Wpisy archiwalne w kategorii
w towarzystwie
Dystans całkowity: | 6358.21 km (w terenie 198.90 km; 3.13%) |
Czas w ruchu: | 22:58 |
Średnia prędkość: | 24.69 km/h |
Maksymalna prędkość: | 50.49 km/h |
Liczba aktywności: | 117 |
Średnio na aktywność: | 54.34 km i 5h 44m |
Więcej statystyk |
Ostry piątek...
Piątek, 18 czerwca 2010 | dodano:20.06.2010Kategoria 50.00 - 99.99 km., ostre ustwki, po 3M, praca - sama przyjemność, W szponach Kugu, w towarzystwie
Jakiś czas temu utwór polecony przez częstego słuchacza, warto przypomnieć;)
W pracy godziny w piątki zawsze wleką się niemiłosiernie…. Patrzę 10, no dobra jeszcze długo…. Pracuję, pracuję znów patrzę na zegarek – 10.15 – no nie wierzę… dopiero minął kwadrans….:D w końcu fajrant….
Szybki sprint do domu w celu ogarnięcia się, ale główny cel: zabrać kask o którym zapomniałam rano - znów do miasta na obiad – naleśniki smakowały jeszcze lepiej w doborowym towarzystwie pań A. i A. i przy rozmowach...
Później na ustawkę. Tym razem tłumy;) aż 5 ostrych – niestety Kuba tylko przyjechał powiedzieć ,,Cześć” i pojechał sobie – jego strata. Białe ostre robi się naprawdę popularne: z pięciu trzy właśnie w tej kolorystyce:
Kwadrans dla spóźnialskich i w drogę;D plan na dziś: skoro zbliża się Noc Świętojańska – trzeba poszukać kwiatu paproci na Świętojańskiej w Gdyni… jeden z przystanków w Orłowie…
Na ulicach w Gdyni nie zauważyliśmy w ogóle oznak nocy: ludzi tyle, tłok - w kawiarniach barach wszędzie tłumy.
Pamiątka z trasy, tatuaż – wzór całkiem oryginalny:
Nie mogło zabraknąć parkingu, chłopaki dali niezły popis - mi pozostało tylko się na razie przyglądać i robić zdjęcia… Kazumi w akcji:
To może kiedyś:
Trzy białasy w kupie…;)
Zaczęło się robić zimno – znak, że czas obrać kierunek dom…. Kładłam się padnięta do łóżka, ale z uśmiechem na ustach, że kolejny dzień został wykorzystany maksymalnie;)
Pozdrower!!!
W pracy godziny w piątki zawsze wleką się niemiłosiernie…. Patrzę 10, no dobra jeszcze długo…. Pracuję, pracuję znów patrzę na zegarek – 10.15 – no nie wierzę… dopiero minął kwadrans….:D w końcu fajrant….
Szybki sprint do domu w celu ogarnięcia się, ale główny cel: zabrać kask o którym zapomniałam rano - znów do miasta na obiad – naleśniki smakowały jeszcze lepiej w doborowym towarzystwie pań A. i A. i przy rozmowach...
Później na ustawkę. Tym razem tłumy;) aż 5 ostrych – niestety Kuba tylko przyjechał powiedzieć ,,Cześć” i pojechał sobie – jego strata. Białe ostre robi się naprawdę popularne: z pięciu trzy właśnie w tej kolorystyce:
Zgrupowanie....© kuguar
Trochę inna perpektywa.....© kuguar
Kwadrans dla spóźnialskich i w drogę;D plan na dziś: skoro zbliża się Noc Świętojańska – trzeba poszukać kwiatu paproci na Świętojańskiej w Gdyni… jeden z przystanków w Orłowie…
Orłowskie molo...© kuguar
Na ulicach w Gdyni nie zauważyliśmy w ogóle oznak nocy: ludzi tyle, tłok - w kawiarniach barach wszędzie tłumy.
Pamiątka z trasy, tatuaż – wzór całkiem oryginalny:
Tratuaż...© kuguar
Nie mogło zabraknąć parkingu, chłopaki dali niezły popis - mi pozostało tylko się na razie przyglądać i robić zdjęcia… Kazumi w akcji:
Też mi się kiedyś uda…© kuguar
To może kiedyś:
Stójka Mateusza....© kuguar
Trzy białasy w kupie…;)
O.K. jest ok© kuguar
Zaczęło się robić zimno – znak, że czas obrać kierunek dom…. Kładłam się padnięta do łóżka, ale z uśmiechem na ustach, że kolejny dzień został wykorzystany maksymalnie;)
Pozdrower!!!
Dane wycieczki:
Km: | 77.50 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kugu - ostre koło |
Niedzielnie....
Niedziela, 13 czerwca 2010 | dodano:14.06.2010Kategoria 0.00 - 49.99 km, po 3M, W szponach Kugu, w towarzystwie, z humorem
Artysta godny poznania, każda jego piosenka to mistrzostwo, a w duecie.... brak słów, muzyka mówi wszystko......
W ramach przerwy od niedzielnego leniuchowania przy robieniu projektu musiał być czas na rowerowanie - dzisiaj zimno, długi rękaw obowiązkowo...... udało mi się wyciągnąć kuzynkę na chwilkę aby rozruszała kości...
Nie mam nic do blondynek, ale ten kawał mnie rozłożył....
Jadącą na rowerze blondynkę zatrzymuje policjant. Po sprawdzeniu stanu technicznego roweru mówi:
- Nie ma pani powietrza w tylnym kole!
A blondynka na to:
- Tak, to prawda, ale tylko na dole koła...
Życzę wszystkim rowerowego tygodnia, pozdrower!!!
W ramach przerwy od niedzielnego leniuchowania przy robieniu projektu musiał być czas na rowerowanie - dzisiaj zimno, długi rękaw obowiązkowo...... udało mi się wyciągnąć kuzynkę na chwilkę aby rozruszała kości...
Nie mam nic do blondynek, ale ten kawał mnie rozłożył....
Jadącą na rowerze blondynkę zatrzymuje policjant. Po sprawdzeniu stanu technicznego roweru mówi:
- Nie ma pani powietrza w tylnym kole!
A blondynka na to:
- Tak, to prawda, ale tylko na dole koła...
Życzę wszystkim rowerowego tygodnia, pozdrower!!!
Dane wycieczki:
Km: | 22.95 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kugu - ostre koło |
Ostry piątek.....
Piątek, 11 czerwca 2010 | dodano:12.06.2010Kategoria 50.00 - 99.99 km., ostre ustwki, po 3M, praca - sama przyjemność, W szponach Kugu, w towarzystwie
Zasłyszane w Trójca i wciągnięte na listę…. Przyjemne dla ucha;)
W pracy każdy myślał już o weekendzie i mijające godziny przybliżały do wolnego... Cały dzień ostra parówka, ale nie narzekam na słońce – tyle na nie czekałam, że cieszę się każdym dniem gdy mogę je oglądać – nawet jak jest 30 w cieniu;) o 15.30 rozpętała się straszna burza, na szczęście w największy deszcz jeszcze siedziałam w biurze – jak wychodziłam to tylko delikatnie już padało, jednak zmoczona doszczętnie zostałam prze barana kierowcę, który z widoczną przyjemnością wjechał z dużą prędkością w ogromną kałuże chlapiąc przechodniów, grrr....
Jednak w połowie drogi zza chmur zaczęło przedzierać się słońce, uwielbiam patrzeć w niebo po burzy;) dzisiaj zostałam bohaterką jednej parki którą poratowałam pompką, chłopaczek wypatrzył mnie z daleka a raczej pompkę przymocowaną do ramy i gonił przez jakiś kawałek abym pomogła napompować koło dziewczynie;) przy okazji gdy pompowaliśmy koło, pojawił się Flash, chwilka rozmowy i dalej w drogę do domu. Szybka zmiana mokrych ciuchów, w miarę doprowadzić siebie i rower do porządku i dalej w trasę do Brzeźna na ustawkę...
Tym razem grupka liczyła 4 ostre - Damian, Zachar, Kazumi i ja... plan – ruszamy na Westerplatte – propozycja została przyjęta jednogłośnie;D jechało się wspaniale, może do momentu gdy postanowiliśmy przy okazji zobaczyć twierdzę Wisłoujście... Dziura na dziurze – określę to tak – czasami jechało się asfaltem;D lampka się przydała;) Damian miał ze sobą kamerkę, uwiecznił trójkę śmiałków na filmie, ale trochę czasu potrwa zanim coś zmontuje;)
Cel Westerplatte został osiągnięty, na szczęście droga powrotna wiodła zdecydowanie lepszymi drogami;) Tym razem nie zgubiłam się ani razu:D jeszcze na chwilę nad Motławę i do domu gdzie byłam grupo bo północy... Po prowrocie padłam jak betka - spać;D
Pozdrower!!!
W pracy każdy myślał już o weekendzie i mijające godziny przybliżały do wolnego... Cały dzień ostra parówka, ale nie narzekam na słońce – tyle na nie czekałam, że cieszę się każdym dniem gdy mogę je oglądać – nawet jak jest 30 w cieniu;) o 15.30 rozpętała się straszna burza, na szczęście w największy deszcz jeszcze siedziałam w biurze – jak wychodziłam to tylko delikatnie już padało, jednak zmoczona doszczętnie zostałam prze barana kierowcę, który z widoczną przyjemnością wjechał z dużą prędkością w ogromną kałuże chlapiąc przechodniów, grrr....
Jednak w połowie drogi zza chmur zaczęło przedzierać się słońce, uwielbiam patrzeć w niebo po burzy;) dzisiaj zostałam bohaterką jednej parki którą poratowałam pompką, chłopaczek wypatrzył mnie z daleka a raczej pompkę przymocowaną do ramy i gonił przez jakiś kawałek abym pomogła napompować koło dziewczynie;) przy okazji gdy pompowaliśmy koło, pojawił się Flash, chwilka rozmowy i dalej w drogę do domu. Szybka zmiana mokrych ciuchów, w miarę doprowadzić siebie i rower do porządku i dalej w trasę do Brzeźna na ustawkę...
Tym razem grupka liczyła 4 ostre - Damian, Zachar, Kazumi i ja... plan – ruszamy na Westerplatte – propozycja została przyjęta jednogłośnie;D jechało się wspaniale, może do momentu gdy postanowiliśmy przy okazji zobaczyć twierdzę Wisłoujście... Dziura na dziurze – określę to tak – czasami jechało się asfaltem;D lampka się przydała;) Damian miał ze sobą kamerkę, uwiecznił trójkę śmiałków na filmie, ale trochę czasu potrwa zanim coś zmontuje;)
Cel Westerplatte został osiągnięty, na szczęście droga powrotna wiodła zdecydowanie lepszymi drogami;) Tym razem nie zgubiłam się ani razu:D jeszcze na chwilę nad Motławę i do domu gdzie byłam grupo bo północy... Po prowrocie padłam jak betka - spać;D
Pozdrower!!!
Dane wycieczki:
Km: | 78.50 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kugu - ostre koło |
Kaszebe Runda 2010
Sobota, 29 maja 2010 | dodano:31.05.2010Kategoria 100.00 - 149.99 km, w towarzystwie, ostre ustwki, W szponach Kugu, wyścigi szosowe
Załoga O.K.:D
<lt;lt;lt;lt;lt;lt;feature=related<lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;feature=related<lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;feature=related<lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;height="700px" width="100%" frameborder="0">
Kaszebe Runda 2010 przeszła do historią, ale na pewno z tym dniem wiążę bardzo miłe wspomnienia.... ale zacznę od początku;)
Rano pobudka, pożywne śniadanie: każdy miał inny przepis na posiłek, który zapewni siły na trasie. Słońce świeciło już bystro, zapowiadając, że później będzie tylko cieplej. Z lekkim spóźnieniem wyruszyliśmy grupką na miejsce startu. W biurze zostawiliśmy zbędne plecaki i o 8.10 wystartowaliśmy. Na starcie spotkałam Piotrka.
Wiedziałam, że wspólny będzie tylko start bo tempa chłopaków powyżej 30 długo nie utrzymam. Przez Kościerzynę eskortowano peleton aż do granic miasta. Za tablicą Kościerzyny każdy pojechał już swoim tempem. I od teraz jechałam sama, przede mną jeszcze przez jakiś czas majaczyły postacie kolarzy jednak nie trwało to długo. Nie wiedziałam z jaką prędkością się turlam, sam licznik został w plecaku, ale magnez zostawiłam w Gdańsku, z pośpiechu zapomniałam go....;/ Do pierwszego punku regeneracyjnego w Borsku na 37km, trochę zamulałam. Do odpoczynku zapraszał Pan z harmonią…
Skusiłam się na pyszną kromkę chleba ze smalcem – palce lizać;) W momencie gdy opuszczałam punktu regeneracyjny wjeżdżała na niego Monika Podeszłam przywitałam się jeszcze, bardzo miło było spotkać kogoś z Bs;) Ruszyłam dalej w drogę, czekały mnie kolejne kilometry do pokonania. Około 5 km za Borskiem wyminęłam jedną rowerzystkę, przywitałam się i pojechałam dalej. Ela bo tak miała na imię – jak się później okazało przechodziła chwilowy kryzys na trasie – przykrzyła jej się samotne pedałowanie. Dogoniła mnie i siadła mi na koło;D Towarzystwo wyszło mi na dobre, od razu lepiej się jechało, zmiany, rozmowa. Na drugim punkcie regeneracyjnym w Sominach zaliczyłam przepiękną wywrotkę – wypięłam lewą nogę z nosków i zamiast przechylić się na lewą stronę – chciałam się oprzeć na prawej – będąc święcie przekonana, że noga jest wolna. I tu małe zdziwienie – ległam na piach jak długa:D Ta lekcja jednak zapadła mi na długo w pamięci;D Chwila odpoczynku, uzupełnienie płynów i dalej w trasę… Ela prześcigała mnie na zjazdach, ja zaś na podjazdach jechałam pierwsza. Po którymś podjeździe odłączyłam się od Elli i pojechałam dalej swoim tempem. Co chwila wymijali mnie jacyś kolarze, czasami na chwilę udawało mi się usiąść im na koło, ale nie na długo i szybko znikali z pola widzenia…………
Trasa ciągnęła się przez malownicze tereny Kaszub – jeziora, pola, łąki, wspaniały zapach ściółki leśnej pachnącej żywicą. Czasami aż żal było patrzeć na drogę, aby nie przeoczyć wspaniałych krajobrazów…
Słońce paliło niemiłosiernie – wiedziałam, że wieczorem i w nocy ramiona będą pieć żywym ogniem – jak się później okazało, nie wiele się pomyliłam. Przed trzecim punktem regeneracji w Półcznie gromadka dzieciaczków z pomponami zaprasza łado chwili wytchnienia, nie sposób było odmówić:
Tym razem nie oparłam się świeżo smażonym racuchom z cukrem pudrem oraz pochłonęłam dwa kubki kisielu.5 minut odpoczynku i dalej w drogę. Nogi wyjątkowo dobrze znosiły narzucone tempo – co mnie pozytywnie zaskoczyło.
Przed Parchowem najgorszy punkt na całej trasie – koszmarny podjazd, nie dość, że długi to jeszcze bardzo stromy. Gdy brakowało sił pod sam koniec, rozsądek i nogi wołały – nie dam rady – otuchy dodawała kapela, która umiejscowiła się na poboczu i swoimi skocznymi utworami dodawała otuchy kolarzom.
Ich uśmiechy i piosenki dawały lepszego powera niż banan albo izotonic. Noski na trasie (nie licząc tego jednego – teraz jak myślę o tym z perspektywy czasu komicznego zdarzenia) spisywały się wybornie;) Ostatnie 40 km jechało się naprawdę lekko, im dalej tym nogi miały większego kopa…:D
W Sulęczynie kolejna regeneracja, kisiel tym razem był trochę za bardzo rozwodniony, ale jak człowiek spragniony to mu wszystko smakuje…. Ostatni punkt w Stężycy sobie podarowałam. Marzyło mi się już zejść z siodełka, które nie koniecznie jest aż tak wygodne jak mi się wydawało….
Około godziny 13.40 zajechałam na metę, zmęczona ale szczęśliwa…. Dostałam medal i talon na posiłek. Niestety numerka nie zostawiali na pamiątkę, a szkoda….
Ciepły posiłek okazał się błogosławieństwem. Odnalazłam Szymona, który również jechał na 120 km, tylko, że na mecie był już od jakiegoś czasu. Siedliśmy w cieniu i czekaliśmy na resztę grupy która ciągle była na trasie…. Po 16 przyjechał Adam, zmęczony – ale jak wszyscy szczęśliwy, że się udało;)
Po 17 powrót do Trójamiasta.
Wrażenia z imprezy bardzo pozytywne, była to moja pierwsza taka impreza więc nie mam za wiele odniesienia do czegokolwiek. Trasa została oznakowana w taki sposób, że bez problemu wiadomo było gdzie trzeba jechać. Ludzie na trasie przyjaźnie nastawieni do uczestników, jedzenie bardzo dobre. Sądzę, że jeszcze nie raz wezmę udział w tej imprezie, za rok pokuszę się o dystans trochę większy;) Dziękuję również towarzyszom za wspólną wyprawę i dobrą zabawę;)
Pozdrower!!!
<lt;lt;lt;lt;lt;lt;feature=related<lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;feature=related<lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;feature=related<lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;lt;height="700px" width="100%" frameborder="0">
Kaszebe Runda 2010 przeszła do historią, ale na pewno z tym dniem wiążę bardzo miłe wspomnienia.... ale zacznę od początku;)
Rano pobudka, pożywne śniadanie: każdy miał inny przepis na posiłek, który zapewni siły na trasie. Słońce świeciło już bystro, zapowiadając, że później będzie tylko cieplej. Z lekkim spóźnieniem wyruszyliśmy grupką na miejsce startu. W biurze zostawiliśmy zbędne plecaki i o 8.10 wystartowaliśmy. Na starcie spotkałam Piotrka.
Start© Redakcja rwm.org.pl
I ruszyli…© Redakcja rwm.org.pl
Wiedziałam, że wspólny będzie tylko start bo tempa chłopaków powyżej 30 długo nie utrzymam. Przez Kościerzynę eskortowano peleton aż do granic miasta. Za tablicą Kościerzyny każdy pojechał już swoim tempem. I od teraz jechałam sama, przede mną jeszcze przez jakiś czas majaczyły postacie kolarzy jednak nie trwało to długo. Nie wiedziałam z jaką prędkością się turlam, sam licznik został w plecaku, ale magnez zostawiłam w Gdańsku, z pośpiechu zapomniałam go....;/ Do pierwszego punku regeneracyjnego w Borsku na 37km, trochę zamulałam. Do odpoczynku zapraszał Pan z harmonią…
Grajek….© Redakcja rwm.org.pl
Skusiłam się na pyszną kromkę chleba ze smalcem – palce lizać;) W momencie gdy opuszczałam punktu regeneracyjny wjeżdżała na niego Monika Podeszłam przywitałam się jeszcze, bardzo miło było spotkać kogoś z Bs;) Ruszyłam dalej w drogę, czekały mnie kolejne kilometry do pokonania. Około 5 km za Borskiem wyminęłam jedną rowerzystkę, przywitałam się i pojechałam dalej. Ela bo tak miała na imię – jak się później okazało przechodziła chwilowy kryzys na trasie – przykrzyła jej się samotne pedałowanie. Dogoniła mnie i siadła mi na koło;D Towarzystwo wyszło mi na dobre, od razu lepiej się jechało, zmiany, rozmowa. Na drugim punkcie regeneracyjnym w Sominach zaliczyłam przepiękną wywrotkę – wypięłam lewą nogę z nosków i zamiast przechylić się na lewą stronę – chciałam się oprzeć na prawej – będąc święcie przekonana, że noga jest wolna. I tu małe zdziwienie – ległam na piach jak długa:D Ta lekcja jednak zapadła mi na długo w pamięci;D Chwila odpoczynku, uzupełnienie płynów i dalej w trasę… Ela prześcigała mnie na zjazdach, ja zaś na podjazdach jechałam pierwsza. Po którymś podjeździe odłączyłam się od Elli i pojechałam dalej swoim tempem. Co chwila wymijali mnie jacyś kolarze, czasami na chwilę udawało mi się usiąść im na koło, ale nie na długo i szybko znikali z pola widzenia…………
Trasa ciągnęła się przez malownicze tereny Kaszub – jeziora, pola, łąki, wspaniały zapach ściółki leśnej pachnącej żywicą. Czasami aż żal było patrzeć na drogę, aby nie przeoczyć wspaniałych krajobrazów…
Malownicze Kaszuby© Redakcja rwm.org.pl
Słońce paliło niemiłosiernie – wiedziałam, że wieczorem i w nocy ramiona będą pieć żywym ogniem – jak się później okazało, nie wiele się pomyliłam. Przed trzecim punktem regeneracji w Półcznie gromadka dzieciaczków z pomponami zaprasza łado chwili wytchnienia, nie sposób było odmówić:
Zjazd na odpoczynek© Redakcja rwm.org.pl
Tym razem nie oparłam się świeżo smażonym racuchom z cukrem pudrem oraz pochłonęłam dwa kubki kisielu.5 minut odpoczynku i dalej w drogę. Nogi wyjątkowo dobrze znosiły narzucone tempo – co mnie pozytywnie zaskoczyło.
Przed Parchowem najgorszy punkt na całej trasie – koszmarny podjazd, nie dość, że długi to jeszcze bardzo stromy. Gdy brakowało sił pod sam koniec, rozsądek i nogi wołały – nie dam rady – otuchy dodawała kapela, która umiejscowiła się na poboczu i swoimi skocznymi utworami dodawała otuchy kolarzom.
Grajki….© Redakcja rwm.org.pl
Ich uśmiechy i piosenki dawały lepszego powera niż banan albo izotonic. Noski na trasie (nie licząc tego jednego – teraz jak myślę o tym z perspektywy czasu komicznego zdarzenia) spisywały się wybornie;) Ostatnie 40 km jechało się naprawdę lekko, im dalej tym nogi miały większego kopa…:D
W Sulęczynie kolejna regeneracja, kisiel tym razem był trochę za bardzo rozwodniony, ale jak człowiek spragniony to mu wszystko smakuje…. Ostatni punkt w Stężycy sobie podarowałam. Marzyło mi się już zejść z siodełka, które nie koniecznie jest aż tak wygodne jak mi się wydawało….
Około godziny 13.40 zajechałam na metę, zmęczona ale szczęśliwa…. Dostałam medal i talon na posiłek. Niestety numerka nie zostawiali na pamiątkę, a szkoda….
Meta :D© Redakcja rwm.org.pl
Ciepły posiłek okazał się błogosławieństwem. Odnalazłam Szymona, który również jechał na 120 km, tylko, że na mecie był już od jakiegoś czasu. Siedliśmy w cieniu i czekaliśmy na resztę grupy która ciągle była na trasie…. Po 16 przyjechał Adam, zmęczony – ale jak wszyscy szczęśliwy, że się udało;)
Po 17 powrót do Trójamiasta.
Wrażenia z imprezy bardzo pozytywne, była to moja pierwsza taka impreza więc nie mam za wiele odniesienia do czegokolwiek. Trasa została oznakowana w taki sposób, że bez problemu wiadomo było gdzie trzeba jechać. Ludzie na trasie przyjaźnie nastawieni do uczestników, jedzenie bardzo dobre. Sądzę, że jeszcze nie raz wezmę udział w tej imprezie, za rok pokuszę się o dystans trochę większy;) Dziękuję również towarzyszom za wspólną wyprawę i dobrą zabawę;)
Pozdrower!!!
Dane wycieczki:
Km: | 120.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | 05:00 | km/h: | 24.00 |
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kugu - ostre koło |
Piątkowo......
Piątek, 28 maja 2010 | dodano:31.05.2010Kategoria 0.00 - 49.99 km, W szponach Kugu, w towarzystwie
Ostatnio spokojniej to i ten utwór się w to wpasuje......
W końcu nadszedł ten dzień. Każdy mówił, że nie ma co się denerwować - ale i tak zawsze ciężko w to uwierzyć. Ale serio - tym razem mówili prawdę, te całe nerwy są bezsensowne. Największy stres - gdy przez uchylone drzwi usłyszałam zaproszenie do środka – wejście do jaskini lwa - gdzie czekało grono komisji gotowe rozszarpać mnie w chwili przekroczenia progu. I otóż nic bardziej mylnego….. gdy po zamknięciu drzwi zobaczyłam ich przyjazne twarze, który się do mnie uśmiechały – cały stres zszedł w jednym momencie i później już było tylko lepiej...
Ale dość o tym nudnym temacie czas przejść do ciekawszych spraw. O 17 z minutami ruszyłam skmkę do Gdyni, w środku już jechał Mateusz. W Gdyni znalazła się reszta grupy, którą jechaliśmy na KaszebeR – Szymon, Adam, Michał. Adam i Michał nie mieli szczęścia ponieważ z niewyjaśnionych przyczyn złapali kapcia, zobaczyli to po wyjściu z skamki;/ Przed 18 wsiadamy do pociągu do Kościerzyny. Miejsca dla rowerów zostały zajęte przez innych pasażerów, nie mieliśmy innego wyjścia jak postawić je pod jednymi drzwiami tym sposobem tarasując jedne wyjście – konduktor jednak nie widział w tym problemu. Po 19 jesteśmy na miejscu – na dworcu pod dachem sprawna wulkanizacja;D i szybko do biura KR odebrać numerki i inne gadżety. Po drodze na nocleg wstąpiliśmy do sklepu na małe zakupy spożywcze. Na miejsce dojechaliśmy bez problemu. Pod wieczór jeszcze ostatni serwisowy przegląd maszyn i spać. Każdy zbierał siły przed jutrzejszym dniem i zastanawiał się jakie będzie jego zakończenie…
Pozdrower!!!
W końcu nadszedł ten dzień. Każdy mówił, że nie ma co się denerwować - ale i tak zawsze ciężko w to uwierzyć. Ale serio - tym razem mówili prawdę, te całe nerwy są bezsensowne. Największy stres - gdy przez uchylone drzwi usłyszałam zaproszenie do środka – wejście do jaskini lwa - gdzie czekało grono komisji gotowe rozszarpać mnie w chwili przekroczenia progu. I otóż nic bardziej mylnego….. gdy po zamknięciu drzwi zobaczyłam ich przyjazne twarze, który się do mnie uśmiechały – cały stres zszedł w jednym momencie i później już było tylko lepiej...
Ale dość o tym nudnym temacie czas przejść do ciekawszych spraw. O 17 z minutami ruszyłam skmkę do Gdyni, w środku już jechał Mateusz. W Gdyni znalazła się reszta grupy, którą jechaliśmy na KaszebeR – Szymon, Adam, Michał. Adam i Michał nie mieli szczęścia ponieważ z niewyjaśnionych przyczyn złapali kapcia, zobaczyli to po wyjściu z skamki;/ Przed 18 wsiadamy do pociągu do Kościerzyny. Miejsca dla rowerów zostały zajęte przez innych pasażerów, nie mieliśmy innego wyjścia jak postawić je pod jednymi drzwiami tym sposobem tarasując jedne wyjście – konduktor jednak nie widział w tym problemu. Po 19 jesteśmy na miejscu – na dworcu pod dachem sprawna wulkanizacja;D i szybko do biura KR odebrać numerki i inne gadżety. Po drodze na nocleg wstąpiliśmy do sklepu na małe zakupy spożywcze. Na miejsce dojechaliśmy bez problemu. Pod wieczór jeszcze ostatni serwisowy przegląd maszyn i spać. Każdy zbierał siły przed jutrzejszym dniem i zastanawiał się jakie będzie jego zakończenie…
Pozdrower!!!
Dane wycieczki:
Km: | 6.00 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kugu - ostre koło |
Sobotnie kręcenie tu i tam....:)
Sobota, 22 maja 2010 | dodano:24.05.2010Kategoria w towarzystwie, W szponach Kugu, po 3M, 0.00 - 49.99 km
Mam słabość do Tadka Nalepy....;)
Z rana nie mogłam się skupić, ani usiedzieć na miejscu, słońce świeciło bystro w okno.... zapakowałam notatki do torby i pojechałam na molo pouczyć się na świeżym powietrzu....:) wyłożyłam się na ławce i czytałam kolejne opracowania pytań...... Ludzie z utęsknieniem czekali na ciepło, można było zobaczyć, że na plaży sporo osób nawet się już opalało.
Ilość rolkarzy zdecydowanie na ścieżce przewyższała liczbę rowerzystów. Sądzę, że po prostu rowerzyści omijają tą ścieżkę szerokim łukiem - przynajmniej w godzinach szczytu. Zauważyłam, że początkujący rolkarz na ścieżce może czasami podnieść ciśnienie i to znacznie, ale nie mi. Inni się pienili, dzwonili dzwonkami, czasami nawet dochodziło do jakiś kłótni. Mnie rozłożył jednak rozkraczony na całą szerokość pasa ścieżki chłopak na rolkach, które w tym momencie miały większą władzę nad min niż on by sobie tego życzył. Z bezradną miną rozłożył ręce i na migi pokazał abym wyminęła go szerokim łukiem:)
Po południu jeszcze jeden mały wypad do Adama po resztę opracowanych pytań.....
Pozdrower!!!
Z rana nie mogłam się skupić, ani usiedzieć na miejscu, słońce świeciło bystro w okno.... zapakowałam notatki do torby i pojechałam na molo pouczyć się na świeżym powietrzu....:) wyłożyłam się na ławce i czytałam kolejne opracowania pytań...... Ludzie z utęsknieniem czekali na ciepło, można było zobaczyć, że na plaży sporo osób nawet się już opalało.
Ilość rolkarzy zdecydowanie na ścieżce przewyższała liczbę rowerzystów. Sądzę, że po prostu rowerzyści omijają tą ścieżkę szerokim łukiem - przynajmniej w godzinach szczytu. Zauważyłam, że początkujący rolkarz na ścieżce może czasami podnieść ciśnienie i to znacznie, ale nie mi. Inni się pienili, dzwonili dzwonkami, czasami nawet dochodziło do jakiś kłótni. Mnie rozłożył jednak rozkraczony na całą szerokość pasa ścieżki chłopak na rolkach, które w tym momencie miały większą władzę nad min niż on by sobie tego życzył. Z bezradną miną rozłożył ręce i na migi pokazał abym wyminęła go szerokim łukiem:)
Po południu jeszcze jeden mały wypad do Adama po resztę opracowanych pytań.....
Sopockie molo© kuguar
Pozdrower!!!
Dane wycieczki:
Km: | 17.65 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kugu - ostre koło |
W końcu piątek....:)
Piątek, 21 maja 2010 | dodano:24.05.2010Kategoria w towarzystwie, W szponach Kugu, po 3M, ostre ustwki, 0.00 - 49.99 km, praca - sama przyjemność
Po prostu Kryśka.....;)
Rano do pracy - strasznie się guzdrałam - dopiero byłam na 8. Na szczęście czas do fajrantu szybko minął.
Wieczorem w ramach wietrzenia makówki na ustawkę, szumnie powiedziane, przyjechał tylko Kuba:) przejechaliśmy się go Gdańska Głównego i śmieszkami z powrotem do Wrzeszcz..
Brakuje mi czasu ostatnio na dłuższe kręcenie, a tak strasznie ciągnie na rower, pogoda coraz ładniejsza:) W temacie wiosny gałązka modrzewia...
Pozdrower!!!
Rano do pracy - strasznie się guzdrałam - dopiero byłam na 8. Na szczęście czas do fajrantu szybko minął.
Wieczorem w ramach wietrzenia makówki na ustawkę, szumnie powiedziane, przyjechał tylko Kuba:) przejechaliśmy się go Gdańska Głównego i śmieszkami z powrotem do Wrzeszcz..
Brakuje mi czasu ostatnio na dłuższe kręcenie, a tak strasznie ciągnie na rower, pogoda coraz ładniejsza:) W temacie wiosny gałązka modrzewia...
Wiosna w koło© kuguar
Pozdrower!!!
Dane wycieczki:
Km: | 38.56 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kugu - ostre koło |
Co piątkowa rozrywka
Piątek, 14 maja 2010 | dodano:17.05.2010Kategoria 50.00 - 99.99 km., ostre ustwki, po 3M, praca - sama przyjemność, W szponach Kugu, w towarzystwie
Oj nie raz sobie nuciłam ten utwór, a refren w szczególności:D
Rano jak zawsze do pracy w środku dnia na chwilę wyskoczyłam na PG do promotora, ostatnie już konsultacje przed zamknięciem pracy i coraz większy stres przed zbliżającym się terminem....
Pod wieczór pogoda dopisała, czyli copiątkowa ustawka nie została odwołana... Nie obeszło się, abym nie zgubiła się gdzieś po drodze.... ale na szczęście szybko powróciłam do grupy, która poczekała na mnie. Niestety z pewnych względów musiałam w Orłowie zawrócić do domu, a reszta pojechała do Centrum Gdyni... jak się później okazało, nie tylko ja się dzisiaj gubiłam...
Pozdrower!!!
Rano jak zawsze do pracy w środku dnia na chwilę wyskoczyłam na PG do promotora, ostatnie już konsultacje przed zamknięciem pracy i coraz większy stres przed zbliżającym się terminem....
Pod wieczór pogoda dopisała, czyli copiątkowa ustawka nie została odwołana... Nie obeszło się, abym nie zgubiła się gdzieś po drodze.... ale na szczęście szybko powróciłam do grupy, która poczekała na mnie. Niestety z pewnych względów musiałam w Orłowie zawrócić do domu, a reszta pojechała do Centrum Gdyni... jak się później okazało, nie tylko ja się dzisiaj gubiłam...
Pozdrower!!!
Dane wycieczki:
Km: | 58.55 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kugu - ostre koło |
Koniec tygodnia.....:)
Piątek, 30 kwietnia 2010 | dodano:04.05.2010Kategoria 0.00 - 49.99 km, ostre ustwki, po 3M, praca - sama przyjemność, W szponach Kugu, w towarzystwie
Długo zajęło mi zanim znalazłam akurat tą wersję......
Dystans z przedpołudniowej jazdy do i z pracy oraz do promotora oraz wieczornej ustawki..... więcej opisu nie będzie - ostatnio choruję na notoryczny brak czasu i doba zdecydowanie jest dla mnie za krótka;/ im bliżej terminu tym coraz więcej problemów..... Kolejny miesiąc bez kapcia!!!:D
Pozdrower!!!
Dystans z przedpołudniowej jazdy do i z pracy oraz do promotora oraz wieczornej ustawki..... więcej opisu nie będzie - ostatnio choruję na notoryczny brak czasu i doba zdecydowanie jest dla mnie za krótka;/ im bliżej terminu tym coraz więcej problemów..... Kolejny miesiąc bez kapcia!!!:D
Pozdrower!!!
Dane wycieczki:
Km: | 48.31 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Kugu - ostre koło |
Spacerowo.....:)
Niedziela, 25 kwietnia 2010 | dodano:25.04.2010Kategoria po 3M, w towarzystwie, nierowerowo
Ostatnio przez przypadek natrafiłam na ten zespół, od piątku nie słucham niczego innego, gitarki a w szczególności głos wokalisty mnie zaczarował. Jeden z wielu pięknych utworów, polecam zespół Madrugada......
Po południu poszłam, tak tak deptaną dwójką się przewietrzyć w towarzystwie siostry. Ale nie w byle jakie miejsce....:D Skoro został zorganizowany dzień otwarty na stadionie w Letnicy, dlaczego by nie skorzystać:) Zawsze z daleka obserwowałam jak prace na nim postępują, czas przekonać się z bliska. Pogoda wspaniała, więc i zdjęcia chciało się robić:D
Gdy się stało pod dźwigiem człowiek czuł się taki malutki.....
Maszyny też robiły wrażenie, teraz stały sobie spokojnie, ale w tygodniu praca idzie pełną parą.....
Taka tam mała koparka...
Jedne drzwi szczególnie zwróciły moją uwagę:
Mam słabość do wszystkiego co jest związane z militariami, nie mogłam przejść obojętnie koło takiej maszyny...
Profil robi jeszcze lepsze wrażenie:
Generalnie na terenie stadionu i w koło był straszny tłok, ludzie zjechali się całymi rodzinami aby zwiedzić teren budowy. Gdy już wracałam jeden tata ze swoim synem po prostu rozwalił mnie na łopatki, czyż nie wyglądają rewelacyjnie....
Pozdrower!!!
Po południu poszłam, tak tak deptaną dwójką się przewietrzyć w towarzystwie siostry. Ale nie w byle jakie miejsce....:D Skoro został zorganizowany dzień otwarty na stadionie w Letnicy, dlaczego by nie skorzystać:) Zawsze z daleka obserwowałam jak prace na nim postępują, czas przekonać się z bliska. Pogoda wspaniała, więc i zdjęcia chciało się robić:D
Stadion - odsłona 1© kuguar
Stadion - odsłona 2© kuguar
Stadion - odsłona 3© kuguar
Gdy się stało pod dźwigiem człowiek czuł się taki malutki.....
Niebo usiane dźwigami© kuguar
Maszyny też robiły wrażenie, teraz stały sobie spokojnie, ale w tygodniu praca idzie pełną parą.....
Taka tam mała koparka...
Jedne drzwi szczególnie zwróciły moją uwagę:
Mam słabość do wszystkiego co jest związane z militariami, nie mogłam przejść obojętnie koło takiej maszyny...
Profil robi jeszcze lepsze wrażenie:
Generalnie na terenie stadionu i w koło był straszny tłok, ludzie zjechali się całymi rodzinami aby zwiedzić teren budowy. Gdy już wracałam jeden tata ze swoim synem po prostu rozwalił mnie na łopatki, czyż nie wyglądają rewelacyjnie....
Pozdrower!!!
Dane wycieczki:
Km: | 0.01 | Km teren: | 0.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 0.00 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: |