych im przywieść i mamy się o tym upewnić zanim zjedziemy z ,,towarem" na miejsce.
W tym momencie odwraca się do bogu ducha winnych studenciaków, którzy już są nieźle przestraszeni i trzymają się za ręce i prosto z mostu pyta się:
-A nerki to macie dzieci zdrowe?
Nic nie pomogły, późniejsze tłumaczenia, że to żarty - od razu zażądali aby ich wysadzić;)
Kilka razy gdy zatrzymywałem się na przywitanie mówiłem taką formułkę:
-Ostrzegam tylko, że do żadnej kontroli policyjnej się nie zatrzymuję, wiozę narkotyki i nie potrzebuję kłopotu, ciśniemy prosto do celu:D
Tylko dwóch się odważyło wsiąść i pytali jeszcze czy się nie podzielę towarem ;)
Jakie było ich rozczarowanie gdy jednak tłumaczyłem, że to żarty;)
Standardowym tekstem gdy jechałem autostradą i na liczniku blisko 150 km/h, nagle mój okrzyk przerażenia:
-Matko Boska, hamulce przestały działać, zaraz się wszyscy zabijemy...
Przydrożne ,,ssaki leśne" omijałem z daleka. Miałem żonę, nie potrzebowałem kłopotów. Żarty żartami ale tu nie uznawałem odstępstw.
Jesienne popołudnie wracam z delegacji do domu, zostało mi do Warszawy 80 km. Przejeżdżam przez jakąś mieścinę zabitą dechami, dwa domu na krzyż, nic szczególnego i godnego zapamiętania. W oddali ma przystanku PKS widzę stoi jakaś starsza pani, równie dobrze mogłaby być moją matką. Ubrana w długą szarą jesionkę, chusta w kwiaty na ramionach, czerwony moherowy beret na głowie i wysokie kalosze. Pewnie kobiecina jedzie do stolicy. Co mi szkodzi - mogę ją zabrać. Nie miałem ochoty nawet wymyślać żadnych żartów. Skręcam w zatoczkę, uchylam okno. Podchodzi powłócząc nogami i sapiąc. W oknie pojawia się twarz ,,babajagi". Duży kartoflany na dodatek garbaty nos, ziemista cera, wąsy nad górną wargą - na dodatek jakaś brodawka na policzku wielkości ziarnka grochu, z której sterczały włosy.
,,Co za straszydło" przemknęło mi przez myśl... Podobno nie ma brzydkich kobiet - ale czasami wina za mało!. Powiedziało się ,,A" to trzeba powiedzieć ,,B". Nim zdążyłem otworzyć usta i zapytać się gdzie chciałaby dojechać, uprzedziła mnie i ,,zalotnym głosem" z chrypką rzuciła pytanie:
- Syny! Jaka usługa Cię interesuje?
- O Boże! Co za koszmar!
Tylko tyle zdążyłem pomyśleć, ruszyłem z piskiem opon i tyle mnie widziała...
Pozdrower!!!
-------------
Ostatnia scenka rodzajowa miała miejsce naprawdę....;)
Dane wycieczki:
Km: | 0.20 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |
Wieczorne kręcenie....
Wtorek, 19 października 2010 | dodano:19.10.2010Kategoria 0.00 - 49.99 km, po 3M, W szponach Kugu
Coś w sam raz na wieczór, rozpływam się przy tym utworze...
Plan z wczoraj, zająć się Kanarkiem a jak starczy czasu i cierpliwości to później ostre na tapetę....
Miałam naprawdę dobre chęci coś zrobić przy szosie - plan - wyczyścić łańcuch i napęd... od zakupu generalnie nic tam nie robiłam ponieważ, przyznam się bez bicia smar który użył pierwszy właściciel tak koszmarnie wyglądał i tak się lepił, że nie miałam ochoty go ruszać i tak jakoś zawsze to odkładałam na później.... aż w końcu mówię basta - muszę się tego pozbyć i doprowadzić do takiego stanu aby mogło to jakoś się prezentować i móc zakonserwować łańcuch jakimś lepszym olejem, który nie przyciąga do siebie takich ilości brudu....
Ściągnęłam łańcuch aby go jakoś wyczyścić, ale ten smar z domieszką wszystkiego co przez ten czas zdążyło się do niego przyczepić, który go oblepiał za chiny ludowe nie chciał zejść, a stosowałam metodę tą co zawsze jak czyściłam łańcuch w ostrym - o nie! Po dobroci nie chciał to trudno, poczeka sobie na swoją kolej jak znajdę więcej czasu na niego i wygrzebałam jakiś inny nowy łańcuch w szpargałach.
Dobra czas na kasetę, odkręciłam koło. W ostrym nie mam problemu, jedna zębatka - wyczyszczenie jej i dostanie się w każdy zakamarek nie stanowi dla mnie większego problemu, ale kurde tu jest ich 7.... ;) Skończyło się na tym, że wyciągnęłam ośkę z koła, posypały się kulki z łożyska.... z panikowałam... chciałam je włożyć ładnie na miejsce, jednej w ogóle nie mogłam ze środka wyciągnąć.... o nieee! Miało pójść szybko i sprawnie a nie z takimi problemami - tak się nie bawimy! To nie był dzień serwisowania roweru od najmniejszej śrubki - rozkręconego Kanarka zostawiłam do soboty - wtedy się tym zajmę dokładniej!
A dzisiaj, rower tylko po południu aby się zmęczyć i odstresować po całym dniu w robocie! Wjeżdżając na ścieżkę zaczyna kropić. Nie ma opcji, nie zawrócę - trudno najwyżej zmoknę! Na szczęście gdzieś się ten deszcz rozwiał! Jazda bardzo przyjemna - nie mogłam tylko zapominać aby równocześnie z pedałowaniem również ruszać ciągle pacami u nóg - zapominanie o tym skutkowało uczuciem takiego skostnienia stóp i palców, a jaki ból przy tym...;/ jedyna opcja albo ocieplacze, albo trzeba będzie z szafy wyciągnąć inne buty - przecież nie zrezygnuję z jeżdżenia;p
Powrót w świetle księżyca, który starał się przebić przez chmury.... Dzisiaj jechałam o dobrej godzinie, piekarnia roztaczała cudowny zapach na okolicę - uroczy akcent na koniec dnia, dało mi to takiego kopniaka, że pod sam dom 30 z licznika nie schodziło;D
Pozdrower!!!
Plan z wczoraj, zająć się Kanarkiem a jak starczy czasu i cierpliwości to później ostre na tapetę....
Miałam naprawdę dobre chęci coś zrobić przy szosie - plan - wyczyścić łańcuch i napęd... od zakupu generalnie nic tam nie robiłam ponieważ, przyznam się bez bicia smar który użył pierwszy właściciel tak koszmarnie wyglądał i tak się lepił, że nie miałam ochoty go ruszać i tak jakoś zawsze to odkładałam na później.... aż w końcu mówię basta - muszę się tego pozbyć i doprowadzić do takiego stanu aby mogło to jakoś się prezentować i móc zakonserwować łańcuch jakimś lepszym olejem, który nie przyciąga do siebie takich ilości brudu....
Ściągnęłam łańcuch aby go jakoś wyczyścić, ale ten smar z domieszką wszystkiego co przez ten czas zdążyło się do niego przyczepić, który go oblepiał za chiny ludowe nie chciał zejść, a stosowałam metodę tą co zawsze jak czyściłam łańcuch w ostrym - o nie! Po dobroci nie chciał to trudno, poczeka sobie na swoją kolej jak znajdę więcej czasu na niego i wygrzebałam jakiś inny nowy łańcuch w szpargałach.
Dobra czas na kasetę, odkręciłam koło. W ostrym nie mam problemu, jedna zębatka - wyczyszczenie jej i dostanie się w każdy zakamarek nie stanowi dla mnie większego problemu, ale kurde tu jest ich 7.... ;) Skończyło się na tym, że wyciągnęłam ośkę z koła, posypały się kulki z łożyska.... z panikowałam... chciałam je włożyć ładnie na miejsce, jednej w ogóle nie mogłam ze środka wyciągnąć.... o nieee! Miało pójść szybko i sprawnie a nie z takimi problemami - tak się nie bawimy! To nie był dzień serwisowania roweru od najmniejszej śrubki - rozkręconego Kanarka zostawiłam do soboty - wtedy się tym zajmę dokładniej!
A dzisiaj, rower tylko po południu aby się zmęczyć i odstresować po całym dniu w robocie! Wjeżdżając na ścieżkę zaczyna kropić. Nie ma opcji, nie zawrócę - trudno najwyżej zmoknę! Na szczęście gdzieś się ten deszcz rozwiał! Jazda bardzo przyjemna - nie mogłam tylko zapominać aby równocześnie z pedałowaniem również ruszać ciągle pacami u nóg - zapominanie o tym skutkowało uczuciem takiego skostnienia stóp i palców, a jaki ból przy tym...;/ jedyna opcja albo ocieplacze, albo trzeba będzie z szafy wyciągnąć inne buty - przecież nie zrezygnuję z jeżdżenia;p
Powrót w świetle księżyca, który starał się przebić przez chmury.... Dzisiaj jechałam o dobrej godzinie, piekarnia roztaczała cudowny zapach na okolicę - uroczy akcent na koniec dnia, dało mi to takiego kopniaka, że pod sam dom 30 z licznika nie schodziło;D
Pozdrower!!!
Dane wycieczki:
Km: | 37.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kugu - ostre koło |
Pozytywna niedziela.....
Niedziela, 17 października 2010 | dodano:17.10.2010Kategoria 50.00 - 99.99 km., po 3M, Kanarek, w towarzystwie
Ten utwór katuję od dobrego tygodnia z drobnymi przerwami, w końcu przyszła na niego pora.... gitarka szczególnie mi się podoba, hmm... tak po dłuższym zastanowieniu, nie ma w niej rzeczy do której mogłabym się przyczepić;D
Miała być kontrolowana jazda za samochodem, jednak tym razem się nie udało... Pogoda dopisała do ,,treningu" - nie ma to faworek na zakończenie jazdy - moja piekarnia nawet w niedzielę jest czynna i to w niej lubię! Po południu jeszcze rundka tu i tak w kilku sprawach!
Dzisiaj był dzień katowania Kanarka - spisał się dobrze i nie marudził za bardzo. Niedługo dostanie nowy licznik - usze się zebrać aby zamocować go... przekładanie między dwoma rowerami sigmy jest trochę męczące;/
Dawno żadnego dowcipu o teściowej nie było!
Franek mówi do kolegi:
- W niedzielę wybieram się z teściową na giełdę staroci.
- A ile chcesz za nią dostać?
Pozdrower!!!
Miała być kontrolowana jazda za samochodem, jednak tym razem się nie udało... Pogoda dopisała do ,,treningu" - nie ma to faworek na zakończenie jazdy - moja piekarnia nawet w niedzielę jest czynna i to w niej lubię! Po południu jeszcze rundka tu i tak w kilku sprawach!
Dzisiaj był dzień katowania Kanarka - spisał się dobrze i nie marudził za bardzo. Niedługo dostanie nowy licznik - usze się zebrać aby zamocować go... przekładanie między dwoma rowerami sigmy jest trochę męczące;/
Dawno żadnego dowcipu o teściowej nie było!
Franek mówi do kolegi:
- W niedzielę wybieram się z teściową na giełdę staroci.
- A ile chcesz za nią dostać?
Pozdrower!!!
Dane wycieczki:
Km: | 67.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kanarek - Sprzedany |
Towarzysko.....:D
Sobota, 16 października 2010 | dodano:16.10.2010Kategoria 50.00 - 99.99 km., po 3M, W szponach Kugu, w towarzystwie
No dobra, Marwin ma u mnie specjalne względy:D Z każdym następnym odsłuchaniem odkrywam kolejny element nad którym się zachwycam.... coś niesamowitego!
Od samego rana zapowiadało się, że sobota będzie piękna! Nie mogłam sobie pozwolić tym razem na zmarnowanie takiej szansy! Kierunek Gdynia. Po pysznym obiedzie i spotkaniu z Kasią powrót alejkami + kilka rundek:D
Pozdrower!!!
Od samego rana zapowiadało się, że sobota będzie piękna! Nie mogłam sobie pozwolić tym razem na zmarnowanie takiej szansy! Kierunek Gdynia. Po pysznym obiedzie i spotkaniu z Kasią powrót alejkami + kilka rundek:D
Pozdrower!!!
Dane wycieczki:
Km: | 71.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kugu - ostre koło |